A A+ A++

Lechia rozegrała tej wiosny kilka naprawdę dobrych meczów, w których na jej grę patrzyło się z przyjemnością. Jednak, kiedy nadeszły decydujące momenty sezonu, trener Piotr Stokowiec znów postawił na skrajny pragmatyzm. W trzech ostatnich spotkaniach – z Piastem Gliwice (2:2), Lechem Poznań (0:3) oraz Legią Warszawa (0:1) – jego zespół wyczekiwał na rozwój wypadków i na to, co zaproponuje rywal. Tylko w początkowej fazie meczu z Lechem wysoko podszedł pressingiem i wywarł presję na rywalu, ale szybko cofnął się na z góry upatrzone pozycje. 

Lechia Gdańsk wyczekuje co zrobi rywal

W starciach z Piastem i Legią (o meczu z Lechem nie ma co się rozwodzić, gdyż był po prostu beznadziejny), Lechia budziła się po stracie bramki. Dopiero wówczas zaczynała wykazywać jakąkolwiek ofensywną inicjatywę. Jednak wcześniejsze minuty były już bezpowrotnie stracone. A szkoda, bo zarówno z Piastem, jak i w końcówce meczu z Legią gdański zespół pokazywał, że może przycisnąć każdego rywala, że jeśli wskazówka choć trochę wychyli się na stronę ofensywy, to jednak potrafi stwarzać sytuacje. 

Oczywiście Lechia ma w ostatnich tygodniach swoje kłopoty kadrowe, są kontuzje, kartki, pojawiła się grypa żołądkowa. Jednak przy tym wszystkim nastawienie zespołu jest po prostu zbyt bojaźliwe.

– Szkoda, bo byliśmy w stanie ten mecz spokojnie zremisować – mówił po spotkaniu z mistrzem Polski trener Stokowiec. Aż chciałoby się dopytać: a dlaczego nie wygrać? Dlaczego w meczach z Legią celem zespołu zawsze musi być tylko remis? Niestety w dobie zdalnych konferencji prasowych jest to niemożliwe.

Jeden celny strzał w dwóch meczach

Oczywiście szkoleniowiec Lechii ma rację w tym sensie, że Flavio Paixao trafił w słupek, że Karol Fila spartaczył świetną sytuację bramkową po ładnym dośrodkowaniu Żarko Udovicicia, że jedyny gol dla Legii padł po rzucie karnym podyktowanym za drugi już w ciągu dwóch meczów niepotrzebny faul Mario Malocy.

Jednak tak naprawdę Legia nie została postawiona przez gdańszczan pod ścianą, nie została absolutnie niczym zaskoczona. Rozgrywała mecz na własnych warunkach i w końcu dopięła swego, choć tak naprawdę nic wielkiego nie pokazała. Zresztą podobnie jak kilka dni wcześniej Lech. Lechia w tych dwóch spotkaniach oddała raptem jedno celne uderzenie, na dodatek kompletnie niegroźne – z 30 metrów, piłka ledwo doleciała do bramki. Jedno! A prób miała w sumie raptem trzynaście. 

Dla porównania walcząca o utrzymanie Stal Mielec w trzech ostatnich meczach strzelała na bramkę rywali 51 razy, z czego celnych było 17 uderzeń. Jednak po spotkaniu z Legią na pytanie, czemu jego zespół zaczyna mecze tak defensywnie, trener Stokowiec odpowiedział następująco:

– Nie zgodzę się z taką opinią, bo pierwsze pół godziny w Poznaniu to było wysokie podejście z naszej strony i dominowaliśmy grając ofensywnie. Trzeba jednak patrzeć, z kim się mierzymy, żeby taki mecz nie skończył się w pierwszej połowie. Rozbijają nas detale i nie zgodzę się z opinią, że nie gramy ofensywnie. Wychodzimy z dwójką napastników, co potwierdza, że chcemy grać do przodu i chcemy stwarzać sytuacje. Mamy swoje ograniczenia, zapominamy już, że w ostatnich czterech meczach mieliśmy spore braki kadrowe, ale ta drużyna w swoim normalnym składzie będzie groźna dla wszystkich. Nie zawsze się to udaje, ale grając dwójką napastników dajemy dowód, że chcemy dawać radość kibicom, grać ofensywnie o jak najwyższe cele. Wiem, że teraz musimy przełknąć gorzką pigułkę, ale nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa i wierzę, że jesteśmy w stanie wygrać trzy pozostałe do końca sezonu mecze – tłumaczył szkoleniowiec Lechii.

Te trzy mecze to wyjazdowe starcie z Wisłą Płock (najbliższy piątek, godz. 18 – transmisja w Canal+Sport), następnie u siebie z Cracovią (8 maja, godz. 17.30) i w ostatniej kolejce z Jagiellonią Białystok na wyjeździe (16 maja, godz. 17.30). Lechia zajmuje obecnie 7. miejsce w tabeli, ale wciąż ma realne nadzieje na pozycję 4., która może dać awans do europejskich pucharów (jeśli Raków Częstochowa zdobędzie Puchar Polski). Jednak z taką grą jak ostatnio, nie ma na to żadnych szans.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPepco idzie na giełdę
Następny artykułTerlecki kpi z opozycji: pomysły zmontowania opozycyjnej większości w Sejmie są oderwane od rzeczywistości