A A+ A++

„Na wszystkich lekarzach, pielęgniarkach, położnych spoczywa w tym okresie szczególna odpowiedzialność. Trzeba bardzo uważać, co się robi i mówi” – tak dyrektor Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego w Nowym Targu wytłumaczył, dlaczego zwolnił dyscyplinarnie położną, która na swoim Facebooku napisała, że sama musiała sobie uszyć maseczkę ochronną, bo szpital nie zapewnił jej podstawowego zabezpieczenia. „Przecież ja nie wiem, czy pacjentka jest zdrowa, nawet nie wiem, czy ja jestem zdrowa” – tłumaczyła Renata Piżanowska. Wrzuciła też swoje zdjęcia: twarzy w maseczce domowej roboty i zniszczonych ciągłym myciem i dezynfekowaniem rąk.

Dyrektor nowotarskiej placówki uznał, że ten wpis „jest po prostu nie do przyjęcia”. „Na oddziale nie brakowało masek i nie ma powodu robić ich samemu” – napisał, wyrzucając położną.

Zrobił to, powołując się na poczucie odpowiedzialności personelu medycznego. Tyle tylko, że rozumie je zupełnie opacznie. Bo Renata Piżanowska, ale także wszyscy inni, którzy w mediach społecznościowych opisują swoją pracę w czasie epidemii koronawirusa, zachowują się niezwykle odpowiedzialnie. Są sygnalistami, którzy głośno opowiadają o tym, co naprawdę się dzieje w szpitalach, na SOR-ach i w pogotowiu ratunkowym. Zwracają uwagę, jak bardzo wszystkiego tam brakuje i jak niebezpieczna jest praca w takich warunkach. I dla pracowników ochrony zdrowia, i dla pacjentów.

Najświeższe informacje o epidemii koronawirusa. Zakaz wychodzenia z domu. Rząd wprowadza nowe zasady kwarantanny

„Przyczyną rozwoju pandemii koronawirusa było – w głównej mierze – zagłuszanie chińskich lekarzy mających pierwszy kontakt z nowym, śmiertelnym wirusem. Za próby wyciszania prawdziwych informacji o przygotowaniu do walki z koronawirusem, w demokratycznym państwie powinny grozić poważne sankcje karne”– napisał na swoim profilu na Facebooku dr Bartosz Fiałek, przewodniczący Regionu Kujawsko-Pomorskiego OZZL, już po dyscyplinarnym zwolnieniu położnej z Nowego Targu. A na Twitterze dopisał: to dlatego uciszanie prawdy może być bolesne w skutkach. I dodał, że łączy się z położną, sam też doświadczył szykan.

Zaledwie dzień wcześniej Fiałek wrzucił taki post: „Miarą niewydolności ochrony zdrowia i nieudolności Państwa jest liczba zbiórek i apeli dyrektorów oraz pracowników placówek medycznych dotyczących dostarczania im brakujących środków ochrony indywidualnej”.

– Dostałem zakaz wypowiedzi. Muszę posiedzieć cicho przez jakiś czas – słyszę od aktywnego do tej pory w mediach społecznościowych lekarza. Nie chce powiedzieć, kto go uciszył. – Na razie nie mogę – przeprasza.

– Afera się zrobiła z tym artykułem. Nie chciałbym już po wszystkim szukać pracy – dodaje inny ratownik, gdy opisałam, że w jego pogotowiu dramatycznie brakuje sprzętu ochronnego, a zwykli ludzie natychmiast zaczęli go ratownikom dostarczać. I tłumaczy, że już nie będzie się wypowiadał do mediów, bo – jak mówi – od jakiegoś czasu jest tak, że nie warto się wychylać.

Zobacz więcej: Koronawirus w Grójcu: 40 przypadków, głównie w szpitalach

Podobne sygnały płyną ze szpitala MSWiA w Warszawie, gdzie personel otrzymał ostrzeżenie: nie wolno skarżyć się na braki.

– Dotarłem do punktu, w którym moja praca będzie ode mnie wymagała wiele odwagi cywilnej. Już wymaga. Dotarłem do punktu, gdy muszę głośno powiedzieć o tym, jak to wygląda u mnie. Jeżeli nikt nie powie o tym głośno, to nikt nam nie pomoże – powiedział mi Janek Świtała, ratownik medyczny, który głośno, od dawna i pod nazwiskiem punktuje problemy polskiej ochrony zdrowia. A teraz ma pełne ręce roboty, bo epidemia koronawirusa pokazała, jak poważne są to problemy. „Głośniej, głośniej!” – pisze Świtała na swoim Facebooku, wrzucając kolejne relacje z całej Polski, z których wynika, że sytuacja jest coraz bardziej dramatyczna, a medykom brakuje wszystkiego: masek, kombinezonów, gogli. – I już podejrzewam, że dwa miesiące po końcu epidemii dostanę wypowiedzenie z pracy – przewiduje.

I to jest teraz nasz obowiązek: dopilnować, by nikt mu tego wypowiedzenia nie wręczył. To jest nasz, obywateli, obowiązek, by go za tę odwagę mówienia trudnej prawdy nie karać, ale żeby mu za nią podziękować. Bo to dzięki niemu i innym sygnalistom wiemy, co naprawdę dzieje się w polskiej ochronie zdrowia. To dzięki nim wszystkim uruchomiła się lawina pomocy dla placówek ochrony zdrowia. Zamożni Polacy przekazali im pieniądze, firmy sprzęt medyczny i ratunkowy, a zwykli ludzie szyją maseczki, których tak bardzo brakowało położnej z Nowego Targu i tysięcy innych szpitali.

Położna Renata Piżanowska nie podpisała wypowiedzenia. Nie zgadza się z nim i zamierza dochodzić swoich praw w sądzie pracy. Pewnie wygra, bo przecież powiedziała prawdę. Zachowała się po prostu odpowiedzialnie.

Czytaj także: Jak powstał koronawirus? Jak długo może potrwać pandemia? Odpowiadamy na te i inne pytania

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKonsultujemy-realizacja zadania wybranego w ramach budżetu obywatelskiego 2020
Następny artykułTylko co drugi fotel w autobusie może być zajęty