Komplet punktów po 10 spotkaniach w PlusLidze, a także – wliczając Ligę Mistrzów – siedem z rzędu meczów wygranych 3:0. I na tym koniec. Siatkarze Jastrzębskiego Węgla po niedzielnej przegranej 1:3 z Projektem Warszawa byli rozczarowani porażką w hicie dotychczasowej części sezonu w ekstraklasie, ale nie zwieszali bardzo mocno głów. Powtarzali hasło “lekcja”, choć przyznawali też, że autobus jadący do Niemiec na mecz LM nie będzie przez to tak wesoły jak byłby po zachowaniu miana jedynej niepokonanej drużyny w krajowych rozgrywkach.
“Takie sytuacje decydują”. Błyszczący blok, kulejący atak
Spotkanie broniącego tytułu Jastrzębskiego Węgla z Projektem było czymś więcej niż hitem 11. kolejki PlusLigi. Mierzyły się zdecydowanie najlepiej i najrówniej grające jak na razie ekipy w stawce, które w pełni zasłużenie zajmują w tabeli dwa czołowe miejsca. W niedzielę w hali Torwar emocje i zwroty akcji jak najbardziej były, ale poziom gry falował i nie brakowało błędów.
– Trochę wypuściliśmy swoje szanse, bo mieliśmy w trzecim secie piłkę na 23:21 na pojedynczym bloku i nie wykorzystaliśmy tego – stwierdził po meczu Jakub Popiwczak. – Jestem pewien, że takie sytuacje decydują o tym, iż takie mecze się przegrywa, a nie wygrywa. Spotkanie – poza drugim setem – cały czas było na styku. Mnóstwo długich wymian, zaciętych akcji, dwa zespoły grające świetnie w systemie blok-obrona. Myślę, że mogło się ono pod tym względem podobać. To koniec naszej serii, ale nie mamy się czego wstydzić – zostawiliśmy kawał serca na parkiecie. Nie graliśmy jednak na pewno swojej najlepszej siatkówki, do czego przyzwyczailiśmy w tym sezonie i dlatego przegraliśmy – ocenił libero Jastrzębskiego Węgla.
Przegrana ekipy gości nieco przysłoniła wyczyn Norberta Hubera. Środkowy mistrzów Polski postawił prawdziwą ścianę przed zawodnikami Projektu – zaliczył aż 11 punktowych bloków. Tyle samo miała tego dnia cała drużyna z Warszawy. Reprezentant Polski w pomeczowym wywiadzie dla Polsatu Sport wskazał główne mankamenty w grze swojej drużyny.
– Ten mecz to cenna lekcja, przyda nam się dużo materiału do analizy. Graliśmy słabo na zagrywce, nie wykorzystywaliśmy okazji do kontr, przez co było trudno. Mimo że dzięki blokowi wypracowywaliśmy przewagę lub odrabialiśmy straty, to jednocześnie popełnialiśmy błędy w ataku – wyliczał gracz.
Obie ekipy nie błyszczały w ofensywie. Skuteczność stołecznych zawodników wynosiła zaledwie 36 procent, a po stronie przegranych była o cztery procent lepsza. Zdaniem libero mistrzów kraju jednak nie można za to winić jedynie graczy, którzy mieli kończyć akcje.
– To skutek dobrej gry systemu blok-obrona po obu stronach. Jak patrzyłem, jak Tomek Fornal czy Rafał Szymura mierzyli się z blokiem np. Jurija Semeniuka i Bartka Bołądzia, to nie chciałbym być na ich miejscu. Było ciężko. Nie sprostaliśmy w niedzielę temu tak, jakbyśmy chcieli, ale nie można powiedzieć, że to był jakiś zły mecz w ataku. Przeciwnik postawił takie warunki, jakie postawił, a gra się też innymi elementami. Byliśmy bardzo blisko, by prowadzić 2:1 w setach, a wtedy gra się zupełnie inaczej – argumentował.
Uniknąć losu gwiazd z Perugii. “Człowiek nie wie, jak zareagować”
Drużyna Marcelo Mendeza do niedzieli jako jedyna pozostawała w PlusLidze niepokonana. Teraz – tak jak Projekt – ma na koncie jedną przegraną. Popiwczak przyznał, że zakończona właśnie seria robiła wrażenie. – Ale też z drugiej strony wiadomo było, że kiedyś ta porażka będzie musiała przyjść. Nie chcieliśmy być Perugią z ostatniego sezonu – przyznał.
Odniósł się tu do mającej w składzie wiele gwiazd włoskiej drużyny (m.in. gwiazdy reprezentacji Polski – Wilfredo Leona i Kamila Semeniuka), która zanotowała wtedy komplet zwycięstw w fazie zasadniczej Serie A, ale potem jej gra się nagle posypała i wypadła rozczarowująco nie tylko w play-off, ale i LM oraz Pucharze Włoch.
Libero jastrzębian też uważa, że dla drużyny lepiej przerwać serię zwycięstw po takim spotkaniu jak w niedzielę niż po występie, który byłby całkowitą klapą.
– Może dobrze, że stało się to teraz. Może dobrze, że po takim meczu, gdzie nie graliśmy źle, gdzie po prostu przeciwnik był od nas lepszy, a nie dlatego, że robiliśmy jakieś głupoty. Na pewno jest to materiał do pracy, byśmy wiedzieli, nad czym musimy się bardziej skupić. Jak to trener Grbić mówi – jak ktoś wkłada ci palec do tyłka, to wtedy łatwiej się wraca do pracy i treningu – rzucił z uśmiechem wicemistrz świata i mistrz Europy.
Jak dodał, grając w topowej drużynie, która przeważnie wygrywa, w pewnym momencie można się odzwyczaić od porażek. – Czasem wtedy człowiek nie wie, jak zareagować po przegranej. Gubi się jak gra gorzej i przegrywa, bo to taka niecodzienna sytuacja dla niego. Zdarzyło się, ale nie ma co tego rozpamiętywać. Będziemy musieli się teraz z tym zmierzyć i włożyć jeszcze więcej energii, by kolejną – przynajmniej równie dobrą – serię wypracować. Trener też od razu nam powiedział, żeby myśleć o kolejnym meczu, nie załamujemy się, bo to nie moment na takie rzeczy – zaznaczył 27-latek.
Dotrwać do świąt. Jastrzębianie z prezentem od trenera
Docenił on także niedzielnych rywali. Projekt w ostatnich latach już kilkakrotnie pokazywał, że ma wielki potencjał, ale z powodu słabego początku sezonu lub końcówki – nie osiągał wyników na miarę możliwości. W rozgrywkach 2022/23 zaczął kiepsko, ale w końcówce prezentował się znacznie lepiej – skończyło się na piątym miejscu.
– Wszyscy zawodnicy, którzy tam grają – byli mistrzowie świata, aktualni mistrzowie olimpijscy – to świetna drużyna. Ok, w poprzednim sezonie może nie osiągnęli rezultatu na miarę możliwości, ale pod koniec już grali bardzo dobrze i wiele zespołów nie chciało się z nimi mierzyć. Obecnie jak na razie potwierdzają swoją dobrą dyspozycję. Trzeba bić brawo i mieć nadzieję, że siatkówka w Warszawie tak będzie wyglądać, bo wszyscy chcemy grać w takich miastach, w takich halach, przed taką publicznością i w takiej atmosferze jak w niedzielę w stolicy – podkreślił Popiwczak. Niedzielne spotkanie w hali Torwar obejrzało, według oficjalnych danych, 5140 osób.
Radość z gry jednak zakłóca zawodnikom bardzo szybkie tempo rozgrywania meczów. Przede wszystkim tym z topowych drużyn PlusLigi, które występy w krajowych rozgrywkach łączą z europejskimi pucharami. Jedną z nich są jastrzębianie, finaliści LM z poprzedniego sezonu.
– Trochę daje się to we znaki. Cały czas gramy co trzy-cztery dni, podróże, nie podróże. Wszyscy już tak naprawdę myślimy o tym, że jeszcze dwa tygodnie, będą święta i troszkę odpoczynku. Ale trzeba dotrwać do tego momentu. Wiemy, o co gramy w PlusLidze – jak ważne jest, by być jak najwyżej w tabeli, jak ważne jest wygrywanie i nietracenie punktów w LM. Nauczyliśmy się tego w zeszłym sezonie [jastrzębianie zajęli drugie miejsce w grupie i musieli przez to grać dodatkowo w barażu o występ w fazie pucharowej – red.]. Więc trzeba jeszcze zachować koncentrację. Teraz wyjazd do Niemiec i walka o kolejne punkty – zapowiedział środowy mecz wyjazdowy z SVG Luneburg siatkarz.
Zapytany zaś, ile wolnego otrzymają zawodnicy mistrza Polski w związku ze świętami Bożego Narodzenia, odparł z uśmiechem: – Dużo. Trener Mendez to rodzinny człowiek.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS