Wtedy głos zabrał redaktor naczelny „Newsweeka”. Trzeba przyznać, że wpis Tomasza Lisa mógł wzbudzić zaskoczenie.
Dopada nas terror politycznej poprawności i fanatyczne lewactwo, które chce decydować, w co mamy wierzyć, co myśleć, co czytać, czym jeździć, co jeść, co pić i jak się ubierać
— napisał Lis.
Są nawet ambitniejsi niż dawni bolszewicy, którym wystarczało decydowanie, w co wierzymy i co myślimy
— dodał.
Kuczyński reagował:
Dokładnie, wyczuwam w tych środowiskach ideologiczne zacietrzewienie niczym z początku lat 50-tychoczywiśćie czas, scenariusze i dekoracje inne, ale tony, klimaty podobne.
Odezwał się nawet Zbigniew Hołdys!
Do tego dołożyć kłamliwe jadowite zaszczuwanie ze strony prawicy, niszczące wszystkich i wszystko wokół, przeinaczające każde słowo i treść, i masz imadło w czaszce. Won z nim
— skomentował, próbując przy okazji uderzyć także w prawicę.
Na tym nie koniec! Tomasz Lis usunął swój wpis… Czyżby żałował chwili szczerości? Wystraszył się oskarżeń ze strony liberałów i lewaków o to, że jest za mało postępowy? Jednak redaktor naczelny „Newsweeka” zapomniał o starej zasadzie – w internecie nic nie ginie.
olnk/Twitter
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS