A A+ A++

Po wczorajszym sprincie wydawać by się mogło, że Ferrari nie ma większych szans z Red Bullem w Austrii, ale ich tempo wyścigowe zarówno na średnim, jak i twardym ogumieniu okazało się wyjątkowo dobre co pozwoliło ekipie z Maranello w większym stopniu kontrolować przebieg wydarzeń na torze. Scuderia uniknęła też większych wpadek strategicznych, mimo iż ponownie sporo ryzykowała, ale nie uniknęła awarii w swoim drugim aucie.

Pogoda nie włączyła się do dzisiejszej rywalizacji w Austrii, ale ciemne chmury na horyzoncie przez chwilę mogły trochę postraszyć kierowców.

Gdy pięć czerwonych świateł zgasło, zarówno Verstappen, jak i Russell ruszyli w tempo. Tym razem Charles Leclerc nie dał się zaskoczyć swojemu partnerowi, a Hiszpan musiał skupić się na walce z Russellem, który w czwartym zakręcie, na wyjściu tracił Sergio Pereza. Meksykański zawodnik przeżył deja vu z zeszłego roku i wylądował na poboczu, aby kilkanaście okrążeń później i tak wycofać się z wyścigu na skutek usterki. Małą osłodą dla niego był więc fakt, że Brytyjczyk za swój manewr dostał później od sędziów 5 sekund kary.

Max Verstappen przez pierwsze okrążenia zdołał utrzymać prowadzenie, ale gdy tylko kierowcy mogli zacząć korzystać z systemu DRS, widać było, że szybkość czerwonych bolidów jest zdecydowanie większa. Charles Leclerc nie miał większych problemów, aby na 12. okrążeniu po raz pierwszy w tym wyścigu wyprzedzić na torze Verstappena w czwartym zakręcie.

Okrążenie później Holender zjechał do boksu po komplet twardego ogumienia, podczas gdy Ferrari pozostawiło swoich zawodników na torze, wydłużając ich pierwszy przejazd. Ich kibicom zapewne zadrżały przez chwilę serca, patrząc na to co strategicznie wyprawiał ich zespół w ostatnich wyścigach.

Ostatecznie jednak ekipa Ferrari nieźle rozegrała wyścig, jedynie opóźniając swoje zjazdy względem Red Bulla.

Leclerc do swoich mechaników zjechał dopiero na 26. okrążeniu również zmieniając opony z średnich na twarde, a na kolejnym okrążeniu manewr ten powtórzył Carlos Sainz.

W ten sposób Holender ku uciesze swoich licznie zgromadzonych na trybunach kibiców ponownie objął prowadzenie ale nie na długo, gdyż już na 33. okrążeniu Leclerc dopadł go i wyprzedził.

Po utracie pozycji na torze Red Bull wezwał swojego kierowcę na drugi pit stop, a gdy wydawało się, że Ferrari będzie próbowało pokonać dystans wyścigu na tylko jeden pit stop, na 50. okrążeniu wezwało Lelclerca do boksu, a okrążenie później Sainza. Kierowcy Ferrari ponownie spadli w klasyfikacji wyścigu za Verstappena i równie szybko po raz kolejny Leclerc wyszedł na prowadzenie.

Carlos Sainz miał już powtórzyć manewr swojego zespołowego kolegi, siedział na skrzydle Verstappena, aby przed 4 zakrętem na 57. okrążeniu doszło w jego aucie do usterki silnika. Hiszpan zatrzymał się na stromym poboczu, a jego auto zaczęło się palić. Zawodnik Ferrari nie chciał opuścić bolidu, aby uniknąć jego stoczenia się, a porządkowi nie potrafili sprostać zadaniu i szybko zablokować koła Ferrari, które w pewnym momencie stanęło w dużych kłębach dymu.

Na torze pojawiała się wirtualna neutralizacja, a Verstappen i Leclerc wykorzystali tę okazję do zmiany ogumienia po raz trzeci, tym razem zakładając średnie opony.

Nie był to jednak jedyny dramat Ferrari w tym wyścigu. Na ostatnich kilku okrążeniach Leclerc przez radio zaczął narzekać na zacinający się pedał gazu i problemy ze zrzucaniem biegów. Jego przewaga nad Verstappenem topniała w oczach, ale ostatecznie udało się dowieźć do mety zwycięstwo. Ferrari wygrało więc na austriackiej ziemi po raz pierwszy od 2003 roku kiedy to na torze A1 Ring (dawny Red Bull Ring) triumfował Michael Schumacher. Dla Leclerca było to pierwsze zwycięstwo od GP Australii.

Austriacki tor potwierdził, że jest świetnym miejscem do ścigania. Wbrew pozorom jego charakterystyka, mimo krótkich zakrętów, sprzyja również nowym bolidom. Oprócz zaciętej walki o zwycięstwo znacznie więcej akcji działo się dzisiaj w środku stawki. Na dystansie wyścigu świetne pojedynki toczyli między innymi Fernando Alonso, Kevin Magnussen i Mick Schumacher, który stawiał opór zarówno Lewisowi Hamiltonowi, jaki Maksowi Verstappenowi.

Dwukrotny mistrz świata reprezentujący barwy Alpine na jednym z okrążeń między trzecim i czwartym zakrętem porwał się na wyprzedzenie Yukiego Tsunody, który na delikatnym łuku wypchnął go na trawnik. Nie przeszkodziło to jednak mistrzowi w dokończeniu manewru a przed hamowaniem do czwórki pogrożenie jeszcze placem Japończykowi i powiedzenie mu, że tak się nie robi.

Wyścigu na Red Bull Ring nie udało się ukończyć zarówno jedynemu Ferrari (Sainz), jak i jednemu Red Bullowi (Perez), a do tego szacownego grona dołączył jeszcze Nicholas Latifi z Williamsa.

Na podium obok Leclerca i Verstappena po raz trzeci z rzędu stanął Lewis Hamilton, który finiszował 17 sekund przed zespołowym kolegą, Georgem Russellem.

Esteban Ocon był piąty i zamykał stawkę, która nie dała się zdublować na krótkiej pętli toru. Mick Schumacher w niedzielę potwierdził to, co próbował tłumaczyć wszystkim po wczorajszym sprincie. Niemiec był wyraźnie szybszy od swojego bardziej doświadczonego kolegi z zespołu, Kevina Magnussena i ukończył rywalizację na szóstym miejscu, przed Norrisem i drugim Haasem.

Czołową dziesiątkę zamykali Ricciardo i Alonso.

Na torze nie pojawił się samochód bezpieczeństwa, nawierzchnia była sucha, a wyścig i tak okazał się przednim widowiskiem dla kibiców. Jedynym cieniem mogły się na nim położyć decyzje sędziowskie, które co chwilę ostrzegały lub karały kierowców 5 sekundami za przekraczanie limitów torów. Szczęśliwe ścisła czołówka zdołała uniknąć tych nieprzyjemnych sankcji mimo iż Charles Leclerc i Lewis Hamilton otrzymał biało-czarna flagi, stanowiące ostrzeżenie przed nałożeniem kary czasowej.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDjoković obchodzi rocznicę ślubu. Na korcie sprawił prezent żonie
Następny artykułWojna w Ukrainie. Rosjanie werbują więźniów kolonii karnych. Obiecują amnestię