Strzelił gola, miał udział przy drugiej bramce w ligowym klasyku Legia – Lech. Jego wejście na boisko bez wątpienia wpłynęło na losy meczu. Skąd wziął się Kacper Skibicki?
Piękna historia. Anonimowy piłkarz, debiutant w klubie i lidze zostaje bohaterem jednego z najważniejszych meczów w rundzie, być może w całym sezonie. Do tego na pozór wszystko działo się przypadkiem. Skibicki dołączył do treningów pierwszej drużyny w ubiegłym tygodniu, tylko dlatego, że młodzieżowcy Michał Karbownik i Bartosz Slisz musieli poddać się izolacji. Z Lechem wszedł do gry w 60. minucie, bo zawiódł Maciej Rosołek, a zespół potrzebował na boisku młodzieżowca.
A potem wiadomo. Gol – piękne uderzenie z 11. metra – dający wyrównanie. W ostatniej minucie jego podanie pozwoliło warszawskiej drużynie przeprowadzić decydującą akcję po której Rafael Lopes strzelił zwycięską bramkę. Legia pokonała 2-1 Lecha Poznań.
Ale w piłce nożnej nie wszystko dzieje się przypadkiem. Bo w przypadku “Kacperka”, jak miło powiedział o nim po meczu trener Czesław Michniewicz, biorąc pod uwagę fakty z ostatnich dni tak można byłoby sądzić. Ale jest trochę inaczej.
Michniewicz, choć w Legii pracuje dopiero drugi miesiąc, Skibickiego poznał długo wcześniej. Nie, wcale nie prowadził żadnego z klubów, w którym grał do tej pory nastoletni pomocnik mistrzów Polski – Pomowca Kijewo Królewskie, Olimpii Grudziądz, Pogoni Siedlce. Dwa lata temu Michniewicz, wówczas szkoleniowiec młodzieżówki, po raz pierwszy zobaczył Kacpra Skibickiego na boisku. Przyjechał obejrzeć mecz Pucharu Polski w Grudziądzu, w którym Olimpia grała z Wisłą Płock. Gospodarze przegrali sromotnie 2-7. Obecny szkoleniowiec Legii chciał przyjrzeć się zupełnie innemu piłkarzowi, ale jego uwagę zwrócił właśnie Skibicki, który w tym spotkaniu strzelił gola.
– To wtedy trener Michniewicz polecił Kacpra do młodzieżówki (do lat 18 – przyp. ok). Niedługo potem w niej zagrał – opowiada Interii prezes Olimpii Grudziądz Tomasz Asensky. W tym czasie, na początku 2019 roku, został sprzedany do Legii i z powrotem wypożyczony do Olimpii.
Do Grudziądza Skibicki trafił z małego klubu LZS Pomowiec Kijewo Królewskie. Do zespołu juniorów sprowadził go Piotr Borkowski. Możliwości młodego piłkarza szybko dostrzegł ówczesny trener pierwszej drużyny Mariusz Pawlak. – Zauważyłem potencjał motoryczny, ale też niebanalną technikę, krótkie prowadzenie piłki, solidny strzał, jego wielką zaletą było to, że grał równie dobrze obiema nogami, nie bał się pojedynków jeden na jeden. Chłopak się wyróżniał – opowiada Mariusz Pawlak.
W inny sposób chwali go prezes Olimpii. – Był przebojowy, szybki, wprowadzał taką dobrą energię do zespołu, powiew świeżości. Jedyne co mu można było zarzucić to to, że słabo broni, ale nadrabiał tę wadę ogromnym potencjałem w ofensywie – mówi Tomasz Asensky.
Dokładna kwota transferu Skibickiego do Legii nie jest znana. “Transfermarkt” podaje, że wyniosła 50 tys. euro. – Nie chcę mówić o sumie odstępnego, ale w poniedziałek, gdy przyszedłem do klubu wziąłem kontrakt do ręki i sprawdziłem, czy coś z tego transferu nam się nie należy – zaznacza prezes drugoligowej Olimpii.
– I należy się? – zapytałem.
– Będziemy mocno trzymali za Kacpra kciuki – odpowiedział Tomasz Asensky.
Nie wiadomo, jak ta historia się zakończy. Początek jest znakomity. To nie tylko bramka w debiucie, asysta drugiego stopnia, ale też dobre inne statystyki – 100 procentowa celność podań, cztery na cztery udane dryblingi.
– Mam nadzieję, że to nie był jego najlepszy mecz w życiu. Nie chcę przewidywać przyszłości, bo nikt z nas nie wie, jak ta kariera się potoczy, ale widzę w nim wielki potencjał. Mam nadzieję, że ludzie, którzy są wokół niego pomogą mu w rozwoju – zapowiada Mariusz Pawlak.
– Po meczu napisałem wiadomość do trenera Michniewicza z gratulacjami i przypomniałem ten mecz z Wisłą Płock sprzed dwóch lat. Życie bywa zaskakujące. Taki przypadkowy mecz, może zmienić losy jednego piłkarza. Mam nadzieję, że tak będzie w przypadku Kacpra – mówi Tomasz Asensky.
– Cieszę się razem z nim i jego bliskimi – skomentował występ 19-letniego pomocnika Czesław Michniewicz.
Po meczu padli sobie w objęcia. Gdyby nie obecność Michniewicza na meczu w Grudziądzu przed dwoma laty, być może nie byłoby Skibickiego w młodzieżówce, w Legii, nie byłoby gola w debiucie na Łazienkowskiej z Lechem. A tak historia piłkarza, która na dobre rozpoczęła się w październiku 2018 roku w Grudziądzu kontynuowana jest teraz w Warszawie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS