Szarlotka babci, ogórkowa mamy czy ulubione danie w restauracji mogą wywoływać miłe wspomnienia i sprawiać, że jedząc je, czujemy się lepiej. Dają nam radość i poczucie bezpieczeństwa. Co to za jedzenie, które smakuje jak wspomnienie?
Pojęcie „comfort food” oznacza w dosłownym tłumaczeniu komfortowe jedzenie, czyli pokrzepiające, poprawiające samopoczucie. Pojawiło się już w latach 60. XX wieku. Po raz pierwszy użył go autor artykułu w amerykańskim magazynie „Palm Beach Post” w 1966 r. w odniesieniu do jedzenia, które ma działanie kojące. Tym terminem określano jedzenie, za którym stoi pewnego rodzaju nostalgia i miłe wspomnienia z dzieciństwa, a określony posiłek przywołuje u jedzącego wspomnienie domowego ciepła, rodziny, a więc poczucie bezpieczeństwa. Z czasem pojęcie to ewoluowało.
– Jedzenie to tylko jedna z części tego, co ukrywa się w pojęciu „comfort food” – mówi dr Magdalena Tomaszewska-Bolałek, badaczka kulinariów, kierownik Food Studies na Uniwersytecie SWPS. Ważny jest też element emocjonalny i ludzki. I tu dochodzimy do wspólnoty stołu. Biesiadowanie z rodziną i przyjaciółmi wzmacnia więzi, daje poczucie bliskości i ogromną ilość pozytywnej energii. Często nie potrafimy wytłumaczyć, co było wyjątkowego w naleśnikach babci. Nie potrafimy oddzielić ich smaku od tego, że były przygotowane specjalnie dla nas, bo może babcia musiała wstać dużo wcześniej, żeby je zrobić. A to oznacza, że jesteśmy kochani, że jesteśmy ważni dla kogoś.
Czy ta świadomość nie daje nam poczucia komfortu i nie poprawia naszego samopoczucia? – pyta ekspertka.
Nie tylko wspomnienia
Nie zawsze comfort food musi kojarzyć się z dzieciństwem. Chodzi przede wszystkim o pozytywne odczucia, jakie wzbudza w nas określony smak, produkt czy potrawy oraz sytuacje, w jakich je spożywamy. Komfortowe jedzenie jest związane ze szczęśliwymi czy beztroskimi momentami w naszym życiu. Ponieważ nie ma jakichś ściśle określonych zasad, dla każdego może oznaczać coś zupełnie innego. – Może to być równie dobrze zupa pomidorowa z lanymi kluseczkami, którą gotowała mama, ale też chińska zupka z torebki jako wspomnienie czasów studenckich – mówi Eryk Wałkowicz, dietetyk, autor książki „Roślinny comfort food”, i dodaje: – Teraz termin „comfort food” oznacza więcej, bo może obejmować również dania i określone sytuacje związane z jedzeniem, które po prostu przywołują miłe wspomnienia. Dzięki takiemu jedzeniu karmimy nie tylko swój organizm, ale również duszę.
W trudnych momentach często sięgamy po jedzenie jako pocieszyciela. Najczęściej po potrawy na bazie cukru i tłuszczu. To atawistyczne zachowanie, bliskie ludziom na całym świecie, ponieważ słodki smak kojarzy się nam z pierwszym pokarmem – mlekiem zawierającym laktozę, czyli cukier mleczny. Dlatego właśnie słodycze dają nam ukojenie, bo ich smak kojarzy się z miłością mamy, przytulaniem i bezpieczeństwem. Z kolei tłuszcze są nośnikiem smaku, więc zawierające je potrawy łatwiej zapadają w naszą smakową pamięć. To dlatego produkty bez tłuszczu, czyli tzw. light, często wydają się mdłe i producenci dodają do nich cukier lub polepszacze smaku.
Comfort food ma wiele odmian regionalnych, ponieważ w każdej szerokości geograficznej ludzie miewają inne preferencje smakowe. – W Ameryce Północnej ten typ jedzenia często kojarzony jest z produktami wysokokalorycznymi, bogatymi w cukry i tłuszcze, niekoniecznie też bardzo zdrowymi – mówi dr Magdalena Tomaszewska-Bolałek. W Europie ważniejszy jest element nostalgii czy nawiązań do okresu dzieciństwa, a co za tym idzie – kuchni mamy czy babci.
Comfort food po polsku
Polacy dużą wagę przykładają do jedzenia. Kiedy mamy czas, lubimy gotować i biesiadować z rodziną czy przyjaciółmi.
– W Polsce, mówiąc o comfort food, zwykle silnie odwołujemy się do dzieciństwa – mówi Magdalena Tomaszewska-Bolałek. Może to być pajda babcinego chleba z konfiturą malinową, rumiane placki, naleśniki z wiejskim serem, puszysty omlet, pierogi, ciasto drożdżowe, ale też i kluski śląskie czy domowe zrazy. Comfort food to bardzo indywidualna sprawa, każdy z nas ma bowiem inne wspomnienia i inne wyobrażenia dotyczące sielskości i czasu, który uważamy za wyjątkowo szczęśliwy.
Polacy preferują tradycyjną kuchnię, dlatego przysłowiowy rosół oraz schabowy z kapustą, mizerią i ziemniakami to typowy zestaw obiadowy, który dla wielu jest komfortowym jedzeniem. – Myślę, że comfort food dla Polaków to przede wszystkim mączne i ziemniaczane potrawy – mówi Eryk Wałkowicz. Począwszy od klusek kładzionych, lanych i śląskich, przez pierogi i naleśniki, aż do zapiekanek i placków ziemniaczanych. To z pewnością również typowy bigos i ogórkowa, ale również pomidorowa – szczególnie ta na rosole z dnia poprzedniego, która w Polsce jest kultowym sposobem na kolejny obiad – dodaje dietetyk.
20-30 lat temu jedliśmy inaczej niż dzisiaj. Na szczęście, nie wszystkie dawne potrawy są niezdrowe z punktu widzenia współczesnej dietetyki. A przy zbilansowanej diecie czasem można sobie pozwolić na małe odstępstwo. Jeśli jednak czujemy taką potrzebę, możemy potrawy z dzieciństwa nieco zmodyfikować, bowiem w comfort food nie chodzi wyłącznie o skład czy smak potrawy. Ważny jest też ładunek emocjonalny.
Zobacz też: Pandemia i izolacja zmieniły nasze nawyki żywieniowe. Czy to początek rewolucji?
Zdrowo czy komfortowo
Na świecie bardzo silny jest obecnie trend ograniczania spożycia mięsa i nabiału ze względów etycznych i zdrowotnych. Również w Polsce jest coraz więcej wegetarian i wegan, a większość osób z młodego pokolenia pragnie jeść lepiej niż ich rodzice czy dziadkowie. Ważne są dla nich prozdrowotne walory potraw, a nie tylko ich smak. Dlatego poranną kawę zastępują zielonym koktajlem z warzyw i owoców, a tradycyjny bigos – jego wersją wegańską. Poszukują nowych, bardziej dietetycznych dań i wśród nich odnajdują swoje komfortowe jedzenie.
– Nostalgiczny i dający poczucie bezpieczeństwa aspekt comfort food jest związany z ośrodkiem nagrody w naszym mózgu, który szczególnie reaguje na posiłki wysokotłuszczowe i z dużą zawartością węglowodanów prostych – mówi Eryk Wałkowicz. Niestety, często oznacza to niekoniecznie zdrowe dania, ale oczywiście można je przyrządzić w odpowiedni sposób, by uczynić je znacznie zdrowszymi.
– To właśnie pokazuję w mojej książce „Roślinny comfort food dla każdego” – mówi dietetyk i dodaje: – Kuchnia roślinna staje się coraz popularniejsza i można na rynku znaleźć wiele produktów, które wręcz bezpośrednio zastępują mięsne czy słone smaki. Ja korzystam z produktów nieprzetworzonych i takich, które każdy znajdzie w swoim warzywniaku pod domem. Moim ulubionym przykładem klasycznego polskiego dania są kluski śląskie, które bazują na ziemniakach i skrobi, jednak dzięki dodaniu do nich otrębów nadal są tak samo pyszne, ale dużo zdrowsze ze względu na wyższą zawartość błonnika. Innym przykładem są pierogi, które wcale nie wymagają w składzie jajka, aby ładnie się kleiły. Mogą być wykonane z dodatkiem mąki pełnoziarnistej, która zdecydowanie podnosi ich wartość odżywczą.
Jak komfortowo obchodzić się z jedzeniem
Przede wszystkim – nie wyrzucać. Marnotrawstwo żywności stało się wyzwaniem środowiskowym, społecznym i ekonomicznym. ONZ podaje, że na świecie co roku marnuje się 1,3 mld ton żywności (1/3 produkcji) nadającej się do spożycia. Taka ilość wystarczyłaby do wyżywienia Polaków przez 66 lat. Kupujemy za dużo jedzenia, zwłaszcza taniego, o słabej jakości, które szybko się psuje.
Jak temu zapobiec?
- Planuj swoje zakupy i posiłki – kupuj tylko to, czego potrzebujesz. Ponieważ do kosza najczęściej trafiają warzywa, owoce, wędliny, nabiał i pieczywo, nie kupuj ich na zapas.
- Na zakupy idź z listą niezbędnych produktów.
- Czytaj etykiety i sprawdzaj daty ważności, aby uniknąć wyrzucania produktów. Określenie przy dacie ważności „należy spożyć do” oznacza, że po tym terminie produkt nie nadaje się do spożycia, natomiast napis „najlepiej spożyć przed” oznacza, że po podanym terminie nadal można go zjeść, choć może stracić walory smakowe czy specyficzne właściwości.
- Przechowuj żywność w szklanych pojemnikach lub opakowaniach próżniowych. Warzywa i owoce najlepiej trzymać w dolnej szufladzie lodówki, mięso w zamrażalce, sery czy wędliny warto przekładać do szklanych pojemników lub zawijać w papier.
- Korzystaj z resztek. Nadają się np. na zupę czy zapiekankę. Zanim coś wyrzucisz, zastanów się, czy nie da się tego jeszcze wykorzystać.
- Nie bój się zamrażarki – używaj jej do potraw surowych i gotowanych. Nadmiar zupy czy duży kawałek mięsa z obiadu można zamrozić i zjeść w ciągu kilku dni. Owoce też można zamrozić, najlepiej pokrojone w kawałki. Mrożenie pozwala zachować większość walorów smakowych i odżywczych.
- Zamiast wyrzucać, oddaj potrzebującym. Kiedy masz nadmiar jedzenia, np. po świętach, podziel się nim z innymi – oddaj np. do organizacji pomocowych.
Czytaj więcej: Usuwa toksyny, wspomaga odporność, działa niczym fabryka. Nie tylko podczas świątecznego obżarstwa
Konsultacja:
dr Magdalena Tomaszewska-Bolałek – badaczka kulinariów, kierownik Food Studies na Uniwersytecie SWPS. Zajmuje się antropologią jedzenia, trendami w gastronomii, turystyką oraz dyplomacją kulinarną. Autorka książki „Polski stół”
Eryk Wałkowicz – dietetyk i entuzjasta kuchni roślinnej, do której zachęca Polaków. Autor książki „Roślinny comfort food dla każdego”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS