A A+ A++

Lechia przystępowała do starcia z Wartą, będąc zdecydowanie pod kreską. Przegrała pięć z sześciu ostatnich spotkań, z czego trzy ostatnie u siebie bez zdobytej bramki, a na inaugurację wiosny słabiutko zaprezentowała się w meczu z Jagiellonią Białystok (porażka 0:2). Trener Piotr Stokowiec nie rozdzierał jednak szat, wierząc w pracę, którą jego zespół wykonał zimą, i licząc na znaczną poprawę. Jak się okazało, pomylił się okrutnie…

Zgodnie z zapowiedziami szkoleniowiec Lechii nie przeprowadził rewolucji w składzie. Jedna zmiana była wymuszona (pauzującego za kartki Jakuba Kałuzińskiego zastąpił Tomasz Makowski), druga spodziewana (Kenny Saief za Conrado), trzecia nieoczywista (Bartosz Kopacz za Kristersa Tobersa).

Lechia Gdańsk znów bez mapy

Te roszady w grze Lechii nie zmieniły jednak nic a nic. Gdańszczanie nie potrafili znaleźć sposobu na mocno zakopaną w okolicach własnego pola karnego Wartę. Gra kombinacyjna nie kleiła się w ogóle, więc jedynym pomysłem na rozmontowanie defensywy gości były długie przerzuty, które zazwyczaj padały łupem obrońców, lub równie nieskuteczne wrzutki w pole karne.

Zawodnikiem, który starał się ukręcić bicz z piasku, był Omran Haydary, tyle że był on w swoich poczynaniach niezwykle irytujący. Kiedy już udawało mu się jakieś zagranie (np. świetne przyjęcie piłki po dalekim wykopie Dušana Kuciaka), to za chwilę wybierał najgorszy możliwy wariant na kontynuowanie akcji. Na dodatek zupełnie niewidoczni byli Saief i Maciej Gajos, przez co zupełnie bezrobotny był z przodu Flavio Paixao. Inna sprawa, że Portugalczyk rozgrywał koszmarny mecz.

Wszystko o grze Lechii mówi fakt, że przez pierwsze pół godziny jedynym zagrożeniem bramki Warty był strzał zza pola karnego Tomasza Makowskiego, zresztą w sam środek bramki.

Stałe fragmenty na ratunek

I tak trwała sobie ta radosna kopanina, kiedy nagle Lechia przypomniała sobie o swoim największym atucie, czyli stałych fragmentach gry. Rafał Pietrzak biegał od jednego narożnika do drugiego, aż w końcu precyzyjnie dośrodkował na głowę Michała Nalepy, który popisał się już trzecią skuteczną główką w tym sezonie. Tym samym licznik bez gola na własnym stadionie zatrzymał się na i tak bardzo wstydliwych 311 minutach. A Pietrzak zaliczył szóstą asystę w tym sezonie.

W końcówce pierwszej połowy Nalepa mógł trafić po raz drugi – tym razem nogą – ale po jego strzale piłkę z linii bramkowej wybił Łukasz Trałka. Mimo prowadzenia o grze Lechii nie dało się jednak powiedzieć nic dobrego. To było męczenie futbolu i ból dla oczu gdańskich kibiców. Po prostu koszmar.

Zasłużona kara

Po przerwie było jeszcze gorzej. Lechia wciąż szamotała się w ofensywie, to był naprawdę rzadko spotykany chaos. Na dodatek gospodarze na coraz więcej pozwalali zespołowi Warty, który uwierzył w wywiezienie korzystnego wyniku. Kilka razy zagroził gdańskiej bramce, aż w końcu dopiął swego. Gapiostwo obrońców oraz niezdecydowanie Kuciaka wykorzystał Mateusz Kuzimski, który zgrał piłkę głową, a formalności dopełnił Mariusz Rybicki. Ten gol należał się gościom, gdyż na pewno nie byli w tym spotkaniu zespołem słabszym.

W tym momencie lechiści nieco się ożywili, ale w ich poczynaniach więcej było desperacji niż pomyślunku, przypadku niż jakości, chciejstwa niż faktycznych możliwości. Poza jednym zrywem Nalepy (tak, tak, najgroźniejszym zawodnikiem ofensywnym Lechii był środkowy obrońca), którego dośrodkowania nie sięgnął Gajos, nie byli w stanie realnie zagrozić bramce rywala i musieli pogodzić się ze wstydliwym dla nich remisem 1:1. Nie chodzi nawet o sam wynik, ale o żenującą postawę, brak determinacji, jakiejś pasji w grze. I choć dziś wydaje się to niemożliwe, to jeśli nic się w najbliższym czasie nie zmieni, gdański zespół naprawdę może zawieruszyć się w walce o utrzymanie w Ekstraklasie. A to byłaby prawdziwa kompromitacja.

Lechia Gdańsk – Warta Poznań 1:1 (1:0)

Bramki: Nalepa (33.) – Rybicki (72.).

Lechia: Kuciak – Fila, Kopacz Ż, Nalepa Ż, Pietrzak – Makowski, Kubicki – Haydary (61. Conrado), Gajos, Saief (75. Ceesay) – Flavio Paixao (75. Arak).

Warta: Lis – Spychała (58. Rybicki), Ławniczak, Ivanov, Kiełb – Grzesik, Kopczyński (69. Kupczak), Trałka, Żurawski (83. Janicki), Jakóbowski – Kuzimski Ż.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBielsko-Biała: Protest kobiet – ciąg dalszy – ZDJĘCIA
Następny artykułBielan wyrzucony? “Absolutnie nieprawda, dementuję to!”