Świnoujście przygotowuje kampanię reklamową, Sopot czeka na realne wytyczne w sprawie organizacji plaż, a Mielno chce, by straż miejska wróciła pod jurysdykcję miasta. Samorządowcy rozmawiają z rządem o organizacji sezonu letniego nad Bałtykiem.
Wójtowie, burmistrzowie, prezydenci nadmorskich miast i gmin postanowili połączyć siły i jeszcze pod koniec kwietnia napisali wspólny list do minister rozwoju Jadwigi Emilewicz, w którym alarmują, że „branża turystyczna stanęła na krawędzi bankructwa”.
„Potrzebne są nie tylko pieniądze wspierające przedsiębiorców, ale także rekompensaty dla nadmorskich jednostek samorządu terytorialnego, które już tracą miliony złotych dochodów własnych” – napisali włodarze 21 miast i gmin: Darłowa, Dziwnowa, Helu, Jastarnii, Kołobrzegu, Krynicy Morskiej, Łeby, Mielna, Międzyzdrojów, Postomina, Pucka, Rewalu, Sopotu, Sztutowa, Świnoujścia, Trzebiatowa, Ustki, Ustronia Morskiego i Władysławowa.
W odpowiedzi na tę inicjatywę w ubiegłym tygodniu z przedstawicielami nadmorskich samorządów spotkał się podczas wideokonferencji wiceminister rozwoju Andrzej Gut-Mostowy i zapowiedział w najbliższych dniach kolejne spotkanie z Głównym Inspektorem Sanitarnym, który ma odpowiedzieć na pytania i wątpliwości.
CZYTAJ TEŻ: Startuje nowe biuro podróży. Cel – Polska
Samorządowcy podkreślają, że takie spotkanie jest niezbędne, bo rodzi się szereg pytań. – Chciałbym znać minimalne kryteria – mówił podczas konferencji burmistrz Władysławowa Roman Kurzel.
– Czy trzeba będzie nosić maseczki, kupować centralne dozowniki do dezynfekcji dla turystów? Jak rozładowywać ruch na plażach? – wskazywał podstawowe wątpliwości burmistrz Władysławowa.
Burmistrz Mielna Olga Roszak-Pezała dodawała, że szczególnie ważne jest dla niej to ostatnie – jak regulować ruch na deptakach i plażach.
– Jesteśmy bardzo małą gminą liczącą 5 tysięcy mieszkańców, a w sezonie jesteśmy w stanie przyjąć – i tyle przyjmujemy – około 100 tysięcy turystów (…) Stąd też mój apel, aby straż miejska wróciła pod jurysdykcję i możliwość zarządzania nią przez włodarzy – mówiła podczas wideokonferencji burmistrz Mielna wskazując, że obecnie nadzór nad strażami gminnymi sprawuje policja.
Inicjator wspólnego wystąpienia nadmorskich włodarzy, burmistrz Darłowa, jest przekonany, że nad polski Bałtyk przyjedzie bardzo dużo turystów, może nawet więcej niż w latach ubiegłych. – Granice są zamknięte, nawet jeśli zostaną otwarte, to nie tak szybko pojedziemy za granicę, będzie lęk przed zarażeniem, Polacy zostaną w Polsce – powiedział w rozmowie z Serwisem Samorządowym PAP Arkadiusz Klimowicz.
I dodał: – Przede wszystkim oczekuję, że rząd nie będzie wprowadzał ograniczeń, które będą masowo łamane. Dlatego uważam, że powinniśmy pójść drogą czeską – Czesi właśnie przestają stosować maseczki, ich używanie ma być obowiązkowe tylko w przestrzeniach zamkniętych, jak sklepy, galerie, ale już nie na ulicy, chyba, że jest problem z utrzymaniem dystansu dwóch metrów, na przykład na zatłoczonych deptakach – wskazuje Klimowicz. Dodaje, że decyzja o tym, czy i gdzie w kurortach nosić maseczki, powinna należeć do wójtów, burmistrzów i prezydentów.
– Nie z Warszawy Główny Inspektor Sanitarny czy minister zdrowia powinien o tym decydować, tylko te uprawnienia powinny być scedowane na samorząd. Bo to burmistrz Krynicy Morskiej, prezydent Sopotu, burmistrz Darłowa – my będziemy wiedzieli najlepiej, w których miejscach rzeczywiście trudno w sezonie szpilkę włożyć i gdzie w związku z tym powinny być potrzebne maseczki – powiedział burmistrz Darłowa.
W jego ocenie nieskuteczne byłoby też limitowanie osób mogących wejść na plażę, bo przepis byłby omijany. Według Klimowicza pożądanym rekwizytem ma być natomiast w tym sezonie nad morzem lubiany przez Polaków parawan.
Klimowicz zwraca też uwagę, że miejscowości nadmorskie, jak na przykład Darłowo, są obecnie wolne od koronawirusa i część mieszkańców obawia się, że ten nadejdzie razem z turystami. Dlatego miasto zamierza wyposażyć pracowników branży turystycznej, którzy będą mieli intensywny kontakt z przyjezdnymi, na przykład pracowników recepcji czy kelnerów, w środki ochrony.
ZOBACZ TAKŻE: Polacy nie wierzą w wakacje
Nieco inaczej widzi nadchodzący sezon nad morzem prezydent Świnoujścia Janusz Żmurkiewicz. Mówi on, że miasto przede wszystkim czeka na otwarcie granic. – Turystyka leży od dwóch miesięcy – mówi prezydent Świnoujścia, które ma ponad 15 tysięcy miejsc noclegowych i kilka nowych, dużych, luksusowych hoteli pięciogwiazdkowych, jak Hilton, Radisson, Hamilton.
– Nam potrzeba bardzo dużej grupy turystów, żeby tę ofertę skonsumować. Dlatego zdecydowaliśmy się skorzystać z usług specjalistów i wypromować nasze miasto dodatkowo, żeby namówić jak największą grupę krajowych turystów do odwiedzenia Świnoujścia – mówi Żmurkiewicz. – Ale mamy świadomość, że nie rozwiąże to problemu do końca (…). Cieszymy się, że przyjadą turyści z Polski, ale wiemy, że nie zaspokoją oni naszych oczekiwań – dodaje.
W ocenie prezydenta Żmurkiewicza jedynym sposobem, by „ciężko doświadczona” branża turystyczna z mieście odetchnęła, jest otwarcie granic, bo Świnoujście, Kołobrzeg i wiele innych miejscowości na zachodnim wybrzeżu w dużym stopniu bazowało na turystach zewnętrznych, głównie z Niemiec, ale też Skandynawii. Janusz Żmurkiewicz mówi, że on sam do niedawna był zwolennikiem zamknięcia granicy z Niemcami, ale obecnie, gdy sytuacja epidemiczna się tam normuje, nie należy się tego bać. Od branży turystycznej oczekuje zaś rygorystycznego przestrzegania zasad sanitarnych.
– Bo dzisiaj Świnoujście jest miastem bezpiecznym, gdzie nie ma osoby zakażonej wirusem i jesteśmy w stanie zagwarantować turystom, którzy tu przyjadą – jeżeli przyjadą zdrowi – że z tego miasta wyjadą wypoczęci i zdrowi. Dlatego oczekujemy od branży, od hotelarzy, od gastronomików przestrzegania tych zasad, które rząd określa – podkreśla Żmurkiewicz. Pytany, czy wiąże nadzieje z zapowiadanym przez rząd bonem turystycznym mówi, że będzie to zapewne jakiś impuls, podobnie jak wcześniej 500+.
– Jestem przekonany, że jeżeli wejdzie w życie ten bon, to część ludzi na pewno z tego skorzysta (…). Ale ci turyści nie przyjadą do Radissona czy Hiltona, czy do innych hoteli pięciogwiazdkowych. Oni przyjadą może do kwater prywatnych, może do apartamentów i mniejszych obiektów. A mówiąc o otwarciu granicy, mam na myśli również te obiekty, gdzie i standard jest inny, i cena inna – mówi Żmurkiewicz.
Także wiceprezydent Sopotu Magdalena Czarzyńska-Jachim podkreśla, że „najważniejsze jest bezpieczeństwo”.
– Ostatnie weekendy pokazują, że w Sopocie będzie dużo gości, także jednodniowych. Gości zarówno z metropolii, regionu, jak i … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS