Brazylijczyk od razu wrzuca nas na głęboką wodę. Trafiamy do świata równie fascynującego co niepokojącego. Naszym przewodnikiem jest humanoidalny Góreck, sprawiający wrażenie tak samo zagubionego, jak czytelnik. Nie wie, kim jest i jak się tu znalazł. Na domiar złego odkąd zniknął jego przyjaciel Nico, kraina zaczęła ulegać degradacji.
ZOBACZ TEŻ: Komiks – renesans gatunku
Co to za miejsce? Jakie sekrety skrywają Nico i jego towarzysz? Kim są potwory prześladujące schorowanego chłopca? Aby uzyskać odpowiedzi, musimy ruszyć z Góreckiem w nieprawdopodobną podróż prowadzącą do chwytającego za gardło finału.
Sama historia, dotykająca takiej problematyki, jak akceptacja, dorastanie czy przyjaźń, nie jest specjalnie skomplikowana, a przewrotka fabularna użyta przez Thiago Souto stosunkowo łatwa do odgadnięcia na długo przed wyłożeniem wszystkich kart na stół. Niemniej to szczegół, bo clue jest tu narracja, także, a może przede wszystkim, ta wizualna.
Choć domyślamy się, o co chodzi, to od “Labiryntu” trudno się oderwać. Thiago Souto precyzyjnie dozuje napięcie, podrzucając brakujące fragmenty układanki, zawieszając akcję i przywołując retrospekcje. Wrażenie potęguje też świadomość, że scenariusz w pewnym stopniu bazuje na jego biografii, przez co “Labirynt” staje się jeszcze bardziej sugestywny i emocjonalnie angażujący.
Z posłowia dowiadujemy się, że komiks powstawał 3 lata. I to widać. Mówiąc wprost: “Labirynt” to oszałamiające doznanie estetyczne. Souto zabiera nas w psychodeliczną podróż w najdalsze zakątki podświadomości, na każdym kroku odwołując się do dorobku popkultury i sztuki. Jego przebogate w detale rysunki przywodzą na myśl mangę, twórczość Sandovala, a w finalnych scenach nawet odjazdy znane z komiksów Moebiusa i Jodorowsky’ego. Coś pięknego i do wielokrotnego użytku.
Malutka oficyna specjalizująca się w komiksach z Ameryki Południowej konsekwentnie stawia na jakość, a nie ilość. Mandioca bardzo uważnie dobiera kolejne tytuły do swojego portfolio, a “Labirynt” Thiago Souto jest tego najlepszym dowodem.
Także po względem wydania – duży format, twarda oprawa, wklejki i prima sort poligrafia. Pełen profesjonalizm oraz szacunek czytelnika i jego portfela widać tu na każdym kroku. Album Thiago Souto to moje drugie podejście do komiksów oficyny i drugi strzał w dziesiątkę
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS