– Ranking FIFA pokazuje prawdę. Polska reprezentacja osiąga solidne wyniki i ma bardzo dobrych zawodników. Dużo z nich gra za granicą, a do tego jest jeszcze gwiazda w postaci Roberta Lewandowskiego – mówi czeski trener Śląska Wrocław.
Maciej Piasecki 12 Stycznia 2021, 19:18
Vitezslav Lavicka od 3 stycznia 2019 roku pracuje WKS Śląsku Wrocław. Jego bilans to: 29 zwycięstw, 16 remisów, 26 porażek (bramki: 97:84). Śląsk za jego kadencji przegrał tylko cztery ligowe mecze u siebie i jest pod tym względem najlepszą drużyną z ekstraklasowego topu.
Maciej Piasecki, WP SportoweFakty: Jak się panu podoba polska ekstraklasa?
Vitezslav Lavicka, trener WKS Śląska Wrocław: Dla mnie i asystenta Zdenka Svobody to zupełnie nowe doświadczenie. Inny kraj, nowe środowisko. Najtrudniejsze było pierwsze pół roku. Graliśmy wtedy właściwie do przedostatniego meczu o utrzymanie drużyny w lidze. W kolejnym sezonie zaczęliśmy walczyć o coś więcej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawią piłkarze Legii w Dubaju
Polska da się lubić?
Jak najbardziej! Wrocław to bardzo ładne miasto, brałem to pod uwagę przy przenosinach. Najważniejsza była jednak chęć powrotu do walki o wysokie cele. Nie ma się co oszukiwać, życie to nie jest tylko piłka. Dolny Śląsk to urokliwy region, fajne miejsce do życia. We Wrocławiu można złapać odpowiedni balans pomiędzy piłką a czasem wolnym, bardziej prywatnym. Dodatkowo jest blisko do Czech. Urodziłem się w Pilźnie, wiele lat mieszkałem w Pradze, teraz przyszedł czas na Wrocław. Każde z tych miast ma w sobie coś wspólnego, bogatą i ciekawą historię.
Rodzinne Pilzno da się porównać z Wrocławiem?
Raczej trudno. W Pilźnie mamy jednak lepsze piwo.
Za to we Wrocławiu dobrze się pan czuje i wygrywa. Dlaczego zupełnie inaczej jest na wyjazdach?
Rzeczywiście, ta dysproporcja jest wyraźna. Było jednak kilka spotkań na wyjeździe, które zagraliśmy jesienią dobrze. Mecze z Pogonią Szczecin, Wisłą Płock, Zagłębiem Lubin… Straciliśmy sporo punktów w samych końcówkach. To chyba siedzi w psychice. Zabrakło trochę pewności siebie, odpowiedzialności. Właśnie wtedy powinniśmy mieć kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. To trzeba poprawić, potrzebujemy punktów z wyjazdów.
Co jest dla pana najważniejsze w piłce?
Praca zespołowa. Jeśli masz dobrych zawodników, ale oni grają pod siebie, drużyna nie osiągnie niczego poważnego. Tak wynika z moich ponad dwudziestu lat doświadczenia w roli trenera. Zespół to najważniejszy zawodnik. Piłkarze powinni być tego świadomi. Solidne wykonanie treningu, dbanie o siebie poza zajęciami, wreszcie dyspozycja meczowa – to jest szalenie istotne.
Skoro praca zespołowa to podstawa, okres zamknięcia ligi ze względu na COVID-19 musiał być dla pana mocnym ciosem.
Najtrudniejsze było to, że wcześniej nikt nie miał do czynienia z taką sytuacją i musieliśmy się nauczyć funkcjonować na nowo. Trzeba było reagować właściwie z dnia na dzień. Nie mogliśmy się spotykać, wspólnie potrenować, zabrakło rytmu meczowego. Dużym wyzwaniem był też powrót do grania. Zaczynaliśmy od trenowania w dwójkach, trójkach. Później małe grupy, wreszcie szansa do trenowania razem. Po powrocie zdarzało się też, że z dnia na dzień trzeba było zmieniać plan taktyczny, bo któryś z zawodników miał pozytywny wynik testu. Do trudności dopisałbym również komunikację pomiędzy sztabem a zawodnikami.
Z czasów pańskiej gry w latach 80. jakiś Polak zapadł szczególnie w pamięć?
Polska nie może narzekać na brak dobrych piłkarzy w swojej historii. W erze mojego grania takim przykładem był Zbigniew Boniek, choć nie spotkaliśmy się na boisku. Tak się złożyło, że Juventus Turyn, w którym występował Boniek, grał przeciwko mojej Sparcie Praga. Ja byłem jednak wtedy “wypożyczony” do odbycia… przymusowej służby wojskowej. Moja okazja do gry przeciwko Polakom to 1983 rok i mecz Pucharu UEFA przeciwko Widzewowi Łódź. Dalej awansowała Sparta, ale oba mecze były bardzo wyrównane.
W rankingu FIFA Polskę i Czechy dzielą 23 pozycje. Pana zdaniem faktycznie polska reprezentacja jest lepsza?
Ranking pokazuje prawdę. Polska reprezentacja osiąga solidne wyniki i ma bardzo dobrych zawodników. Dużo z nich gra za granicą, a do tego jest jeszcze gwiazda w postaci Roberta Lewandowskiego. Można powiedzieć, że Polacy mają lepszą kadrę, Czesi piwo. W Czechach sytuacja z reprezentacją wygląda trochę inaczej. Kadra jest mocno przebudowana, pojawiła się nowa generacja piłkarzy i oni powoli osiągają niezłe wyniki. Awansowali na Euro 2020, do tego pokazali też siłę w rozgrywkach Ligi Narodów, wskakując piętro wyżej. Nie zmienia to jednak położenia Czechów i Polaków w rankingu, wyżej jesteście wy i za to brawo. Ciekawe byłoby spotkanie naszych reprezentacji na Euro. Kto wie, może będzie ku temu okazja?
Wtedy na pewno wiem, do kogo zadzwonię!
Zapraszam! Przy porównaniu polsko-czeskim spojrzeć też warto na piłkę klubową. Tutaj Czesi są wyżej, mając więcej drużyn regularnie grających w europejskich pucharach. Dodatkowo te zespoły odnotowały sporo dobrych wyników, dzięki czemu ranking działa na naszą korzyść. To ważna perspektywa na kolejne lata. W Polsce jest z tym spory problem.
Jaki może być tego powód?
Podam przykład czeski. Pamiętam, że przed laty drużyny musiały mocno walczyć o swoje, stawiając na wzmocnienie kilku ośrodków takich jak Sparta, Slavia, Pilzno… Sporo dobrego zrobiła konkurencja wewnątrz ligi, gdzie trzeba było się mocno napocić, żeby wywalczyć przepustkę do Europy. W Polsce jest kilka drużyn, które próbowały punktować w europejskich rozgrywkach. Ostatnio Legia Warszawa, Lech Poznań czy Piast Gliwice. Trzeba inwestować w swoich, bo tylko mocna liga daje szanse zaistnienia w pucharach.
Lepiej gola nie stracić czy strzelić?
Liczy się balans. W defensywie musi być aktywność i organizacja gry. Istotna jest też jakość i dobra współpraca w połączeniu z efektywnością przekazywania piłki do ofensywy. Jedno bez drugiego nie zadziała. Na pewno łatwiej jest nauczyć drużynę organizacji, nie tylko w obronie, ale generalnie w defensywie. Potrzeba do tego odpowiedzialnych ludzi, którzy chcą się piłkarsko rozwijać. Trudniej jest nauczyć drużynę współpracy, zachowań indywidualnych, które prowadzą do jakości w ofensywie. Tam po prostu potrzeba efektywności dającej asysty i gole dla drużyny.
Śląsk naukę gry defensywnej ma już za sobą?
To otwarty proces. Trzeba to powtarzać w każdym cyklu treningu.
Powrót Wojciecha Golli może być największym transferem Śląska wiosną?
Wojtek Golla to jeden z naszych liderów, dlatego bardzo chcieliśmy, żeby przedłużył z nami umowę na kolejne lata. To bardzo fajny charakter, jedna z wiodących postaci szatni. Przerwa ze względu na COVID-19 trochę pomogła, Wojtek wrócił wcześniej, niż pierwotnie zakładano. Grał regularnie i dobrze, ale niestety powrót po kontuzji okazał się być przerwą pomiędzy jednym a drugim poważnym urazem. Jak znam Wojtka, znowu będzie chciał udowodnić swoją wartość i wrócić do nas, żeby pomóc. Chcemy jednak uniknąć pośpiechu. On sam wie, jaka czeka go droga. Na pewno nie jest tak, że będziemy teraz naciskać, żeby wrócił jak najszybciej. W grę wchodzi końcówka tego sezonu albo już kolejne rozgrywki. Nie będziemy się spieszyć.
Młodzież Śląska naciska starszych kolegów? Czy można się wkrótce spodziewać większej liczby minut dla piłkarzy takich jak np. Marcin Szpakowski?
Młodzieżowcy Śląska walczą o swoje. Dużo rozmawiamy z trenerami drugiej drużyny i zarządem o wprowadzaniu młodych piłkarzy do zespołu. W poprzednim sezonie Kuba Łabojko czy Przemek Płacheta przetarli szlak, dobrze się prezentując i zyskując uznanie w zagranicznych klubach. Obecnie Mateusz Praszelik, Marcel Zylla, do tego wychowankowie Śląska też starają się pukać do drzwi pierwszej drużyny. Wspominał pan o Szpakowskim, chłopak ma spory potencjał i pokazuje charakter do pracy. To jedna z możliwości na przyszłość, ale tych na pewno jest w klubie jeszcze więcej. Śląsk chce grać dobrą piłkę, zajmować jak najwyższe miejsca w tabeli, ale patrzymy też w przyszłość. Wkomponowanie do drużyny młodych piłkarzy to jeden z celów, który zakładamy od początku naszej pracy.
Jakieś sportowe postanowienia noworoczne?
Obyśmy nie zmienili kierunku, jaki obraliśmy. Z jednej strony jesteśmy zadowoleni, że gramy mecze, ale niestety, brakuje nam kibiców na trybunach. Oby to uległo zmianie. Piłka z kibicami na trybunach zyskuje jako produkt.
Znając kibiców Śląska, za rok będą przypominać, że od ostatniego mistrzostwa Polski mija równo dekada…
Dlatego właśnie cieszę się, że idziemy w dobrą stronę. Mamy respekt do rywali z ligi, ale wszyscy pracujemy na to, żeby stawiać kolejne kroki. Co z tego wyjdzie, zobaczymy. Śląsk jest ambitnym klubem i chcemy godnie reprezentować Wrocław i Dolny Śląsk.
Vitezslav Lavicka – urodzony 30 kwietnia 1963 roku w Pilźnie (Czechy). Grający na pozycji pomocnika w takich klubach jak: Skoda Pilzno; Sparta CKD Praga; Ruda Hvezda Cheb; Spartak Hradec Kralove; Sparta Praga; Bohemians Praga; AFK Chrudim (wszystkie Czechosłowacja/Czechy). Siedmiokrotny mistrz Czechosłowacji (lata 84-91). Od 1997 roku rozpoczął karierę trenerską. Dotychczasowe kluby: AFK Chrudim; Sparta Praga; Viktoria Zizkov; Slovan Liberec; reprezentacja Czech U-21; Sydney FC. Jako trener mistrz Czech (2006 ze Slovanem) oraz Australii (Sydney FC). Dodatkowo zdobywca Pucharu oraz Superpucharu Czech (oba w 2014). Od 3 stycznia 2019 roku trener WKS Śląska Wrocław.
Zobacz także: Sparing. Raków Częstochowa rozpoczął przygotowania od remisu
Zobacz także: PKO Ekstraklasa. Młody Polak z Manchesteru United dołączy do Śląska Wrocław? Trwają negocjacje
WP SportoweFaktyZgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Komentarze (2):