Wzrost liczby zachorowań na raka oraz niedostateczne możliwości kadrowe uzasadniają konieczność reorganizacji systemu udzielania świadczeń w obszarze onkologii. W tzw. odwróceniu piramidy świadczeń mogą przysłużyć się innowacyjne terapie i dostępność do zróżnicowanych form ich podania.
22. lipca odbyło się posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Onkologii, ;podczas którego eksperci omawiali różne aspekty i korzyści wynikające ze stosowania zróżnicowanych form podania leków, ze szczególnym uwzględnieniem terapii podskórnych.
– Od paru miesięcy przez Ministerstwo Zdrowia omawiana jest zmiana w ochronie zdrowia, polegająca na odwróceniu piramidy zdrowotnej. W obszarze prowadzenia pacjenta onkologicznego chcielibyśmy, aby ten pacjent był leczony jak najbliżej domu, żeby niekoniecznie wszystkie procedury leczenia i, diagnostyki odbywały się w szpitalach, Dzisiaj podawanie leków niekoniecznie musi się odbywać w warunkach szpitalnych, warunkach oddziałów szpitali i klinik. Te rzeczy mogą być wykonywane bliżej pacjenta w Ambulatoryjnej Opiece Specjalistycznej albo w ramach opieki domowej – mówił podczas Parlamentarnego Zespołu ds. Onkologii, przewodniczący Zespołu Marek Hok.
Braki kadrowe zmuszają nas do optymalizacji systemu
Jak podkreślał prof. Maciej Krzakowski, konsultant krajowy w dziedzinie onkologii klinicznej, prezes Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej, zmiany w organizacji systemu i udzielania świadczeń uzasadnia wzrost liczby zachorowań na nowotwory i towarzyszące mu wciąż braki kadrowe w obszarze onkologii.
– Powinniśmy się zastanowić nad jakąś formą racjonalnej decentralizacji niektórych obszarów. Myślę przede wszystkim o ograniczeniu liczby hospitalizacji (…), przeniesienie bardzo wielu procedur do sektora ambulatoryjnego i zmniejszy koszt, i zapewni lepsze wykorzystanie tych kadr, których mamy za mało. To oczywiście powinno być związane z jakimiś zmianami proporcji wycen hospitalizacji wobec leczenia ambulatoryjnego – mówił prof. Krzakowski.
Jak dodał dr Michał Seweryn, specjalista zdrowia publicznego i epidemiologii, w zakresie dostępność lekarzy onkologów “mamy do czynienia z naprawdę dramatyczną sytuacją” – W jesiennym naborze na 200 dostępnych rezydentur z onkologii klinicznej zgłosiło się 39 chętnych, a onkolodzy idą na emeryturę, umierają i ktoś ten napływ chorych zgodnie z epidemiologią będzie musiał leczyć. Tym bardziej musimy myśleć o optymalizacji zasobów, nie spodziewajmy się, że nagle te zasoby się zwiększą o 200 czy 300%, więc starajmy się tymi zasobami tak gospodarować, żeby ci chorzy mogli korzystać z jak najbardziej elastycznych form opieki. – mówił.
Ekspert powołując się na badanie opublikowane w Oncology in Clinical Practice i zrealizowane w krakowskim Centrum Onkologii, wskazał, że w przypadku dostępności pacjentów do podskórnych form leczenia, oszczędność dotyczy każdego elementu: czasu przygotowania leku, czasu podania leku, czasu zaangażowania personelu medycznego i oczywiście wykazaliśmy też te oszczędności kosztów. Natomiast, to ten czas wydaje się być kluczowy.
– Czas, ponieważ w momencie, kiedy podajemy chorym lek w formie podskórnej, uwalniamy znacznie właśnie te zasoby personelu, który jest potrzebny do tego, aby leczyć chorych, a więc to jest oszczędność na zasadzie 2:1 jak jesteśmy w stanie w tym samym czasie przyjąć 2 pacjentki czy 2 pacjentów i podać im podanie podskórne albo jednego w postaci dożylne – mówił. – Jeżeli na to popatrzymy z perspektywy jednego chorego, to powiemy: a tam, 10 minut różnicy. Jeżeli na to popatrzymy z perspektywy systemowej 50 000 pacjentów, to to się robią olbrzymie oszczędności, które mają swoje bardzo wyraźne przełożenie na finanse – podkreślił.
Oszczędności poprzez zmianę formy podania
Eksperci goszczący w Sejmie podkreślali, że poprzez stosowanie leków z podskórną formą podania, sama procedura staje się krótsza i towarzyszy jej mniejsze ryzyko działań niepożądanych. Taka metoda poprawia również jakość życia pacjentów poprzez zmniejszenie czasu spędzanego w placówkach medycznych na co wskazywali m.in. prof. dr hab. n. med. Iwona Hus, kierownik Kliniki Hematologii Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA w Warszawie oraz dr n. med. Maciej Bryl, dyrektor Wielkopolskiego Centrum Pulmonologii i Torakochirurgii.
Z kolei prof. hab. n. med. Barbara Radecka, konsultant wojewódzki województwa opolskiego w dziedzinie onkologii klinicznej, zwróciła uwagę na fakt, że leki podskórne mogą być podawane nie tylko w ośrodkach leczniczych, ale również w warunkach ambulatoryjnych lub domowych. To z kolei zmniejsza obciążenie szpitali i umożliwia leczenie pacjentów bliżej ich miejsca zamieszkania.
Obecny w Sejmie przedstawiciel resortu zdrowia Michał Dzięgielewski, dyrektor Departamentu Lecznictwa podkreślił, że tak jak wszyscy uczestnicy dyskusji są zdania, że “optymalnym rozwiązaniem jest zapewnienie wszystkich możliwych form podania danej terapii.” – Natomiast tutaj pojawia się oczywiście ten aspekt, o którym najmniej chcemy rozmawiać, aspekt, który jest naszą codziennością, czyli koszty i pieniądze, jakie płatnik publiczny musi wydać, a z jakich świadomością Minister Zdrowia musi podjąć decyzję o objęciu refundacją każdego kolejnego leku i z tą świadomością czy płatnik będzie w stanie przez dłuższy czas finansować takie leczenie i jak to ewentualnie wpłynie na dostępność kolejnych terapii – dodał.
Irena Rej, prezes Izby Gospodarczej Farmacja Polska, podkreśliła, że dziś Ministerstwo Zdrowia dysponuje całą gamą różnych narzędzi, w tym np. instrumenty dzielenia ryzyka (RSS), czynniki korygujące, które pozwalają zabezpieczyć budżet płatnika. Zwróciła uwagę, że formy podskórne są naturalnym wynikiem postępu w medycynie, a różne możliwości podawania leków umożliwiają dopasowywanie terapii do potrzeb pacjenta, do jego sytuacji życiowej.
Przedstawiciel resortu zwrócił przy tym uwagę na wyłączność rynkową. – Bardzo często wnioski o refundacje wiążą się z mocno przedłużonym okresem wyłączności na dany preparat i niemożnością racjonalnej gospodarki i środkami finansowymi. Firmy wprowadzają z dużym opóźnieniem formy podskórne po to, żeby zapewnić sobie wyłączność na dany obszar rynku przez długi, długi czas po tym jak wygasają decyzje o wyłączności w stosunku do form dożylnych. Oznacza to znaczne pomnożenie kosztów jednak prowadzenia rozsądnej gospodarki (…) Po zgeneryzowaniu się form dożylnych ta cena spada tak bardzo, że potrafi spaść do 15-20% pierwotnej ceny, natomiast mając do dyspozycji takie dwie formy jak jedna dożylna, druga podskórna, proszę mi wierzyć, lekarze w większości przypadków decydują się na to, że przechodzą na tą formę łatwiejszą dla pacjenta, dla wszystkich, jednocześnie systemowo 5-7 razy droższą niż forma dożylna, która jest zgeneryzowana – tłumaczył Michał Dzięgielewski.
– Owszem Komisja Ekonomiczna bardzo chętnie stosuje wszystkie instrumenty podziału ryzyka, ale do tanga trzeba dwojga. To nie jest tak, że Minister wskaże, że będzie płacił tyle, do tego potrzeba dwóch stron, czyli nie tylko Minister musi takie rozwiązanie zaproponować, ale firma musi też zaaprobować – dodał.
– Owszem, z tego co państwo pokazujecie, (lek w postaci podania podskórnego – przyp. red.) może generować korzyść tak przede wszystkim związaną z czasem, co wynika z formy podania. Wstrzyknięcie jest procesem krócej trwającym niż długotrwałe wlewy. Natomiast niestety trzeba pamiętać o tym, że koszt tych terapii nie jest porównywalny i on może nawet nie tyle ten brak porównywalności wynika z jakby kosztu jednostkowego danej terapii, w danym momencie. Poszczególne postaci danego leku różnią się między sobą czasami o kilkanaście lat – okresami wyłączności czy ochrony patentowej, czy wyłączności rynkowej, które gwarantują monopol danego leku czy danej formy leku na rynku. Natomiast konsekwencją tego niestety są koszty – podkreśliła Katarzyna Klimkowska, radca prawny w Departamencie Polityki Lekowej i Farmacji MZ.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS