Stało się. Barcelona nie miała specjalnego szczęścia we wczorajszym losowaniu fazy grupowej Ligi Mistrzów i trafiła na dwóch bardzo silnych rywali. Niemiecki Bayern i włoski Inter. Jak zwykle szczęście w losowaniu miał Real, który zmierzy się z trójką leszczy. Korzyść z tego dla warszawiaków jest taka, że będzie można ekipę Ancelottiego zobaczyć w stolicy.
Wracając do Lewandowskiego. Mógł trafić zdecydowanie lepiej. Barca jest w przebudowie. Rozegrane przez nią w lipcu i sierpniu mecze wydają się świadczyć o tym, że ten proces jeszcze trochę potrwa. Pierwszy skład się tworzy. Jest jeszcze kilka niewiadomych. W Bayernie natomiast Lewandowskiego zmienił Mane i to wszystko, jeżeli chodzi o personalia. Senegalczyk to świetny i inteligentny piłkarz, bardzo szybko się w zespół wpasował, operacja jego wkomponowywania była krótka i bezbolesna. W Barcelonie natomiast do tej pory nie wiadomo, kto dokładnie zostanie w klubie, a kogo się definitywnie pozbędą. A przecież pierwszy mecz LM za półtora tygodnia.
Inter, jako taki, nigdy nie był i nie jest przedmiotem mojej specjalnej troski i głębokiej analizy, ale po powrocie Lukaku trzeba go, jak sądzę, znów zacząć traktować bardzo poważnie. A to prowadzi do wniosku, że grupa C jest grupą trudną. Co niektórzy ochrzcili ją już nawet grupą śmierci. Co jest, moim zdaniem, pewną przesadą. Chyba, że patrzymy na sprawę z perspektywy Pilzna.
A propos kalendarza poszczególnych, rozlosowanych wczoraj, grup. Nie wiem czy to tylko ja nie potrafię tego znaleźć, czy UEFA schowało go głęboko do szuflady i będzie to trzymać, do nie wiadomo kiedy, w głębokiej tajemnicy. W każdym razie bardzo istotne będzie jednak to, kto, z kim i gdzie gra. A tego nie umiem w tej chwili dojść. Boniek coś pisze, że ostatni mecz Bayern ma grać z Interem i to chyba na wyjeździe, i sugeruje ustawkę, ale skąd on to wie? Na czymś bazuje czy tylko podpuszcza? Nigdy nie śledziłem różnych losowań aż z tak zapartym tchem, żeby dokładnie pamiętać potem jak wyglądały i może się mylę, ale wydaje mi się, że to pierwszy raz, kiedy przy losowaniu LM nie ustalono kolejności spotkań w grupach. To nie eliminacje MŚ czy ME, żeby te terminy ustalać na osobnych spotkaniach zainteresowanych stron.
Tak czy siak. Przed Robertem Lewandowskim wyzwanie. Musi zrobić wszystko, żeby szyderczy uśmieszek, jaki pojawił się wczoraj na twarzy Kahna tuż po tym, jak Yaya dolosował mu Barcelonę, zszedł mu z tej twarzy najpóźniej 5 października (o tym, że to najpóźniejszy możliwy termin na pierwszy mecz Barcy z Bayernem, jest akurat wiadomo, bo terminy kolejek są znane, tylko pary w kolejkach nie).
Ponieważ wszelkie ewentualne wygrane w US Open Magdy Linette, Magdaleny Fręch i Kamila Majchrzaka postanowiłem traktować jako bonus ekstra, to w ocenie losowania naszych tenisistów ograniczę się jedynie do naszego eksportowego duetu. Oboje wylosowali, uważam, lepiej od Lewandowskiego.
Najpierw Iga. W pierwszej rundzie Paolini, potem najprawdopodobniej Sloane Stephens, która w US Open nawet wygrała. W trzeciej rundzie Rosjanka Aleksandrowa, która niecałe pół roku temu w Charlotte pozamiatała Magdą Linette (w pierwszym secie bajgiel, w drugim 6:2). Najbardziej prawdopodobne przeciwniczki w rundzie IV to albo Anisimowa, albo Potapowa, albo Ostapienko. Pierwsza i trzecia są w tym sezonie tak niestabilne (mimo niewątpliwych odniesionych sukcesów), że wcale się nie zdziwię, jak Polce przyjdzie się na tym etapie zmierzyć z Rosjanką.
Muguruza (teoretycznie), grająca ostatnio bardzo dobry tenis Pera, Kvitova, Mertens, Pegula. To najpoważniejsze potencjalne rywalki na ćwierćfinał. No to, moim zdaniem, Czeszka. W rezerwie Amerykanka.
Druga ćwiartka. Badosa (wymieniam tylko z obowiązku), Pliskova (jak nie przegra w I rundzie z Linette), Rybakina i Sabalenka. No to może w półfinale… Kazaszka? To nie trawa, ale skoro nie będzie już Pliskovej:)…
I przeciwniczka na finał. Na pewno Halep (w II rundzie wygra, niestety, z Fręchówną), może Keys, na pewno Gauff, źle kojarzące się ostatnio Haddad-Maya i Garcia. Wszystkie wymienione w jednej ćwiartce. Z ostatniej ćwiartki zdecydowanie tylko jedna kandydatura – Jabeur, która naprawdę do półfinału nie ma z kim przegrać. Chyba, że Muchova wreszcie do końca wyleczyła kontuzję.
No to strzelam. Jeśli Polka dojdzie do finału, to zagra w nim z… będącą na wielkiej fali Garcią.
Hubert Hurkacz gra tą razą w dolnej połówce drabinki. Zaczyna z Niemcem Otte, z którym grał dotąd raz (w tym roku w Indian Wells) i wygrał. Druga runda z wygranym z pary Querrey – Iwaszka. Z Białorusinem Polak od trzech lat nie grał (bilans meczów w ATP 1:1, a ogólnie 3:2), z Amerykaninem jeszcze rakiet nie skrzyżowali.
W trzeciej rundzie Hurky może trafić albo na Musettiego, albo na Goffina. Zakładam bowiem, że któryś z nich da radę Francuzowi Mandarino. Z Włochem Polak ma bilans 1:2, z czego jedyne starcie na hardzie wtopione, z Belgiem jest na remis 1:1. Oba mecze w tym roku na glinie, porażka w Rzymie, wygrana w Paryżu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS