Po naprawdę dobrym, choć przegranym meczu z Włoszkami trudno było się spodziewać, że już dzień później Polki chwilami jakby były nieobecne na boisku. W środę z mistrzyniami Europy długimi momentami grały najlepiej w sezonie, a już w czwartek przeciwko brązowym medalistkom mistrzostw świata zagrały jedno z najgorszych, jeśli nie najgorsze spotkanie w tej edycji Ligi Narodów.
Lavarini nie gryzł się w język. “Jest jeszcze sześć innych zawodniczek”. Ale seta już nie odczarował
Polki przegrywają z Chinkami 3:9 w pierwszym secie. Na boisku Olivia Różański, Joanna Wołosz, Anna Stencel, Agnieszka Kąkolewska, Martyna Czyrniańska, Weronika Szlagowska i Maria Stenzel. Trener Stefano Lavarini bierze głęboki oddech i bierze czas. Na nim nie gryzie się w język.
– Co wy chcecie dzisiaj zrobić? Zaczynamy od dziwnego, śmiesznego sposobu na zagrywkę, robimy tak od początku – mówi, żeby za chwilę przerwać i długo spojrzeć na zawodniczki. Pyta się ich o kilka konkretnych akcji i rzuca jeszcze: “Mówcie. Bo jeśli nie jesteście gotowe do gry, to jest jeszcze sześć innych zawodniczek, które mogą wejść na boisko. Ale z taką grą nie da się z nikim rywalizować”.
Jego słowa niewiele jednak zmieniły. Chinki były w gazie, kontrolowały tę partię, a Polki zdobyły jeszcze tylko pięć punktów. Przegrały seta najwyżej od trzech lat, aż 8:25. Grały katastrofalnie i po meczu w wypowiedziach dla TVP Sport zarówno trener Lavarini, jak i zawodniczki, przepraszały, że kibice musieli coś takiego obejrzeć.
Od najlepszej do jednej z najgorszych wersji w kilkanaście godzin. Co się stało z polską kadrą?
Kontakt z Chinkami w większym wymiarze Polki nawiązały tylko w drugim secie, ale nie były w stanie pokonać ich w wyrównanej końcówce. Prowadziły 19:18, po stracie kilku punktów obroniły dwie piłki setowe, ale to wszystko na nic. W trzeciej partii rywalki dopełniły dzieła, a u Polek brakowało konsekwencji, unikania błędów i bardziej równej gry w wielu elementach.
Co się stało, że Polki w kilkanaście godzin przeszły od swojej najlepszej do jednej z najgorszych wersji? Można szukać wymówek – choćby braku czasu na regenerację. Joanna Wołosz w rozmowie z TVP Sport doszukiwała się też złego podejścia do meczu z faworyzowanym rywalem, który w głowach Polek mógł wyglądać na zbyt silnego dla ich wciąż niedoświadczonego zespołu. Po reakcji drużyny widać bardziej smutek, rezygnację i duży respekt do rywalek niż złość i frustrację. Jakby Chinki pokazały Polkom, gdzie ich miejsce, a one to zaakceptowały. Może w tym też leży problem.
Polki liczą, choć już nie tylko na siebie. Awans do Final 8 nadal możliwy, ale wątpliwości dotyczą nie tylko wyników
Co teraz? Dzień spokojnego treningu, odpoczynku od rytmu meczowego. A potem matematyka: liczenie, choć już nie tylko na siebie. Polki porażką z Chinkami cudem nie wyrzuciły się z Ligi Narodów, bo szczęśliwie wcześniej Tajlandia przegrała 1:3 z Dominikaną. Kadra Stefano Lavariniego spadła przez to na jedenaste miejsce w tabeli rozgrywek, ale jednocześnie zachowała szanse na wskoczenie na ósme miejsce po ostatnich spotkaniach turnieju w Sofii.
Szanse Polek są niewielkie, ale zadanie – wejście do Final 8 i ćwierćfinału w Ankarze – nie jest niemożliwe. Zwłaszcza że na większość rywalek czekają bardzo trudne spotkania, a Polki te najgorsze mają teoretycznie za sobą. Kanadyjki zagrają mecze z Serbkami i Włoszkami, Tajki rozegrają spotkania z Brazylijkami i Włoszkami, a Dominikanki poza bezpośrednim starciem z Polkami, zmierzą się także z Chinkami.
Scenariusz, w którym Polki wygrają z Dominkankami i Bułgarkami, a wyniki meczów rywalek okażą się dla nich korzystne, istnieje, ale już fakt, że trzeba go rozpatrywać wskazuje, że z polską kadrą nie wszystko dzieje się tak, jak powinno. Awans do ćwierćfinału i gra z najlepszymi w Turcji jest oczywiście bardzo ważna, ale tak wyraźne porażki i styl, w jakich odniosły ją w czwartek Polki, budzi niepokój w kontekście samego zespołu i tego, jak będzie dalej funkcjonował.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS