* Zamknięcie Turowa oznaczałoby wyłączenie pobliskiej elektrowni i braki prądu w Polsce. Logika nakazywałaby błyskawiczne dogadanie się z Czechami. Ale nasz rząd tylko uniósł się narodową dumą. We wrześniu TSUE nie wytrzymał i za ignorowanie swojej decyzji nałożył na Polskę rekordową karę: 500 tys. euro dziennie.
* W sporze o Turów PiS zachowywało się jak zawsze: najpierw udawało, że problemu nie ma, aż Czesi się wkurzyli i poszli do TSUE. Wtedy premier Morawiecki przekonywał, że już jesteśmy dogadani – czemu premier Czech Andrej Babiš publicznie zaprzeczył. A kiedy TSUE nałożył kary, usłyszeliśmy, że Polska płacić nie będzie. Efekt? Zapłacimy i za instalacje do ochrony czeskich wód, i 45 mln euro odszkodowania, no i 68 mln euro kar od TSUE. Choć tu ostateczna suma nie jest pewna, bo czeski premier Petr Fiala obiecał, że skargę wycofa, ale dopiero kiedy Polska przeleje odszkodowanie. Wiarygodność naszego rządu jest już legendarna.
* „Nie wyobrażałem sobie nigdy, żeby ulec dyktatowi, nakazowi płynącemu gdzieś z dalekiej Brukseli, dalekiego Luksemburga” – oznajmił Morawiecki. Powiedział to już po podpisaniu umowy ws. Turowa. Podpisał ją, żeby Czesi wycofali skargę z trybunału z Luksemburga. Mało tego, umowa będzie przez ten trybunał nadzorowana.
* „Lekcja z Turowa: warto bronić narodowego interesu, warto opierać się bandyckim presjom” – napisał Michał Karnowski z prorządowego portalu wpolityce.pl. Ta lekcja, Michale, kosztowała polskich podatników ponad 300 mln zł w samych karach. To już tańszy był bukiet dla Beaty Szydło po przegranej 27:1.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS