Trwająca pandemia koronawirusa oraz duży wzrost liczby zachorowań powodują zaniepokojenie wśród mieszkańców. Konieczne stało się wprowadzenie dodatkowych obostrzeń, które powinny poskutkować ograniczeniem rozprzestrzeniania się wirusa. Czytelnicy zwracają się do redakcji z opiniami i uwagami odnośnie wprowadzonych rozwiązań. Dlatego postanowiliśmy zapytać, co o nich myślą nasi samorządowcy. Odpowiedzi udzieliła nam dwójka legionowskich radnych
Jak ocenia Pan wprowadzenie od soboty (7 listopada) kolejnych obostrzeń w zw. z pandemią koronawirusa?
Mam wrażenie, że aktualne działania rządu, to decyzje podejmowane z dnia na dzień, bez długofalowego planu. Sytuacja w kraju, ale i na świecie dowodzi, że pokonanie koronawirusa nie będzie łatwe i musimy być przygotowani na jeszcze długą jego obecność w naszym życiu. To oczywiście dotyczy także gospodarki. Wprowadzenie od 7 listopada br. nowych ograniczeń oceniane jest przez przedsiębiorców branż najbardziej nimi dotkniętych, jako przysłowiowy „gwóźdź do trumny”. Obawiają się i słusznie, że rząd nie będzie miał wystarczających środków na pomoc finansową, aby firmy mogły pokryć stałe koszty działalności: wynajem lokali, raty leasingowe, czy kredytowe, wynagrodzenia pracowników itd. To samo dotyczy instytucji kultury. Nie zawsze te decyzje wydają się być racjonalne. Trudno wytłumaczyć zamykanie szkół z wyłączeniem najmłodszych uczniów, wyłączenie przedszkoli i żłobków, kiedy z informacji służb sanitarnych wynika jednoznacznie, że właśnie najmłodsze dzieci, są teraz środowiskiem rozprzestrzeniania się koronawirusa. Wydawało się, że wiosną jesteśmy na dobrej drodze do ograniczenia skali zachorowań, ale późniejsze działania rządu, czy też ich brak doprowadziły do powrotu epidemii ze zdwojoną siłą.
Czy Pana zdaniem rząd dobrze przygotował kraj do II fali pandemii koronawirusa?
Niestety w działaniach rządu brak konsekwencji. Wiosenny lockdown, który tak mocno dotknął wiele branż i związanie z nim olbrzymie wydatki na kolejne tarcze antykryzysowe zostały zaprzepaszczone z powodu doraźnych interesów politycznych wynikających z wyborów prezydenckich. Była realna szansa utrzymanie poziomu zachorowalności w ryzach, ale pamiętnie słowa premiera Morawieckiego – cyt. „Cieszę się, że coraz mniej obawiamy się tego wirusa, tej epidemii i to jest dobre podejście, bo on jest w odwrocie. Już teraz nie trzeba się jego bać.” – doprowadziły do kompletnego rozluźnienia dyscypliny i praktycznie powszechnego ignorowania obostrzeń sanitarnych. Straciliśmy czas wakacji na przygotowanie sił i środków do walki z epidemią, chociaż już wiosną specjaliści ostrzegali, że jesienią obciążenie służby zdrowia wzrośnie z uwagi na sezonowe choroby. Rząd zignorował te ostrzeżenia. Teraz próbuje nadrabiać opóźnienia organizując nowe szpitale, ale zwiększenie liczby łóżek może być niewystarczające, gdyż brakuje personelu medycznego. Brakowało go jeszcze przed epidemią. Lekarze protestowali, zwracali uwagę na braki kadrowe i konieczność pracy ponad siły, ale wówczas rządzący nie chcieli ich słuchać.
Jak ocenia Pan ogłoszenie decyzji o zamknięciu cmentarzy na kilka godzin przed dniem Wszystkich Świętych?
Ta decyzja, to przykład działania rząd podejmowanych z dnia na dzień o czym wspominałem. O zamknięciu cmentarzy dowiedzieliśmy się w ostatniej chwili. Zaskoczyła ona nie tylko nas, ale także producentów kwiatów i handlowców. Później próbowano ratować ich z tarapatów finansowych, w które zostali wpędzeni, ale ze słabym skutkiem. Wystarczyło uprzedzić o planowanym zamknięciu cmentarzy dwa tygodnie wcześniej, wówczas odwiedziny grobów rozłożyłyby się w czasie, zapewniając bezpieczeństwo epidemiologiczne, a przedsiębiorcy mogliby sprzedaż swój towar. Mam wrażenie, że rząd przestał panować nad sytuacją, stąd też takie decyzje. Nagłe, powodowane potrzebą chwili, nie będące elementem zaplanowanej strategii walki z epidemią.
Bogdan Kiełbasiński
Komentarze
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS