A A+ A++

Mateusz Jachlewski: Zdecydowanie tak. Nawet w niedzielę rozmawiałem z żoną, że te 14 lat minęło bardzo szybko. Pewnie też dlatego, że każdy sezon był inny, mieliśmy swoje cele. W życiu bym jednak nie przypuszczał, że w Vive będę grał tak długo.

– Do mnie takie informacje nie dotarły. W tamtym sezonie, od grudnia do czerwca, grałem z uszkodzonym łokciem. Nie chciałem jednak opuszczać drużyny w ważnym momencie, dlatego dopiero po ostatnim meczu finałowym prosto z Płocka pojechałem do Poznania na zabieg.

Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Gazeta

Odchodzisz, bo zdecydowały tylko względy rodzinne?

– Tak. Moja rodzina rok temu wyjechała do Gdańska. Rok można wytrzymać, ale nie chcę fundować sobie kolejnych miesięcy bez bliskich. Wracając po treningach do pustego domu, nie czułem się komfortowo.

Miałeś ciężki moment w Kielcach, dość klubu i myślałeś nad odejściem?

– Nie. Kilka razy pojawiła się szansa na zmianę klubu, ale ostatecznie zawsze zostawałem w Kielcach. Nigdy nie miałem myśli, że muszę coś zmienić, bo nie mogę w Kielcach wytrzymać.

Czemu nie zdecydowałeś się na ofertę z Niemiec?

– Żona zaszła w ciążę i zdecydowaliśmy, że zostaniemy w Polsce.

Gdybyś mógł cofnąć czas, coś zrobiłbyś inaczej?

– Nie. Kilka dni temu mocno się nad tym zastanawiałem i niczego nie żałuje. Wprost przeciwnie. Cieszę się, że grałem w Kielcach, że kolejni trenerzy i prezes Bertus Servaas we mnie wierzyli. Zdobyłem wiele tytułów, zawsze walczyliśmy o mistrzostwo Polski, a od kilku lat naszym celem jest Final Four Ligi Mistrzów.

Może jednak nie zgodziłbyś się na zmianę pozycji, by mieć więcej goli, asyst i do dziś byłbyś rozgrywającym?

– Na początku kariery fajnie było rzucać dużo bramek. Od pewnego momentu była to jednak dla mnie sprawa drugorzędna. Mogłem nie zdobyć gola, ale najważniejsza była wygrana zespołu.

Prezes Bertus Servaas mówi o tobie: To wielki człowiek, klubowa legenda, niewidoczny bohater.

– Wydaje mi się, że zawsze starałem się wykonywać swoje zadania na boisku. Nie za bardzo interesowało mnie, czy będę noszony na rękach. Zawsze punktem odniesienia było zadowolenie z mojej pracy trenera, prezesa i drużyny.

Alexander Petersson kontra Mateusz Jachlewski i Karol Bielecki podczas meczu Vive Tauron Kielce - Rhein-Neckar LowenAlexander Petersson kontra Mateusz Jachlewski i Karol Bielecki podczas meczu Vive Tauron Kielce – Rhein-Neckar Lowen PAWEŁ MAŁECKI

W 2007 i 2008 byłeś najlepszym strzelcem Vive w ekstraklasie, ale potem kibice psioczyli na twoją nieskuteczność. W ostatnich latach w tym elemencie zdecydowanie się poprawiłeś. Skąd ta sinusoida?

– W karierze każdego sportowca zdarzają się momenty, kiedy forma się waha. Nie można cały czas być na szczycie. Jesteśmy tylko ludźmi. Jeśli coś mi nie wychodziło, starałem się to poprawiać na treningach.

Top 3 meczów w Vive, których nigdy nie zapomnisz?

– Oczywiście wygrany finał Ligi Mistrzów w Kolonii, pierwsze mistrzostwo i Puchar Polski. To były momenty, których nigdy się nie zapomni. Te pierwsze tytuły zawsze są wyjątkowe.

Jesteś klubowym rekordzistą w liczbie zdobytych złotych medali mistrzostw Polski (11). Twój rekord jest praktycznie niezagrożony.

– Myślę, że śrubowanie rekordów nie jest najważniejsze. To sprawa drugorzędna. Jeśli jednak ktoś mnie pobije albo będzie blisko, to będę mu kibicował.

Jak to się robi, że ma się takie zdrowie jak ty? Kontuzje można ci policzyć na palcach jednej ręki.

– Starałem się zawsze profesjonalnie podchodzić do uprawiania sportu, odżywiania, dbania o siebie. Wychodziłem z założenia, że jeśli ktoś dał mi szansę, podpisał ze mną umowę, to nie chcę stracić jego zaufania. Wiedziałem też, że im większym będę profesjonalistą, tym dłużej pogram w piłkę ręczną.

W Kielcach pełniłeś arcyważną rolę w obronie. Kiedy pierwszy raz zetknąłeś się z grą na jedynce?

– W Gdańsku w Szkole Mistrzostwa Sportowego, w kadrze młodzieżowej czy AWF-ie. Od początku dobrze czułem się na tej pozycji.

Potem miałeś w niej przerwę, bo Bogdan Wenta 5-1 nie preferował. Wróciłeś do tego systemu po przyjściu Talanta Dujszebajewa. Co najtrudniej było zrozumieć w tym systemie?

– Ciężko wybrać jeden element. W obronie 5-1, którą stosowaliśmy, każdy musiał wypełnić założenia taktyczne bezbłędnie. Najważniejsza jest komunikacja i zaufanie do kolegi, który stoi obok.

Był taki zawodnik, przeciwko któremu wyjątkowo nie lubiłeś grać?

– Zawsze łatwiej mi się grało przeciwko silnym i wysokim niż niskim i szybkim graczom. Pamiętam, że na mistrzostwach Europy w 2008 roku w Norwegii bardzo ciężko było mi zatrzymać indywidualnie Chorwata Ivana Balicia. Był starszy, bardziej doświadczony.

Zydroń, Nat, Chodara, Kostrzewa, Gliński, Tomczak, Strlek, Fernandez – z nimi grałeś na skrzydle. Który był najlepszy?

– Najdłużej grałem z Manuelem i według mnie najlepiej się uzupełnialiśmy.

Co sądzisz o Cezary Surgielu, który ma zastąpić Cię w Kielcach?

– Jest szybki i ma dobrze ułożoną rękę do rzutu. Czarek jest młodym zawodnikiem, więc jeszcze ma czas na ulepszanie swoich umiejętności.  A im więcej takich zdolnych graczy dostanie szansę występować w PGNiG Superlidze, tym lepiej. Życzę mu jak najlepiej.

Trening piłki ręcznej w ramach obozu sportowego MJSP CampTrening piłki ręcznej w ramach obozu sportowego MJSP Camp PAWEŁ MAŁECKI

Czego najbardziej będzie ci brakować z Kielc?

– Wszystkiego po trochu: atmosfery, kontaktu z kolegami, treningów w Hali Legionów. Spędziłem tu przecież kawał czasu, całe moje dorosłe życie.

Co teraz? Zagrasz w Gdańsku?

– Jestem zdrowy i czuję, że mógłbym jeszcze pograć. Nie wiadomo jednak, kiedy liga ruszy, więc w obecnej sytuacji trudno jest cokolwiek planować. Dlatego to pytanie wolałbym usłyszeć w czerwcu albo w lipcu. Czas pokaże, jak to wszystko się ułoży.

W przyszłości chciałbyś być trenerem młodzieży. A czemu nie seniorów?

– Miałem możliwość prowadzenia treningów z młodzieżą podczas wakacyjnych campów, które od trzech lat organizujemy razem z Michałem Jureckim. To niewielkie doświadczenie, ale czerpałem z tego mnóstwo satysfakcji i świetnie się w tym czułem. Na seniorów może kiedyś przyjdzie czas.

Co myślisz o nowych terminach Ligi Mistrzów ustalonych przez EHF?

– Raczej do tych meczów nie dojdzie i chciałbym, by tak się stało. Ciężko będzie bowiem drużynom wejść na wysoki poziom Ligi Mistrzów po tych indywidualnych, domowych, treningach zawodników. Ryzyko kontuzji byłoby zbyt duże. Na wszystko potrzeba czasu.

Jako zespół podejmiecie jakąś decyzję, by pomóc klubowi w okresie pandemii koronawirusa?

– Nawet jakbyśmy mieli w jakiś sposób pomóc klubowi, to jestem za tym, by takie informacje zostały w drużynie.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZmiana harmonogramu odbioru odpadów komunalnych!
Następny artykułWłochy: w Bergamo powstaje szpital polowy