Jak skomentuje Pan burzę po przejściu Moniki Pawłowskiej z Lewicy do Porozumienia?
Paweł Lisicki: Ten transfer oceniam jakoś coś groteskowego, ponieważ wygląda na to, że pani Pawłowska, która była wiceszefową Lewicy, po tylu latach odkryła, iż cele i ideały, którym do tej pory służyła, będzie mogła realizować w partii Jarosława Gowina. Nie wiem, czy jest to wynik chwilowych sporów i ambicji, czy raczej jakiejś szerszej strategii, w każdym razie jawi się to jako rzecz dziwna.
Transfer Pawłowskiej krytykują zarówno osoby o poglądach lewicowych, jak i prawicowych. Czy mamy do czynienia z pomieszaniem idei, a może z bezideowością środowiska politycznego Jarosława Gowina?
To bardzo trafne pytanie. Oczywiście dopuszczam taką sytuację, w której ktoś przechodzi z jednej formacji do drugiej, pokrewnej lub zbliżonej ideowo. Na przykład jestem w stanie wyobrazić sobie, że dany polityk opuszcza PO na rzecz partii Szymona Hołowni lub wybiera Zielonych zamiast Lewicy. Natomiast przejście do Porozumienia pani Pawłowskiej wskazuje, że albo od samego początku miała zupełnie inne poglądy od tych, które prezentowała (wtedy należałoby zapytać, dlaczego tak długo była w Lewicy), albo zamierza te same poglądy propagować w partii Jarosława Gowina. Jeżeli ta druga wersja jest prawdziwa, to by oznaczało, że program Porozumienia jest na tyle ogólny i niekonkretny, że w zasadzie wszystko będzie się tam mieściło. Gdyby temu przejściu towarzyszyło publiczne przyznanie się do błędu i odrzucenie tych rzeczy, które kojarzą się z radykalną lewicą, to jeszcze miałoby jakiś sens. Pani Pawłowska ogłosiła jednak, że te ideały będzie mogła lepiej realizować w Porozumieniu.
Lewicę opuściła nie tylko Monika Pawłowska, ale również Leszek Miller, a Włodzimierz Czarzasty obawia się dalszych odejść. Czy partia, która miała się zjednoczyć, rozpada się na naszych oczach?
Widząc różne dziwne znaki, trudno cokolwiek powiedzieć z całkowitą pewnością. Z jednej strony nic nie powinno nas zdziwić, chociaż gdyby pan Czarzasty wybierał się do Porozumienia, to dopiero byłby rekord świata (śmiech). Jak na razie, zapowiada jednak, że będzie bronił pozycji lewicowych. Polska lewica składa się z dwóch komponentów. Jeden z nich stanowi nowa, radykalna lewica, która przyjęła swoją ideologię z Zachodu. Należy tutaj wymienić walkę o tzw. prawa LGBT, silny antyklerykalizm, tzw. prawo do aborcji itd. Druga część lewicy składa się z osób takich jak np. Leszek Miller. To stara, „post-PZPR-owska” lewica, której członków jest coraz mniej z oczywistych względów demograficznych. Te osoby chciałby z kolei bronić systemu komunistycznego, a takiego podejścia zbyt wielu zwolenników nie ma. Pogodzenie tego wszystkiego jest rzeczą trudną i lewica nie zawsze znaczy to samo, a nawet dla każdego może oznaczać coś innego. Szczerze mówiąc, jakoś nie specjalnie przejmuję się problemami tego środowiska.
Pod ostrzałem lewicy jest ostatnio również Monika Jaruzelska, której te środowiska zarzucają promowanie faszyzmu i polityki Kremla.
Przypadek pani Jaruzelskiej jest zupełnie inny. Jeśli wsłuchać się w jej wypowiedzi publiczne, np. w kwestiach obyczajowych i cywilizacyjnych, to tak naprawdę zajmowała stanowisko umiarkowane albo wręcz konserwatywne. Najbardziej lewicową częścią jej wystąpień jest obrona pamięci jej ojca. Gdyby nie to, nie byłbym w stanie dopatrzeć się jakichkolwiek prawdziwie lewicowych ideałów. Rozumiem to tak, że czymś innym jest przywiązanie do kwestii pochodzeniowych i rodzinnych, a czymś innym są ogólne poglądy. W sensie ogólnym mam wrażenie, że Monika Jaruzelska jest przedstawicielką umiarkowanego konserwatyzmu, a ze względu na to nieszczęsne pokrewieństwo z dyktatorem czuje się w obowiązku bronić jego pamięci. Ta karkołomna sytuacja powoduje te dziwne niespójności.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS