Trener Lechii Piotr Stokowiec meczem z Podbeskidziem rozpoczął czwarty rok pracy w gdańskim klubie, co jak na polskie standardy jest wyczynem nie lada. Jest to jakiś powód do świętowania, jednak tak się złożyło, że akurat na mecz w Bielsku nie mógł on wystawić swojego galowego składu. Przede wszystkim brakowało mających problemy zdrowotne dwóch kluczowych graczu ofensywnych – kreatora Kenny’ego Saiefa oraz pędziwiatra Josepha Ceesaya (ponadto nie mogli zagrać kontuzjowany Michał Nalepa oraz pauzujący za kartki Karol Fila).
Lechia Gdańsk nieskuteczna i nieroztropna
Jednak zupełnie inaczej niż przed tygodniem w Mielcu to Lechia zaskoczyła rywala błyskawicznym natarciem w pierwszych minutach. Świetnej sytuacji po rzucie rożnym nie wykorzystał Kristers Tobers, a za chwilę groźnie uderzali Łukasz Zwoliński oraz Flavio Paixao. To wszystko przed upływem 200 sekund gry.
W zespole gości najaktywniejszy w ofensywie był Conrado, jednak Brazylijczykowi początkowo brakowało precyzji w dośrodkowaniach. Widoczny był również Zwoliński, który absolutnie nie trzymał się swojej nominalnej pozycji (prawe skrzydło) i często dublował pozycje napastnika, szukając szczęścia w polu karnym rywala.
Też osłabieni gospodarze (zabrakło m.in. byłego piłkarza Lechii Rafała Janickiego) wielkiego pomysłu na zaskoczenie gdańskiej defensywy nie mieli. W ich poczynaniach raczej dominowały proste środki – długie przerzuty i stałe fragmenty gry. I to przyniosło efekt, choć głównie ze względu na nieroztropność Rafała Pietrzaka. Obrońca Lechii, blokując we własnym polu karnym strzał jednego z rywali, niepotrzebnie uniósł rękę na wysokość głowy i kiedy piłka w nią uderzyła, sędzia nie mógł podjąć innej decyzji – jedenastka. Jej pewnym egzekutorem był Milan Rundić.
Conrado okradziony z asysty, no to sam strzelił gola
Lechia wciąż starała się grać ofensywnie i szybko powinna doprowadzić do wyrównania. Z lewej strony znów urwał się Conrado i wreszcie popisał się bardzo precyzyjnym dośrodkowaniem. Zamykający akcję Zwoliński miał jakieś trzy metry do pustej bramki, ale uderzając na wślizgu, przeniósł piłkę nad poprzeczką. Niewiarygodne, ale dla piłkarzy Lechii to w tym roku nie pierwszyzna. Dwa tygodnie temu w starciu z Górnikiem Zabrze w identycznej sytuacji fatalnie pomylił się Ceesay.
Jednak gdańszczanie jeszcze przed przerwą zdążyli wyrównać. Świetną kontrę wyprowadził Flavio Paixao, który w pewnym momencie jakby stracił koncepcję jej rozegrania, ale ostatecznie idealnie zagrał w tempo do Jarosława Kubickiego. Jego uderzenie Boris Pesković jeszcze obronił, ale nadciągający z odsieczą Conrado zapakował piłkę do bramki.
Zabrakło koncentracji
Po przerwie wciąż więcej konkretów było w grze Lechii. Aktywna cały czas była lewa strona z Conrado i Pietrzakiem, z dystansu niebezpiecznie uderzali Zwoliński oraz rozgrywający kolejny dobry mecz Jan Biegański.
Młodzieżowiec gdańskiego zespołu mógł też zaliczyć niezwykle efektowną asystę, kiedy niczym pocisk wstrzelił piłkę w pole karne. Piłka z dużą siłą trafiła w głowę Flavio, po czym ostemplowała poprzeczkę. Do bardzo efektownej bramki zabrakło tylko trochę szczęścia.
Jednak naprawdę solidna gra Lechii została w końcu nagrodzona. W 85. min z rzutu wolnego bardzo precyzyjnie dośrodkował Pietrzak, a celną główką popisał się Bartosz Kopacz. Dla byłego obrońcy Zagłębia Lubin był to pierwszy gol zdobyty w barwach Lechii.
W tym momencie trzy punkty wydawały się pewne, jednak lechiści byli dziś bardzo rozkojarzeni. Na dwie minuty przed końcem kompletnie nie zrozumieli się Tobers oraz Mateusz Żukowski. Ten pierwszy odpuścił, a ten drugi nie doskoczył do Kamila Bilińskiego, który nagle miał bardzo dużo miejsca, żeby poprawić sobie piłkę i mocnym strzałem zza pola karnego pokonał Kuciaka.
To jednak nie był koniec szans dla Lechii, gdyż w doliczonym czasie gry po świetnym zagraniu Kubickiego świetnie w polu karnym zachował się Flavio, który ładnie zwiódł obrońcę, ale mając przed sobą tylko Peskovicia, trafił prosto w niego.
Reasumując, Lechia bardziej straciła dwa punkty, niż zdobyła jeden. Fortuna, która tak sprzyjała jej przed tygodniem w Mielcu, tym razem się od niej odwróciła. Chociaż tak naprawdę zabrakło nie tyle szczęścia, co zwyczajnie koncentracji i podjęcia odpowiednich decyzji w kluczowych momentach. A taka strata punktów boli najbardziej.
Podbeskidzie Bielsko-Biała – Lechia Gdańsk 2:2 (1:1)
Bramki: Rundić (31. karny), Biliński (88.) – Conrado (45.), Kopacz (85.)
Podbeskidzie: Pesković – Modelski, Baszłaj, Rundić, Mamić (86. Sierpina) – Bieroński Ż (46. Sitek), Rzuchowski – Tulio (46. Kocsis), Hora (74. Marzec), Miaukuszko (46. Biliński) – Roginić.
Lechia: Kuciak – Kopacz, Maloca, Tobers Ż, Pietrzak – Biegański – Zwoliński (83. Haydary Ż), Kubicki, Gajos (77. Makowski), Conrado (70. Żukowski) – Flavio Paixao.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS