A A+ A++

Spotkanie FC Barcelony z Espanyolem nie była jedynie spotkaniem derbowym. Obie drużyny bardzo potrzebowały bowiem punktów w sylwestrowym spotkaniu. Gospodarze chcieli odzyskać prowadzenie w La Liga, odebrane wczoraj przez Real Madryt. Goście z kolei mieli zamiar uciec z okolic strefy spadkowej.

Zobacz wideo
Lewandowski nie ma radości z reprezentacji?

Od początku spotkania gra toczyła się pod dyktando podopiecznych Xaviego. Gospodarze w swoim stylu kontrolowani posiadanie piłki szukając otwierających podań, zagrażających bramce rywali. Po kilku minutach kluczowy okazał się rzut rożny, do którego doszedł Robert Lewandowski. Polak nie zdołał jednak czysto trafić w piłkę, co zaowocowało nieplanowanym podaniem do Andreasa Christensena. Ten odegrał głową do Marcosa Alonso, który skierował futbolówkę do siatki, otwierając wynik już w siódmej minucie meczu.

Choć wydawało się, że po stracie bramki piłkarze Espanyolu nieco agresywniej ruszyli do przodu, po kilku minutach ich ataki wytraciły impet, a do głosu ponownie doszli piłkarze gospodarzy. W szczególności pod grą cały czas byli Gavi i Jordi Alba, którzy szukali prostych rozwiązań na przeniesienie gry pod bramkę przeciwników. Skończyło się to kolejną świetną okazją Marcosa Alonso, którego w jedenastce znalazł lewy obrońca FC Barcelony. Tym razem jednak stoper nie zdołał skierować piłki w światło bramki.

W kolejnych minutach gospodarze tylko potwierdzali swoją dominację, co jakiś czas oddając groźny strzał na bramkę rywala. Najbliżej zdobycia gola był Raphinha, którego strzał z dużymi problemami obronił Alvaro Fernandez. Po drugiej stronie boiska, obrońcy Barcelony mieli zaledwie jedną sytuację, w której musieli wznieść się na wyżyny swoich możliwości. Po doskonałym podaniu Joselu do sytuacji strzeleckiej doszedł Nico Melamed, lecz jego uderzenie zablokował Andreas Christensen.

Ronaldo może już nie zagrać w reprezentacji Portugalii. “Niepisana zasada”

Jedną z gwiazd pierwszej połowy z pewnością był też sędzia Mateu Lahoz. Doskonale znany sympatykom piłki arbiter rozdał aż cztery żółte kartki, z czego trzy były mocno dyskusyjne. Niespodziewaną decyzją było także zakończenie pierwszej odsłony gry dokładnie 45 minut po pierwszym gwizdku.

Początek drugiej połowy spotkania przebiegał spokojnie. Choć Barcelona miała jedną sytuację, najważniejszym wydarzeniem było zejście z boiska Gaviego, który sygnalizował lekki uraz. W jego miejsce na placu pojawił się Sergio Busquets.

Kilka minut później bardzo dobrą okazję na strzelenie gola miał Robert Lewandowski. Polak urwał się rywalom w polu karnym i doszedł do dośrodkowania Marcosa Alonso, lecz piłka minęła o centymetry lewy słupek bramki. Była to jednak kolejna sytuacja, w której obrona Espanyolu poważnie przysnęła.

Benzema ruszył w pogoń za Lewandowskim. Tak wygląda klasyfikacja strzelców La LigiBenzema ruszył w pogoń za Lewandowskim. Tak wygląda klasyfikacja strzelców La Ligi

Po kilkunastu minutach bardzo sennej gry po obu stronach, do pracy wziął się najlepszy strzelec gości. Joselu znakomicie zachował się w polu karnym rywala, mijając obu obrońców i praktycznie dochodząc do sytuacji strzeleckiej. Przeszkodził mu w tym Marcos Alonso, który ratował się faulem, po którym Mateu Lahoz podyktował rzut karny. Ten pewnie wykorzystał sam poszkodowany, doprowadzając do remisu.

Po kilku minutach nieskutecznych ataków Barcelony, zabawa zaczęła się na dobre za sprawą decyzji Mateu Lahoza. Arbiter spotkania ponownie dał o sobie znać w 78 minucie spotkania. Właśnie wtedy, drugą żółtą kartkę obejrzał Jordi Alba, który wyleciał z boiska za dyskusje z sędzią. To spowodowało bardzo duże zamieszanie, które po kilku chwilach zamieniło się w kompletny chaos.

W 81 minucie meczu Barcelona rozpoczęła ciekawie zapowiadający się kontratak, który przerwał Vini Souza. Tym razem, zupełnie zasłużenie, Lahoz pokazał mu drugą żółtą kartkę, kończąc jego udział w spotkaniu. Po chwili czerwony kartonik zobaczył jednak także Leandro Cabrera za kopnięcie w głowę leżącego Roberta Lewandowskiego.

Łukasz Gikiewicz (z prawej)Łukasz Gikiewicz może wrócić do gry w Polsce. “Swoje zarobiłem”

Dyskusja nad kartką dla Cabrery trwała dobre kilka minut, a arbiter w tym czasie zamiast analizować sytuację, rozmawiał z trenerami. Ostatecznie, po obejrzeniu video na monitorze VAR, zdecydował się nie karać zawodnika Espanyolu nawet żółtym kartonikiem, który także zakończyłby się usunięciem obrońcy z boiska. Tym samym ostatnie kilkanaście minut spotkania obie drużyny rozgrywały bez jednego zawodnika.

W samej końcówce, choć drużyna FC Barcelony wciąż próbowała strzelić zwycięskiego gola, lecz skończyło się jedynie na próbach. Mecz zakończył się więc wynikiem 1:1, który gospodarzom dał powrót na fotel lidera La Ligi, a gościom drobną ucieczkę od strefy spadkowej. Wynik zszedł jednak na dalszy plan, zważając na działania sędziego, który zupełnie nie panował nad sytuacją na boisku. Ostatecznie Lahoz pokazał aż 15 żółtych i 2 czerwone kartki, a ukarani nimi zostali także siedzący na ławce rezerwowych Raphinha i Xavi.

Jeśli chodzi o Roberta Lewandowskiego, ma on za sobą nie do końca udany występ. Choć przez większość spotkania Polak nie otrzymywał wielu podań od swoich partnerów, kiedy już udawało mu się zdobyć futbolówkę, bardzo dobre sytuacje nie zostały przez niego wykorzystane. Mowa tu przede wszystkim o pojedynku sam na sam z Alvaro Fernandezem, który zakończył w najgorszy możliwy sposób.

1/8 finału Pucharu Polski Lechia Gdańsk - Legia Warszawa. Radość piłkarzy Lechii po bramce Ilkaya DurmusaLechia królem okna transferowego. Kolejny transfer na ostatniej prostej

Ekipa FC Barcelony wróci do gry już 4 stycznia, kiedy to przyjdzie jej zmierzyć się z zespołem CF Intercity w Pucharze Króla. Drużynę Espanyolu, w tych samych rozgrywkach, ale dzień wcześniej, czeka z kolei pojedynek z Celtą Vigo.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSpecjalnie dla fanów. Wiele osób nie kupi już biletów na jego koncerty
Następny artykułTour de Ski: Nadine Faehndrich i Johannes Klaebo wygrali sprinty w Val Muestair