Ćwierćfinał Ligi Narodów w Łodzi będzie pierwszym tak poważnym sprawdzianem dla Polaków przed igrzyskami w Paryżu. Zagrają z Brazylią, więc swoim rywalem w fazie grupowej turnieju olimpijskiego. W finałach LN starają się obronić zdobyte rok temu złote – drugie w historii po triumfie z 2012 roku. W rozmowie ze Sport.pl przed spotkaniem Aleksander Śliwka mówi o tym, jak ważne będzie pokazać się z dobrej strony na tym etapie sezonu, ale także o swoich przygotowaniach po kłopotach, jakie dotknęły go w klubie.
Jakub Balcerski: Zastanawiam się, czy dotychczasowa część sezonu w reprezentacji Polski była dla Aleksandra Śliwki budową, czy odbudową formy. Miałeś kontuzję, potem powoli wracałeś do gry, a wszystko w obliczu kryzysu i problemów klubu – z tego punktu zaczynałeś wiosną. Opowiesz, jak to wyglądało z twojej perspektywy?
Aleksander Śliwka: Ten proces nadal trwa. Każdy z nas ma dojść do najwyższej formy na igrzyskach w Paryżu. To nasz cel. Mamy jednak na tyle świetnych zawodników i dobry jakościowy zespół, że myślimy o zwycięstwie w każdym spotkaniu, nieważne, jaki to etap przygotowań. W moim przypadku chodzi głównie o złapanie rytmu po kontuzji i tym, jak wróciłem do grania na ostatni moment sezonu. To był cel i jeszcze go nie osiągnąłem.
Nie jestem jeszcze w pełni zadowolony z tego, jak w tej chwili wyglądam, ale widzę postępy. Że jest coraz lepiej. Zdarzają się gorsze treningi, czy mecze, ale zarówno ja, jak i zespół, idziemy do przodu. I to, że robi to drużyna, jest znacznie ważniejsze. Finały Ligi Narodów będą kolejnym sprawdzianem, gdzie jesteśmy na tle najlepszych na świecie i na podstawie tego sztab szkoleniowy pewnie będzie układał dalsze przygotowania. Tak, żeby to w Paryżu osiągnąć jak najwyższy poziom.
To także budowanie mentalu? On po poprzednich miesiącach też musiał ucierpieć. Mówiłeś na początku, że pogubiłeś trochę pewności siebie.
– Oczywiście, bo dojście do formy nie zakłada tylko wejścia na najwyższy poziom formy fizycznej. Chodzi nam też o siłę psychiczną, bo to wszystko składa się na całokształt tego, jak wyglądamy później na boisku. Staram się rozwijać stopniowo w każdym z tych obszarów. Zresztą one są ze sobą ściśle powiązane. Jeśli dobrze idzie ci siatkarsko, to ten mental staje się lepszy, jeśli spada forma sportowa, to psychiką musisz sobie pomóc. Pracuję codziennie na treningach nad tym, żeby być lepszym i móc pomóc w wymierny sposób drużynie osiągać kolejne cele w tym sezonie.
Wiele mówi się o twojej roli lidera na boisku. Tym, jak w ten sposób pomagasz kolegom na boisku. A sam, gdy wchodzisz w ten tryb w czasie meczu, czy treningu, jesteś w stanie zmotywować się i pomóc sobie, gdy nie idzie?
– Staram się przede wszystkim być sobą. Grać w taki sposób, w jaki grałem przez ostatnie lata w klubie i reprezentacji. Dużo rozmawiam, przekazuję sporo informacji. Staram się mieć własny styl bez względu na to, czy mi akurat idzie, czy nie. To są rzeczy, które mogę wnieść. Nie chcę mówić o roli lidera, ale bardziej osoby, która dużo przekazuje na boisku i jest jej pełno. Takiej, która potrafi wkomponować się w to, co dzieje się w meczu i pomaga drużynie w najlepszy sposób, w jaki może jej pomóc. Jeśli są to rzeczy pozasportowe, to też staram się o nich mówić.
“Rzeczy pozasportowe”? Piotr Żyła, polski skoczek, który umie w wyjątkowy sposób skupić się w trakcie walki o najwyższe cele na najważniejszych imprezach, zawsze mówi nam o swoich technikach skupienia przed zawodami i wspomina właśnie o technikach spoza sportu. Też takie masz? Czy to wynika bardziej z własnego doświadczenia?
– To wynik wieloletniego procesu poznawania siebie, swojej roli, czy tego, na co można sobie pozwolić na boisku i co komu może pomóc. Jeśli chodzi o przygotowanie mentalne, przedmeczowe, to czasem mam swoje sposoby na pobudzenie koncentracji. Ćwiczenia, gierki, które wprowadzają mnie w stan pełnej koncentracji.
Ale nie hipnozy?
– Nie, nie. To głównie proste ćwiczenia.
Turniej finałowy Ligi Narodów w Łodzi to chwila, gdy zaczyna się najważniejszy okres sezonu? Cały trzon drużyny, z którego trener wyłoni skład na igrzyska, już tu jest, macie przeciwko sobie trudnych rywali i idealny test formy.
– To prawda. Ćwierćfinał z Brazylią będzie dla nas świetnym sprawdzianem. To zespół, który świetnie gra w tej Lidze Narodów i pokonała nas 3:1 w Japonii. Będziemy chcieli, żeby wynik meczu tutaj był zdecydowanie inny. Zbliżamy się wielkimi krokami do imprezy docelowej, którą są igrzyska. Ważne jednak, żeby nie pomijać żadnego kroku w tym procesie, w którym uczestniczymy jako drużyna od maja.
Skupiamy się na tym, co przed nami. Kluczowe to przygotowywać się dobrze na treningach i analitycznie do spotkań. Dzięki temu na mecz z Brazylią będziemy gotowi. Mamy za sobą pełną halę kibiców, więc myślę, że to wspaniała okazja, żeby dobrze się pokazać.
Patrzycie bardziej na tę Brazylię, która pokonywała was w Japonii w tym sezonie, ale grała bez najważniejszych zawodników, czy na ich galowy skład z zeszłego roku, który przegrał z wami w ćwierćfinale wygranego turnieju w Gdańsku?
– Personalia na boisku są podobne, ale Brazylia przede wszystkim zmieniła trenera. Przy linii znów stoi teraz Bernardo Rezende, czyli legenda siatkówki i jeden z najbardziej utytułowanych trenerów reprezentacji. Z pewnością widać to, co daje drużynie. Brazylia gra naprawdę dobrze, co można było odczuć już w meczu z nami w fazie zasadniczej. Naprawdę ciężko było ich wtedy zatrzymać. Ale na pewno wyciągniemy wnioski i ta taktyka będzie nieco zmieniona. Będziemy gotowi na to, co oni mogą zaprezentować. Mam nadzieję, że stworzymy z nimi wspaniałe widowisko, choć z wynikiem szczęśliwym dla nas.
Chwila, gdy szliście z Bartkiem Kurkiem po trofeum za zwycięstwo w Lidze Narodów rok temu to wspomnienie, do którego lubisz wrócić? Choćby w trudniejszym momencie.
– Oczywiście, to miłe wspomnienia, a je warto mieć w pamięci, bo przynoszą uśmiech na twarzy. Chyba każdy na świecie tak robi. Ale w tym konkretnym momencie, gdy trzeba się skupić na meczu, na pewno nie pomogą. Powinniśmy skoncentrować się na tym, co będzie działo się teraz. Nie wspominać też np., że będziemy grali z Brazylią, którą pokonaliśmy rok temu. Jesteśmy rok po tym meczu i tegoroczny ćwierćfinał będzie się rozgrywał w innych elementach, co innego będzie kluczowe. Zagramy, mając pewność siebie, wiedząc, że możemy wygrać z każdym, ale też z pokorą. Wyjdziemy pełnym zaangażowaniem i koncentracją.
Mówiłeś o procesie dochodzenia do formy i pracy z Nikolą Grbiciem. On różnił się w jakiś sposób od tego, co działo się rok temu?
– Każdy sezon się troszkę różni. W tym przypadku przede wszystkim długością. Impreza docelowa przychodzi o wiele szybciej niż w tym roku, więc tego czasu na zgrywanie się jest trochę mniej. Myślę jednak, że wystarczająco. Każdy ma zresztą takie same warunki, żeby odpowiednio się przygotować do igrzysk. Nasz sztab i trener Nikola Grbić zakładają, że najwyższa dyspozycja przyjdzie w Paryżu. Nie musieliśmy się martwić o kwalifikację, poznaliśmy naszych rywali w grupie. I jesteśmy pozytywnie nastawieni do tego, co przed nami.
To ważny rok dla ciebie: wziąłeś ślub, z kadrą gracie na igrzyskach, a do tego podjąłeś decyzję o transferze do Japonii. Same daty do zapamiętania na całe życie, prawda?
– Oczywiście. Ślub był wspaniałym wydarzeniem w życiu moim, mojej żony i naszej rodziny, czy znajomych. Z pewnością trzeba było je jednak odsunąć na bok i skupić się na dalszym trenowaniu, przygotowaniach do igrzysk olimpijskich. One są raz na cztery lata, więc nie mogło być żadnej taryfy ulgowej. Mam nadzieję, że gdy ten rok się już zakończy, to będę go wspominał ze względu na same pozytywne, miłe chwile. Właśnie takie, które zapamiętam do końca.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS