Szkoleniowiec gdańskiej drużyny już w poprzednim sezonie często korzystał z usług młodzieżowców, o czym świadczy wysokie 5. miejsce w klasyfikacji Pro Junior System. Wyżej od Lechii uplasowały się tylko zespoły Legii Warszawa, Lecha Poznań, ŁKS-u Łódź oraz Zagłębia Lubin. To zresztą przyniosło też klubowi zastrzyk gotówki (nagradzanych jest pięć pierwszych ekip) – niewielki, bo niewielki, ale 420 tys. zł piechotą nie chodzi.
Najbardziej przyczyniła się do tego dwójka zawodników: Karol Fila (rocznik 1998) – 31 meczów w lidze, 2533 minuty, oraz Tomasz Makowski (1999) – 28 meczów, 2070 minut. Poza tym swoje szanse dostawali także: Rafał Kobryń (1999) – 7 meczów, 630 minut, Jakub Kałuziński (2002) – 3 mecze, 204 minuty, Kacper Urbański (2004) – 3 mecze, 128 minut, Adam Chrzanowski (1999) – 2 mecze, 93 minuty, Paweł Żuk (2001) – 2 mecze, 93 minuty, i zupełnie symbolicznie Filip Dymerski (2002) – 1 mecz, 1 minuta w ostatnim spotkaniu sezonu ze Śląskiem Wrocław. Zatem ośmiu zawodników, którzy w sumie rozegrali 77 meczów i przebywali na boisku 5752 minuty. Wynik co najmniej niezły.
Oczywiście mowa tylko o Polakach, gdyż grali też młodzieżowcy zagraniczni (Kristers Tobers, Omran Haydary, Ze Gomes, Egzon Kryeziu, Egy Maulana Vikri), ale oni nie są uwzględniani w klasyfikacji. Jednak to też pokazuje, w którą stronę podąża w tej chwili gdański klub, odmłodzenie kadry jest bardzo widoczne.
…teraz jest sześciu
Z tej grupy status młodzieżowca stracił przed obecnym sezonem Fila. Ponadto Żuk i Chrzanowski przenieśli się na zasadzie transferów definitywnych – odpowiednio do Wisły Płock oraz włoskiego Pordenone Calcio, natomiast Dymerski został wypożyczony do II-ligowej Bytovii (podobnie jak 17-letni Kacper Sezonienko, który nie miał jeszcze okazji zadebiutować w pierwszym zespole Lechii).
Dołączyli z kolei wracający z wypożyczenia do Podbeskidzia Bielsko-Biała Mateusz Sopoćko (1999) oraz Mateusz Żukowski (2001). Na dziś trener Stokowiec ma więc do dyspozycji sześciu młodzieżowców (w szerokim składzie jest jeszcze niespełna 17-letni bramkarz Eryk Mirus, ale on póki co szans na grę nie ma).
Liderem Makowski, ale każdy ma swoje ambicje
Niewątpliwie liderem tej grupy jest Makowski. To etatowy reprezentant juniorskich reprezentacji Polski, a w tym tygodniu po raz pierwszy został powołany przez Czesława Michniewicza do kadry U-21. Od dłuższego czasu przyglądają mu się kluby zagraniczne (m.in. z angielskiej Championship), ale wydaje się, że na wyjazd jest jeszcze dla niego ciut za szybko.
Makowski na dziś jest pewniakiem w środku pomocy i właśnie ta pozycja ma być dedykowana w tym sezonie młodzieżowcom. Do dyspozycji trenera Stokowca są bowiem również Kałuziński, Urbański oraz Sopoćko.
Z lewej piłkarz Lechii Mateusz Sopoćko FOT. KUBA ATYS
Dwaj pierwsi to ogromne talenty, nawet wewnątrz klubu są podzielone zdania, który większy. Widać u nich dobre wyszkolenie techniczne, wizję gry, kreatywność. Teraz potrzebują tylko wzmocnienia się od strony fizycznej i jak najwięcej minut na boisku. Na razie dostaje je Kałuziński, który wszedł na boisko zarówno w meczu Pucharu Polski ze Stalą Stalowa Wola, jak i ligowym z Wartą Poznań. W tym pierwszym zdobył swoją debiutancką bramkę w seniorskiej piłce (zresztą po asyście Makowskiego), ustalając wynik spotkania na 4:0.
Spore nadzieję wiązane są również z Sopoćką, który ma za sobą bardzo udany sezon w I lidze w barwach Podbeskidzia. 21-latek przyczynił się do awansu tego zespołu do Ekstraklasy (19 meczów, trzy gole) i teraz z pewnością chciałby na dobre zaistnieć w Lechii. On mecz ze Stalą zaczął w pierwszym składzie, ale spotkanie z Wartą przesiedział na ławce rezerwowych.
Nie dostaną nic za darmo
Zostają jeszcze Kobryń oraz Żukowski. Ten pierwszy będzie zmiennikiem Fili na prawej obronie, chyba że jego starszy kolega jeszcze w tym oknie transferowym obierze kierunek na Włochy (interesuje się nim kilka tamtejszych klubów). Kobryń w poprzednim sezonie pokazał, że można na niego liczyć, i co ważne, jest także zabezpieczeniem na pozycji środkowego obrońcy.
Korona Kielce – Lechia Gdańsk 1:2. Z lewej Rafał Kobryń, a obok Adnan Kovacević i Erik Pacinda. Fot. Paweł Małecki / Agencja Gazeta
Największy znak zapytania stoi przy Żukowskim, który może grać jako skrzydłowy lub napastnik. Swego czasu był pierwszym zawodnikiem urodzonym w XXI w., który zadebiutował w Ekstraklasie, ale potem jego rozwój przyhamował. W poprzednim sezonie został wypożyczony do I-ligowej Chojniczanki, gdzie spędził tylko pół roku (11 meczów, głównie jako rezerwowy, bez gola). Potem wrócił do rezerw Lechii, które jednak z powodu pandemii nie dokończyły rozgrywek. Teraz znów został włączony do kadry pierwszego zespołu i zagrał nawet w meczu Pucharu Polski (wszedł z ławki).
– To wprowadzanie i zagospodarowanie młodych zawodników jest dalszym ciągiem procesu zapoczątkowanego w poprzednim sezonie. W nim niektórzy grali jeszcze niewiele, ale zaznaczaliśmy ich obecność. Teraz, kiedy jest możliwość pięciu zmian, powinni naturalnie dostawać więcej szans, i taki jest plan. Jestem zadowolony z ich pracy, ale to nie jest tak, że będą dostawali minuty za darmo. Muszą na nie zasłużyć – podkreśla trener Stokowiec. – A patrząc szerzej, trochę utrudnia nam sprawę sytuacja z koronawirusem. Nie możemy sięgać po kolejnych zawodników z akademii, sprawdzać ich na treningach pierwszego zespołu, gdyż musimy się poruszać w zamkniętej grupie, która jest przebadana. Mam nadzieję, że taka możliwość pojawi się szybciej niż później – podsumowuje szkoleniowiec Lechii.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS