A A+ A++

To właśnie ta spółka zaczęła w tym tygodniu porządkowanie i wycinkę drzew z działek na Klinach. Mieszkańcy zaalarmowali radnych, ale także policję oraz straż miejską, bo ich zdaniem tereny powinny być objęte użytkiem ekologicznym. Potwierdza to zresztą także ekspertyza wykonana przez przyrodników.

100 mln zł to kwota, jakiej w przypadku uchwalenia użytku ekologicznego zamierza domagać się firma MDR Inwestycje. Suma ta została podana w liście dewelopera do władz miasta. Twierdził w nim, że nabył 17,5 hektara terenów na Klinach, a powstanie użytku zrujnuje jego plany budowlane. 

Działka, o której mowa, należała niegdyś do spółki Leopard. Gdy ta upadła, przejął ją syndyk. Latami nie udawało się jej sprzedać, aż do momentu, gdy zainteresowała się nią firma MDR Inwestycje. Jej prezes Julia Bogdanowicz w rozmowie z “Wyborczą” podkreśla, że kupno tej działki jest zwykłym działaniem biznesowym. W odpowiedzi na pytanie, czy do sfinalizowania umowy zakupu (czas na to jest do czerwca) z syndykiem już doszło, zasłania się tajemnicą handlową.

Przyznaje jednak, że chce budować osiedle.

Rozbudować osiedle na Klinach

Przypomnijmy, że Julia Bogdanowicz pełni funkcję prezesa także w spółce Bartla Development, która wybudowała tuż przy łąkach na Klinach (przy ul. Anny Szwed-Śniadowskiej) potężne osiedle Harmonia. Mieszkańcy podejrzewają, że deweloper chciałby rozbudować je o kolejne etapy właśnie w miejscu, gdzie przyrodnicy wyznaczyli III enklawę, która ich zdaniem w około 80 proc. powinna być objęta ochroną. 

– Na teren są wydane pozwolenia budowlane dotyczące zabudowy wielorodzinnej i taką inwestycję zamierzamy tam realizować – potwierdza “Wyborczej” Bogdanowicz. I dodaje, że podstawą do uzyskania pozwolenia była decyzja środowiskowa wydana przez Prezydenta Miasta Krakowa. – Stwierdzono w niej, że „z uwagi na skalę i usytuowanie przedsięwzięcia nie stwierdza się konieczności ochrony obszarów europejskiej sieci ekologicznej Natura 2000 i innych terenów prawem chronionych” – dodaje prezes MDR Inwestycje.

Łąki na Klinach ogrodzone?

Pytana o to, czy nie obawia się, że inwestycja nie będzie mogła postać z uwagi na zakup działek w momencie, gdy miasto prezentuje ekspertyzę przyrodniczą oraz działalność zespołu ds. użytku ekologicznego, odpowiada: – Działamy na podstawie i w granicach obowiązującego prawa. Na tym terenie obowiązuje studium i miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego dopuszczające tam zabudowę wielorodzinną, dlatego trudno mi się odnieść do tego, co byłoby, gdyby tam był użytek ekologiczny, bo takiej uchwały nie ma. 

Prezes Bogdanowicz dziwi się, że porządki na działkach na Klinach oburzają mieszkańców. – Porządkowanie terenu należy do obowiązków właścicieli nieruchomości, a z niewyjaśnionych powodów budzi ono dziś kontrowersje. Na tym terenie pojawia się też policja i straż miejska. Do tej pory te kontrole okazywały się być bezzasadne – twierdzi prezes firmy deweloperskiej. I dodaje: – Z uwagi na to, że na porządkowanym terenie, który jest prywatny, pojawiają się mieszkańcy i dochodzi do nieuzasadnionych interwencji służb, rozważamy jego ogrodzenie.

Przypomnijmy, że do podobnej sytuacji doszło na terenach tzw. Słonej Wody, które także latami służyły mieszkańców za miejsce spacerów. Deweloper – firma Start – ogrodził go wysokim betonowym płotem. Zamierza tam postawić ok. 30 budynków, na co zezwala mu studium uwarunkowań. Różnica polega na tym, że miejscowy plan dla tego terenu nie został uchwalony, a rozmowy o użytku ekologicznym, którego chce część mieszkańców i ekologów, są dużo mniej zaawansowane niż w przypadku łąk na Klinach. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTak się uczy chemii! Uczniowie z Jankowej nie tylko wiedzą, ale i rozumieją
Następny artykułW polskiej energetyce trwa zarządzanie kryzysowe. Czy małe reaktory okażą się ratunkiem? [KOMENTARZ]