Dzisiaj, 25 sierpnia (11:48)
Pandemia COVID-19 jest jednym z największych wyzwań dla współczesnej medycyny. Pełne szczepienie przeciw COVID-19 zapewnia bardzo wysoki poziom ochrony przed ciężkim przebiegiem choroby i śmiercią. Co z lekami na zakażenie nowym koronawirusem? Jak ocenia lekarz Bartosz Fiałek, część badanych preparatów może przynieść przełom w leczeniu COVID-19.
Remdesivir to jedyny obecnie w pełni zatwierdzony lek przeciwwirusowy stosowany w zakażeniach SARS-CoV-2. Mimo że światowe organizacje zdrowia na przemian zalecały go lub nie uznawały efektywności jego działania, jest dostępny w ponad czterdziestu krajach.
Badania nad lekami, które mogłyby zostać zarejestrowane obok remdesiviru, intensywnie trwają.
Omówimy kilka z nich.
Lekarz Bartosz Fiałek, reumatolog i popularyzator wiedzy medycznej, ocenia, że największy potencjał w leczeniu początkowego etapu COVID-19 mają przeciwciała monoklonalne i ich połączenia, czyli tzw. koktajle. Powstają one w laboratorium, mają imitować ludzkie przeciwciała przeciw danemu patogenowi i są po to, aby zahamować wniknięcie patogenu do komórki, czyli zainfekowanie jej. Podaje się je dożylnie na początku choroby, najczęściej do 5. dnia od wystąpienia objawów zakażenia SARS-CoV-2.
– Leki będące przeciwciałami monoklonalnymi są przeznaczone dla pacjentów, którzy są obciążeni czynnikami zwiększającymi ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19. Te preparaty mają hamować progresję choroby dzięki wychwytywaniu wirusa, który infekuje komórki. Po ich podaniu, u pacjentów znacznie spada ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19 – od 77 do nawet 90 proc. To są wysoko skuteczne leki, które stosuje się w zapobieganiu rozwojowi ciężkiej choroby – tłumaczy ekspert.
Zauważa, że nie są jeszcze masowo stosowane. – I na razie nie będą, gdyż są ultra drogie. Większości krajów, a zapewne i Polski, nie stać na ich zakup w celu powszechnego stosowania. Pieniądze są głównym ograniczeniem – zauważa lekarz.
W tej grupie znalazł się m.in. lek firmy Regeneron złożony z dwóch przeciwciał monoklonalnych, o nazwie Ronapreve. W ubiegłym roku leczono nim chociażby Donalda Trumpa. 20 sierpnia Brytyjski regulator leków MHRA dopuścił do użycia ten preparat w leczeniu COVID-19. Jeden cykl kosztuje od 1 tys. do 2 tys. funtów (ok. 5,3-10,7 tys. zł).
Około 3 miesiące temu do tej grupy dołączyło też przeciwciało monoklonalne o nazwie sotrovimab, które uzyskało od FDA warunkową autoryzację. Podane do 5. dnia od wystąpienia objawów COVID-19 w grupie niehospitalizowanych pacjentów z łagodnym do umiarkowanego przebiegiem COVID-19, redukowało aż o 85 proc. ryzyko hospitalizacji i zgonu z powodu COVID-19.
Ekspert pytany, co powinno znaleźć się na drugim miejscu po przeciwciałach monoklonalnych, odpowiada: tlenoterapia.
– Tlen jest lekiem, tak naprawdę najistotniejszym w terapii niewydolności oddechowej w przebiegu COVID-19 – podkreśla lekarz. Od niskoprzepływowej tlenoterapii przy zastosowaniu wąsów tlenowych tudzież maski tlenowej, przez wysokoprzepływową tlenoterapię kaniulami donosowymi, aż do respiratoroterapii. W zależności od zaawansowania niewydolności oddechowej, stosujemy różne metody leczenia tlenem – dodaje.
– Mamy też niefarmakologiczne metody leczenia – jak ułożenie pacjenta na brzuchu. Najnowsze badania wskazują, że jest to pozycja, która zmniejsza ryzyko nieskuteczności terapii, a także intubacji i zgonu u chorych z niewydolnością oddechową w przebiegu COVID-19. Wystarczy tak niewielki zabieg, aby zwiększyć szanse pacjenta na przeżycie – wyjaśnia ekspert.
Poza wymienionymi terapiami, mamy jeszcze grupy leków, które stosowane są przy innych schorzeniach, a wykazują pewną skuteczność również w leczeniu COVID-19.
– Po pierwsze są to glikokortykosteroidy – czyli popularne “sterydy”, które zmniejszają nasilenie stanu zapalnego, a stosowane są w terapii, między innymi: wielu chorób autoimmunologicznych czy nowotworów. Ich wdrożenie zaleca się u chorych z ciężkim przebiegiem COVID-19. Mamy też leki przeciwzakrzepowe, w tym popularne heparyny drobnocząsteczkowe. Ukazało się kilka prac, które wykazały, że preparaty te, choć nie mają właściwości przeciwwirusowych, zmniejszają ryzyko wystąpienia epizodów zakrzepowo – zatorowych, tak powszechnych w przebiegu COVID-19 i mogących prowadzić do zgonu – wymienia dr Fiałek.
Lekarz podkreśla, że duże nadzieje pokłada się też w molnupirawirze – leku na grypę, który stosuje się doustnie, w tabletkach. – Pierwsze doniesienia mówiły, że może być skuteczny. Wskazywano, że preparat może zmniejszać ryzyko zgonu oraz przyspieszać wyzdrowienie z COVID-19. Producent leku zakończył jednak w ostatnim czasie badania kliniczne u pacjentów hospitalizowanych, z uwagi na nieskuteczność substancji, kontynuowane są one w grupie pacjentów, którzy nie wymagają hospitalizacji – tłumaczy ekspert.
Głośno było w ostatnich dniach o leku EXO-CD24 opracowanym przez izraelskich lekarzy.
Lek ten pomyślnie przeszedł drugą fazę badań klinicznych. Jak podaje “The Times of Israel”, ok. 9 na 10 uczestników badania zostało wypisanych ze szpitala w ciągu zaledwie pięciu dni od podania preparatu.
Lekarz Bartosz Fiałek zaleca, by – pomimo określenia leku przez premiera Netanjahu mianem “magicznego” – nie podchodzić do niego obecnie z hurraoptymizmem. – Donosowy preparat, którego składowa, białko CD24, ma docierać do płuc w celu zwalczania tzw. burzy cytokinowej, jest fenomenalnym pomysłem. Za wcześnie jest jednak, by mówić, czy jest skuteczny. Pierwsze dwie fazy oceniają, czy lek jest bezpieczny, działa zgodnie z założeniem na małej grupie badanej oraz sprawdzają adekwatną dawkę. Dopiero w III fazie badań klinicznych dowiemy się, czy lek jest skuteczny w badaniu dużej grupy populacyjnej – tłumaczy ekspert.
– Mamy też leki, o których trzeba powiedzieć, że się w leczeniu COVID-19 nie sprawdziły. Tak jest między innymi w przypadku osocza ozdrowieńców – podkreśla nasz rozmówca.
– Na początku sądzono, że będzie to świetny preparat, lecz z biegiem czasu okazało się, iż nie jest on w leczeniu COVID-19 skuteczny. Na łamach “NEJM” opublikowano w ostatnich dniach wyniki badania oceniającego skuteczność wczesnego podania osocza ozdrowieńców pacjentom z wysokim ryzykiem progresji COVID-19. Wnioski: wczesne podanie (w ciągu 1 tygodnia od wystąpienia objawów COVID-19) osocza ozdrowieńców pacjentom wysokiego ryzyka nie zapobiegało progresji choroby. Coraz więcej danych naukowych wskazuje na to, że ten preparat po prostu nie działa – mówi lekarz.
– Wiemy również, że w leczeniu zakażenia nowym koronawirusem nie pomagają chociażby: antybiotyk – azytromycyna, leki immunomodulujące: hydroksychlorochina i chlorochina oraz lek przeciwpasożytniczy – iwermektyna. To leki, które zostały dobrze przebadane i nie przyniosły oczekiwanych, pozytywnych rezultatów w terapii COVID-19 – podsumowuje dr Bartosz Fiałek.
W przypadku iwermektyny warto wspomnieć, że kilka dni temu FDA poinformowała, że otrzymała “wiele doniesień o pacjentach, którzy wymagali wsparcia medycznego i byli hospitalizowani po samoleczeniu za pomocą iwermektyny przeznaczonej dla koni”. “Przyjmowanie dużych dawek tego leku jest niebezpieczne i może spowodować poważne szkody” – ostrzegła agencja. Na Twitterze napisała: “Nie jesteś koniem. Nie jeste … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS