A A+ A++

Chiny systematycznie rozszerzają kontrolowany przez własne siły zbrojne obszar oceanu. Od lat rozbudowują istniejące wysepki albo tworzą nowe, a następnie obsadzają je garnizonami i sprzętem wojskowym. Symbolem oporu wobec chińskiej ekspansji jest obsadzony przez kilku filipińskich żołnierzy posterunek, zbudowany z wraku okrętu Sierra Madre.

Okręt desantowy BRP Sierra Madre (LT-57) wygląda jak podziurawiony, niezdatny do użytku wrak. Niezdolny do pływania, przeżarty rdzą i niszczony przez fale już nigdy nie ruszy w rejs, a jego służba powoli, ale nieubłaganie dobiega końca wraz z każdą większą falą, demolującą wystające ponad wodę burty i pokład.

Pomimo swojego opłakanego stanu Sierra Madre jest jednak obecnie niezwykle ważnym symbolem oporu wobec militarnej ekspansji, prowadzonej przez Pekin na Morzu Południowochińskim. W czasie, gdy Chiny zaczęły angażować coraz większe środki w budowę sztucznych wysp, które zmieniają w wysunięte bazy wojskowe, władze Filipin zdecydowały się na desperacki krok.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

BRP Sierra Madre został celowo wrzucony na jedną z raf atolu Ayungin, gdzie tkwiący nieruchomo kadłub przekształcono w wysunięty posterunek filipińskiej armii. To placówka potwierdzająca symboliczna jurysdykcję Filipin nad obszarem, który próbują kontrolować Chiny.

Wrak okrętu BRP Sierra Madre

BRP Sierra Madre to stary, amerykański okręt desantowy typu LST, zbudowany jeszcze w czasie II wojny światowej. Jednostka miała ponad 4 tys. ton wyporności, 100 metrów długości i 15 szerokości.

Jak na okręt desantowy przystało, charakteryzowała się bardzo małym zanurzeniem, wynoszącym na dziobie tylko 71 cm, a na rufie 239 cm. Dzięki temu można było z impetem wedrzeć się okrętem na podwodną rafę i mocno osadzić na niej kadłub.

Wrak okrętu BRP Sierra Madre
Źródło zdjęć: © US Naval Institute

Wrak okrętu BRP Sierra Madre

Powstał w ten sposób prowizoryczny posterunek, który Filipiny obsadziły własnymi żołnierzami. Przez pierwsze lata jego istnienia placówka działała normalnie, z regularnymi dostawami zaopatrzenia i systematyczną wymianą dyżurującej na nim załogi.

Chińskie roszczenia do wysp Spratly

W 2014 roku Chiny – po raz pierwszy – zdecydowały się na interwencję. Uzbrojone jednostki straży przybrzeżnej uniemożliwiły wówczas cywilnej jednostce dotarcie do Sierra Madre z zaopatrzeniem.

Od tamtego czasu filipiński posterunek jest praktycznie odcięty od świata. Choć na razie nie doszło do użycia broni, małe filipińskie jednostki są odpędzane m.in. przy użyciu armatek wodnych.

Dostawy zaopatrzenia są nieregularne – wymagają ominięcia chińskiej blokady albo przekazania zapasów drogą powietrzną. Tak samo rotowany jest personel posterunku, gdzie warunki służby stały się ekstremalnie trudne.

Po niemal ćwierć wieku Sierra Madre przedstawia bowiem opłakany widok. Okręt jest całkowicie zniszczony, skorodowany, a przez dziury w kadłubie przelewa się woda. Filipiny – choć od lat deklarują próby remontowania okrętu – nie mają realnej możliwości prowadzenia poważniejszych prac naprawczych.

Niszczejący symbol oporu

W rezultacie załoga posterunku pełni swoją służbę na smaganym falami, przeciekającym wraku, który za dnia potrafi zmienić się w rozgrzany słońcem piekarnik, a podczas niepogody nie zapewnia swojej załodze dostatecznego schronienia.

Na Sierra Madre brakuje prądu, paliwa do generatorów, słodkiej wody i żywności. Sytuacja stała się na tyle trudna, że filipińscy żołnierze, w teorii będący oddziałem regularnej armii, aby przetrwać na posterunku, musieli łowić ryby. Liczebność oddziału zmienia się wraz z kolejnymi rotacjami – wrak obsadza ośmiu, dziewięciu, czasem 11 żołnierzy piechoty morskiej.

Trwają na posterunku mimo trudności, bo – co zauważył przed laty emerytowany obecnie admirał Zhang Zhaozhong – kiedy go opuszczą, Filipiny na zawsze utracą znak swojej obecności w tym regionie. Choć formalnie atol Ayungin wraz wyspami Spratly, w skład których wchodzi, to teren sporny, jednak faktyczną kontrolę nad nim przejmują Chiny. W tym przypadku wypierając Filipiny, ale na innych obszarach spory toczą się także z Wietnamem czy Malezją.

Chińska strefa kontroli

Sierra Madre przez lata działania posterunku urósł do rangi symbolu oporu. Ale symbol to za mało, aby powstrzymać chińską militaryzację Morza Południowochińskiego. Państwo Środka konsekwentnie prowadzi ekspansję na – formalnie – spornych terenach, a w ostatniej dekadzie wspiera ją nie tylko obecnością własnych okrętów, ale także budową lądowej infrastruktury.

Podobnie jak wcześniej na morzu Wchodniochińskim, Chiny – jednostronnie – bez oglądania się na prawo międzynarodowe – ustanawiają własną strefę kontroli, usypując na podwodnych rafach czy wystających z wody na centymetry atolach sztuczne wyspy. O skali przedsięwzięcia dobitnie świadczy fakt, że powstają na nich nie tylko niewielki, wysunięte placówki, ale zwykłe bazy wojskowe, z lotniskami, radarami czy wyrzutniami rakiet.

W ten sposób Chiny zajęły i zmilitaryzowały m.in. Szelf Scarborough, a także rafy Gavena, Hughsa, Johnsona, Cuarterona, Mischief, Fiery czy Subi. Lista jest długa, a pozyskiwana na cele wojskowe sztuczna powierzchnia liczona jest w tysiącach hektarów. W każdym z przypadków zdjęcia satelitarne pokazują, że na zbudowanych na fundamencie raf sztucznych wyspach powstają instalacje militarne.

Chińska baza na jednej z raf atolu Union Bank na wyspach Spratley. Strzałkami zaznaczone systemy broni, lądowisko dla śmigłowców i maszty komunikacyjne
Źródło zdjęć: © Mapy Google

Chińska baza na jednej z raf atolu Union Bank na wyspach Spratley. Strzałkami zaznaczone systemy broni, lądowisko dla śmigłowców i maszty komunikacyjne

Lądowe lotniskowce Pekinu

Wysunięcie takich placówek w głąb oceanu, jak najdalej od kontynentu, to próba zbudowania przewagi dla chińskiej marynarki wojennej w ewentualnym starciu nie z sąsiadami, nad którymi Chiny zdecydowanie górują, ale – na wypadek ewentualnego konfliktu – nad marynarką Stanów Zjednoczonych.

Poza znaczeniem militarnym, kontrola nad spornym obszarem ma również bardzo praktyczny, gospodarczy wymiar. Sporne tereny – poza pokładami cennego guana, kryją także – jak filipiński szelf – pokaźne zasoby ropy naftowej.

Zapalny obszar przecinają także bardzo ważne dla światowej gospodarki trasy żeglugowe, których kontrola daje Chinom, “duszonym” obecnie przez Stany Zjednoczone podczas nieformalnej wojny o półprzewodniki, nowe atuty.

Prawo silniejszego

Formalnie, na mocy Konwencji Narodów Zjednoczonych o prawie morza, “skały, które nie nadają się do zamieszkania przez ludzi lub do samodzielnej działalności gospodarczej, nie mają ani wyłącznej strefy ekonomicznej, ani szelfu kontynentalnego”. Cech takich nie mają także wyspy, które nie powstały w sposób naturalny.

Teoretyczne rozważania mają znaczenie dla międzynarodowych trybunałów, przed którymi strony sporów terytorialnych mogą próbować udowadniać swoje racje. W praktyce chińskie instalacje stanowią podstawę do stwierdzenia, że Pekin sprawuje nad spornym obszarem “skuteczną kontrolę”, co zwiększa legitymację do roszczeń terytorialnych.

W sytuacji, gdy Chiny stosują metodę faktów dokonanych, dyplomatyczne protesty ich oponentów, którzy nie mają sił, by militarnie zatrzymać Pekin, wydają się jednak bez większego znaczenia.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułByły trener Wisły: Każdego piłkarza na świecie cieszą dwie rzeczy – pieniądze i dni wolne
Następny artykułTrener kadry w boksie Bartnik: Za sześć miesięcy kwalifikacje olimpijskie [WYWIAD]