Gdyby Lenin choć w części był takim kretynem, jak go przedstawiono na filmie o Podhalu, bolszewicy nigdy nie doszliby do władzy, a Władimir Władimirowicz byłby dziś stajennym u Romanowów. Podobnie skretyniały szwejkowski Piłsudski nawet do więzienia w Magdeburgu by nie trafił, nie mówiąc już o Belwederze – Maciej Pinkwart dzieli się wrażeniami po dwukrotnym obejrzeniu filmu “Niebezpieczni dżentelmeni”.
Rozmowa z Maciejem Pinkwartem
Bartłomiej Kuraś: Czy w Zakopanem można być dżentelmenem?
Maciej Pinkwart: Oczywiście, że można. Teraz każdy może być kimkolwiek, nawet dżentelmenem. Każdy też może być ministrem. Ostatnio minister rolnictwa witał swoich rozmówców: „Pozdrawiam panów chłopów”. Jeśli więc może być pan chłop, to może być też zakopiański dżentelmen.
To jak się panu podobał film „Niebezpieczni dżentelmeni”?
– Najwybitniejszy witkacolog, profesor Janusz Degler już dawno temu pytał mnie o moją opinię na temat filmu „Niebezpieczni dżentelmeni”. I czy ten film mi się podobał. Ależ tak, szanowny profesorze i drogi Januszu! Dzięki, że mnie zmobilizowałeś do obejrzenia. Przepraszam, że to tak długo trwało, ale jako emeryt mam znacznie mniej czasu niż przedtem, a jako staruszek wszystko robię znacznie wolniej i ostrożniej. Czasem muszę nawet coś zrobić dwa razy, żeby mieć efekt jak za jednym razem. Tak też film Macieja Kawalskiego musiałem obejrzeć dwa razy. Ale dzięki temu mogłem spojrzeć na ten film z dwóch stron.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS