Nakaz zatrzymania Artura C. wydali śledczy z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach, którzy prowadzą postępowanie dotyczące udzielania lichwiarskich pożyczek. Razem z mężczyzną zatrzymano trzy współpracujące z nim osoby.
– Przedstawiliśmy im zarzuty udzielania pożyczek na lichwiarskich zasadach, stosowania gróźb w celu egzekwowania zawyżonych wierzytelności, a także ukrywania swojego majątku – wylicza prokurator Joanna Smorczewska, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
W ocenie śledczych Artur C. z popełniania przestępstw uczynił sobie stałe źródło dochodu.
– Zarobił na tym co najmniej 1,1 mln zł oraz przejął nieruchomości o wartości 670 tys. zł – podkreśla prok. Smorczewska.
Mężczyzna został aresztowany na trzy miesiące, współpracujące z nim osoby wyszły na wolność po przesłuchaniu. Mają dozór policji, musiały też wpłacić poręczenie majątkowe.
Chciała załatwić kredyt, zapłaciła 120 tys. zł
– Sprawcy byli wyrachowali i bezwzględni. Wykorzystywali fakt, że osoby, które się do nich zwracały, były często w dramatycznej sytuacji życiowej i tylko u nich mogły liczyć na pożyczkę – mówi jeden z oficerów śląskiej policji.
Krystyna O., właścicielka sklepu motoryzacyjnego w Gliwicach, miała duże zadłużenie czynszowe oraz poważne zaległości wobec urzędu skarbowego. Żaden z banków nie chciał jej już pożyczyć pieniędzy, kobieta poszła więc do biur pośrednictwa kredytowego. Właścicielką placówki była znajoma Artura C., która obiecała O., że pomoże jej załatwić kredyt obrotowy w Banku Gospodarki Żywnościowej.
– Ma pani jednak bardzo małe obroty na rachunku i żeby wniosek kredytowy chwycił, musimy je papierowo zwiększyć – stwierdziła szefowa biura pośrednictwa kredytowego.
Zwiększenie obrotów polegało na tym, że Krystyna O. zaczęła przelewać pieniądze szefowej biura pośrednictwa kredytowego. A ta wmawiała klientce, że dopina formalności, a uzyskanie kredytu to już kwestia kilku tygodni.
– Dla pewności trzeba jeszcze dokonać kilku wpłat, aby podnieść obroty – zachęcała.
W efekcie Krystyna O., chcąc spełnić te wymagania, pożyczyła u członków rodziny, a także znajomych 128 tys. zł. Obiecała, że odda im wszystko, jak tylko bank przyzna jej kredyt.
– Problem w tym, że szefowa biura pośrednictwa kredytowego nie złożyła nawet w banku wniosku o przyznanie O. kredytu obrotowego – wyjaśnia prok. Smorczewska.
Pożyczyła 90 tys. zł, oddała 375 tys. zł
Kiedy znajomi i członkowie rodziny Krystyny O. zaczęli się domagać zwrotu pożyczek, ta o pomoc zwróciła się do Artura C. Pożyczyła od niego 50 tys. zł, a za dwa miesiące miała mu oddać 65 tys. zł. Zabezpieczeniem było mieszkanie w Gliwicach, w którym mieszkał schorowany ojciec Krystyny O.
Kobieta nie była jednak w stanie zwrócić pożyczonych pieniędzy, więc poprosiła C. o kolejną pożyczkę, której znowu nie była w stanie uregulować. W efekcie Artur C. przejął mieszkanie ojca O. Zapowiedział, że mężczyzna może w nim mieszkać, ale wysokość czynszu ustala na 20 tys. zł miesięcznie.
– Mężczyzna odwiedzał Krystynę O., groził, że razem z ojcem skończą pod mostem, mówił o pobiciach i wypytywał o jej małego wnuka – mówi jeden ze śledczych.
Zdesperowana Krystyna O., chcąc spłacić lichwiarza, pożyczała pieniądze od znajomych, nakłoniła też siostrę, aby ta sprzedała swoje mieszkanie. Prokuratorzy wyliczyli, że Artur C. pożyczył kobiecie 90 tys. zł, a następnie wymusił na niej spłatę 375 tys. zł oraz przejął jej mieszkanie.
Nie masz pieniędzy? Odpracujesz w burdelu
Inny z klientów Artura C. pożyczył u niego pieniądze na leczenie śmiertelnie chorej żony. Co miesiąc miał zwracać 10 tys. zł, a zabezpieczeniem był jego dom. Kiedy mężczyzna nie był w stanie spłacić długu, agentka handlu nieruchomościami wystawiła dom na sprzedaż. Problem w tym, że nie było na niego chętnych. W końcu brat mężczyzny sprzedał swój dom i spłacił Artura C.
Krótko potem agentka nieruchomości, która zajmowała się tą transakcją, sama pożyczyła od lichwiarza 40 tys. zł. Po roku miała oddać mu 80 tys. zł, a zabezpieczeniem tej pożyczki było mieszkanie rodziców agentki nieruchomości.
– Kiedy kobieta nie była w stanie spłacić całości, mężczyzna zaczął naliczać jej kary w wysokości 10 tys. zł miesięcznie – mówi jeden ze śledczych. Zdaniem prokuratury mężczyzna groził kobiecie, odwiedził jej rodziców i zapowiedział, że wyrzuci ich na bruk. Po jednej z rozmów z C. przerażona agentka zemdlała.
– Trudno się dziwić, skoro mężczyzna zapowiedział jej, że wsadzi ją do bagażnika i wywiezie do burdelu jego znajomego, gdzie odpracuje cały dług – mówi jeden ze śledczych.
Artur C. ogłaszał się też w internecie oraz lokalnej prasie. Oferował „pożyczki bez poręczycieli i BIK”. Obecnie w sądzie toczy się kilka procesów w sprawie unieważnienia notarialnych umów dotyczących przejęcia przez niego nieruchomości swoich klientów. Prokuratura włączyła się do nich po stronie pokrzywdzonych.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS