Polak niezbyt długo, jak widać, przełykał „ustawkę” France Football i w najważniejszym wydarzeniu ligowej jesieni w Niemczech zaaplikował swojemu byłemu klubowi dwa gole. Notabene we wszystkich rozegranych przez siebie meczach z Dortmundem, a było ich na dziś dzień 25, nasz snajper strzelił 26 goli. To tak pod rozwagę tym, którzy piszą, że to nie to samo strzelać gole przeciw Realowi i Augsburgowi. Zgadzam się, podobnie jak z tym, że jest różnica między Dortmundem, a Vallecano. I tym, że ktoś strzela bez opamiętania i komu popadnie w lidze niemieckiej, a ktoś przez pół sezonu zdobywa jednego gola w lidze francuskiej. Ale to tak na marginesie.
Wracając do meritum. Dzięki dwóm bramkom z Borussią Lewandowski w bundesligowej klasyfikacji kanadyjskiej wszech czasów ma na koncie 365 punktów (293+72). To jest o dokładnie 100 punktów mniej niż niedawno zmarły Gerd Mueller (365+100). Zachodzi pytanie. Czy Polak jest w stanie pobić genialny rekord słynnego Niemca.
Jestem oczywiście za, ale aktualnie bardziej przeciw. Moim zdaniem są na to jeszcze mniejsze szanse niż na to, by wyprzedzić „Bombera” w klasyfikacji najlepszych strzelców tamtejszej ekstraklasy. Tutaj, po sobotnim spotkaniu, przewaga Muellera to 72 gole. Dokładnie tyle, ile przez 11,5 roku gry w Bundeslidze Lewy uzbierał asyst.
Z prostych proporcji, biorąc pod uwagę dotychczasowe bundesligowe osiągi Roberta wynika, że żeby trafić do siatki rywali jeszcze 72 razy, polski napastnik powinien grać jeszcze w Bayernie (bo przecież nie w jakimś Lipsku albo Leverkusen), circa, do końca zimy 2024/25. A żeby uzbierać tytułowe 100 kanadyjskich oczek musiałby grać jakąś 1/3 sezonu dłużej.
W świetle informacji, które docierają ostatnio z bazy Bayernu i z różnych niemieckich gazet, będzie to zresztą niemożliwe. Z prostej przyczyny. Bawarczycy niespecjalnie mają ochotę na tak długi kontrakt z Polakiem. Myślę, że z dwóch powodów. Po pierwsze robią podchody pod Haalanda, co jest zupełnie zrozumiałe. I jak im to wyjdzie, to siłą rzeczy będą musieli swojego najdroższego do tej pory „utrzymanka” sprzedać. Jak im to nie wyjdzie, to już mają opcję rezerwową w postaci wymiany za Wernera i chyba też są zdeterminowani, żeby ją wcielać w życie. Tym bardziej, że w tym wypadku jeszcze na tym dobrze zarobią (ja się tylko zastanawiam co wtedy Tuchel zrobi z Lukaku? odda go do rezerw?). Po drugie, co mi dla przykładu nie pasuje, ale ich poniekąd rozumiem (bo też bym nie chciał, żeby najlepszym strzelcem w historii Górnika był, na przykład, Podolski a nie Lubański), nie bardzo mają ochotę, żeby Lewy zabrał Muellerowi wszystkie najważniejsze rekordy związane z trafianiem dla Bayernu. Aż nadto wystarczy im pewnie, że zrobił to, co zrobił w poprzednim sezonie.
Dlatego, na dzisiaj, jestem co do pobicia obu tych rekordów przez Polaka nastawiony sceptycznie. Oczywiście to się może w każdej chwili zmienić, ale w tym momencie tak to wygląda. Teraz jest ważne, że Lewy, jak strzelał przed ogłoszeniem wyników plebiscytu FF, tak dalej strzela. A Messi, jak nie strzelał dla PSG, tak dalej nie strzela (właśnie nie wygrali wyjazdowego meczu z Lens). I, dodatkowo, nie asystuje. Znaczy pracuje na ósmą Złotą Piłkę w przyszłym roku. Bo przecież liczy się cała kariera, nie tylko dany sezon czy rok.
BTW
A propos rekordów, bo nie sądzę, że wszyscy już o tym wiedzą. Ten rekord akurat Hamann et consortes łyknęli chyba z mniejszym grymasem twarzy, bo rekordzistą nie był Mueller, tylko Klaus Fischer. Lewandowski strzelił wczoraj swoją bundesligową 118-tą bramkę wyjazdową. Dotychczasowy rekordzista, rzeczony Fischer, jest o jednego gola słabszy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS