Wanda Traczyk-Stawska, Igor Tuleya, Katarzyna Wappa, która przed kamerami TVN24 opowiadała o imigrancie Ibrahimie, który „sześć dni płynął rzeką”, żeby znaleźć się na granicy polsko-białoruskiej, a także Piotr Jacoń, ojciec transseksualnego dziecka i dziennikarz TVN24, który chce „zapewnienia w tym kraju małżeństw jednopłciowych” z możliwością legalnej adopcji dzieci – oto laureaci Medalu Wolności Słowa Fundacji Grand Press.
CZYTAJ TAKŻE:
-TVN24 dystansuje się od historii Ibrahima. Internauci mają niezły ubaw: „Jest nowa wersja: szedł po wodzie przez 6 dni”
-Imigrant sześć dni płynął w rzece? Internauci punktują historię z TVN24: „Większa kompromitacja niż kot idący z Afganistanu”
Kryzys na granicy i fake news Katarzyny Wappy
Wiele kontrowersji wywołało zwłaszcza wyróżnienie Katarzyny Wappy, autorki jednego z najsłynniejszych fake newsów na temat wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku białoruski dyktator Alaksandr Łukaszenka, w zemście za wsparcie dla Białorusinów sprzeciwiających się jego reżimowi oraz fałszerstwom wyborczym, próbował zdestabilizować sytuację w części krajów europejskich: Polsce, Litwie i Łotwie. Łukaszenka – niewykluczone, że przy wsparciu Putina – postanowił zalać wyżej wymienione kraje nielegalnymi imigrantami, których sprowadził m.in. z Bliskiego Wschodu i Afryki. Służby Łukaszenki z jednej strony brutalnie traktowały ludzi sprowadzanych na granice, z drugiej – dostarczały im pożywienie – wyłącznie po to, aby dalej eskalować sytuację.
Mimo iż państwo polskie właściwie od początku kryzysu, tj. od sierpnia ubiegłego roku miało świadomość jego przyczyn, środowiska opozycyjne wobec władz Polski przypuściły atak na rząd i służby naszego kraju. Władze, żołnierzy i funkcjonariuszy Straży Granicznej oskarżano o nieczułość, a niekiedy wręcz brutalność i okrucieństwo wobec „uchodźców” – bo w ten sposób kłamliwie określano ludzi ściąganych przez Łukaszenkę na granice z Polską, Litwą i Łotwą.
Wydarzenia na granicy polsko-białoruskiej, nierzadko dezinformując i tworząc materiały pod konkretną tezę, relacjonowała część polskich mediów. Katarzyna Wappa, aktywistka pomagająca migrantom (mimo iż już wówczas było wiadomo, że wyłącznie rozzuchwala to Łukaszenkę, aby sprowadzał kolejnych ludzi), opowiadała przed kamerami TVN24 o Ibrahimie.
Białorusini go wepchnęli wręcz do rzeki i on płynął sześć dni. To było niewiarygodne, ale on płynął sześć dni, w ciągu dnia, w tej lodowatej wodzie. W nocy wychodził na brzeg, mokry, zmarznięty, kładł się na gołej ziemi, nie zapalał ogniska, bo bał się, że go ktoś zobaczy. Potem, jak udało mu się spać maksymalnie do godziny, już ze znużenia, to szedł, żeby się rozgrzać, w nocy. Potem znowu siadał i tak to wyglądało. W tym czasie nie jadł i nie pił, tam parę łyków wody z rzeki, ale się bał pić, bo bał się, że zachoruje
— opowiadała w rozmowie z TVN24 laureatka Medalu Wolności Słowa.
W momencie, kiedy on tutaj gdzieś wypłynął, pojawił się w naszym regionie już. I kiedy mu pomogliśmy, to obdarzył nas takim zaufaniem, że kiedy potem mieliśmy od niego jakiś feedback, że gdzieś tam jest w podróży, to dzwonił do mnie i mówił: „boję się”. A ja do niego mówiłam: „Wiem, ale jestem z tobą”
— mówiła.
Katarzyna Wappa wyróżniona Medalem Wolności Słowa
Podczas gali w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku, wyróżnienie w kategorii „Obywatel/Obywatelka” wręczyła Katarzynie Wappie prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz wraz z innymi samorządowcami opozycyjnymi wobec rządu PiS: prezydentem Białegostoku Tadeuszem Truskolaskim oraz włodarzami Gdyni i Sopotu: Wojciechem Szczurkiem i Jackiem Karnowskim.
Przemawiając na gali, Dulkiewicz kłamliwie określała ludzi sprowadzanych na granicę przez Łukaszenkę jako „uchodźców”.
Jesteśmy winni szczególną wdzięczność tym, którzy stanęli po stronie przyzwoitości i godności ludzkiej. I, nie patrząc na konsekwencje, ruszyli ratować uchodźców, którzy przekraczają granicę polsko-białoruską. Przekraczali i, niestety, nadal przekraczają
— podkreślała prezydent Gdańska.
W uzasadnieniu nominacji Katarzyny Wappy odczytanym wcześniej przez lektora, mogliśmy dowiedzieć się, że „za mówienie prawdy o uchodźcach zalała ją fala nienawiści, krytyki i prześmiewczych komentarzy”, a krytykowana była m.in. przez „pracowników mediów, które niegdyś nazywane były publicznymi”.
Czuję wyraźnie, że ja jestem tylko jedną z bardzo wielu osób, które angażują się w trudną sytuację i pomoc na granicy polsko-białoruskiej
— mówiła Wappa, odbierając wyróżnienie.
Wielu z nas nie podaje swoich imion, nie pokazuje swoich twarzy tylko dlatego, że myślą, że będą efektywniej działać i pomogą większej liczbie ludzi
— podkreślała.
Nasze działania to są działania w imię wolności, wolności w bardzo wielu jej wymiarach. To jest wolność słowa, kiedy mówimy o tym, co się tam dzieje, chociaż dziennikarze nie mogą wjechać do strefy, to jest wolność bycia wiernym swoim własnym przekonaniom i poglądom. To wolność tego, że możemy robić to, w co wierzymy, nawet jeśli mówi się o nas źle, nazywa się nas durniami albo zdrajcami. Ale mamy przekonanie, że nikogo nie zdradzamy, że tak naprawdę my człowieczeństwo – najważniejszą wspólną rzecz – rozumiemy w ten sposób, że nikt nie może umrzeć za naszymi domami, w lesie obok nas
— mówiła, manipulując słowami prezydenta Andrzeja Dudy (odnoszącymi się do tych, którzy znieważali polskich żołnierzy) i chyba nadal nie rozumiejąc, że na człowieczeństwie i pomocy żeruje białoruski dyktator.
Igor Tuleya „odarty z togi”
Innym laureatem Medalu Wolności Słowa (w kategorii „Instytucja”) był sędzia Igor Tuleya. Z opisu dowiadujemy się, że „dla takich sędziów jak on władza uknuła ustawę kagańcową”, której Tuleya jest „pierwszą ofiarą”.
Został odarty z togi, pozbawiono go immunitetu sędziowskiego i możliwości wykonywania zawodu, który jest sensem jego życia. Jednak przede wszystkim pozbawiono go poczucia sprawiedliwości. Władza próbuje go upokorzyć, ale nie może pozbawić siły charakteru i zmusić do milczenia
— mówił lektor.
Igor Tuleya jest twarzą, głosem i sumieniem wolnych sądów
— podkreślił.
Nagrodę wręczył Tulei Basil Kerski, dyrektor ECS.
Aby być niezawisłym sędzią najpierw trzeba być odważnym obywatelem. I my sędziowie tej odwagi, wytrwałości, dumy, uczymy się od obywateli. I wszystkim obywatelom, którzy od 7 lat bronią niezależnych sądów, bronią wymiaru sprawiedliwości, dedykuję ten medal
— powiedział Tuleya.
Pamiętajmy o poprzednim laureacie tej nagrody i myślę, że powinniśmy zawsze krzyczeć: uwolnić Poczobuta
— podkreślił.
Postulat wygłoszony na końcu wydał się tym bardziej ciekawy, że chwilę później, jak już wspominaliśmy, uhonorowano osobę, która wpisała się w akcję dyktatora, który Andrzeja Poczobuta uwięził i który demokrację, wolność słowa, człowieczeństwo, i wszystkie wartości, o których tak wiele mówiono podczas gali, ma za nic.
Wanda Traczyk-Stawska o dzieciach, przyrodzie i prawach kobiet
Wanda Traczyk-Stawska, bohaterka Powstania Warszawskiego, otrzymała Medal Specjalny. Laureatka wygłosiła długie i emocjonalne przemówienie, w którym wiele miejsca poświęciła m.in. ochronie przyrody – choć nie tylko.
Ja wykonuję swój obowiązek według tego, jak przysięgałam. Należy mi się tylko, żebyście chcieli mnie posłuchać, żeby już nigdy nie było wojny. Nigdy. Żeby nie było takich dzieci jak pan Stanisław Tym, którym nigdy nikt nie pomógł wyjść z tej traumy, jaką jest wojna
— podkreślała.
Ja tu do was mówię jako bardzo stary człowiek. Ale kiedy patrzę na was, znów mam 17 lat. I chciałabym wam przekazać miłość do tego kraju, której nas nauczyli nasi nauczyciele. I proszę was, najważniejszy skarb naszego narodu to są dzieci, to jest młodzież. Bo taka jest przyszłość naszego narodu, jakie młodzieży chowanie. Niech żadne czarnki nie próbują robić z naszych dzieci współcześnie żyjących na tym świecie, głupków
— mówiła Wanda Traczyk-Stawska.
Nikt na świecie nie ma prawa odebrać prawdy o rzeczywistości i zmieniać według własnego chorego mózgu. Bo ten mózg nie może być zdrowy, jeśli nie widzi tego, że każde dziecko ma taką samą wartość, czy ono jest czarne, żółte, czy białe, czy ono ma kolor skóry czerwony
— pytanie, do kogo odnosiły się te akurat słowa, bo chyba nie do zaatakowanego wcześniej ministra Czarnka.
Jeśli nie potrafimy dbać o swoje dzieci, to musimy jako ludzie odejść. Jeśli nie potrafimy dbać o przyrodę, której jesteśmy częścią, to już nam nikt nie pomoże. Nie straszcie dzieci końcem świata. Mówcie im, żeby każde z nich, choć takie maleńkie, zasadziło maleńkie drzewko i patrzyło jak rośnie
— podkreślała uczestniczka Powstania Warszawskiego.
Przyroda jest dowodem na istnienie Pana Boga. żaden, nawet najmądrzejszy człowiek na świecie, nie stworzy tak pięknej przyrody
— dodała.
Dzięki przyrodzie każdy z nas może odpocząć, cieszyć się, że żyje, że ma oczy i widzi. Niech tym bardziej pomaga tym, którzy tych oczu nie mają, którzy nie widzą. Niepełnosprawnym. Niech nigdy nie zdarzy się w żadnym kraju, że w Sejmie wykręca się ręce matkom na oczach ich unieruchomionych, bardzo inteligentnych i wrażliwych dzieci. Nigdy więcej!
— podkreśliła, nie dodając przy tym, jak w Sejmie zachowywała się część tych matek niepełnosprawnych dzieci. Bardzo konkretna część – ta, która dostała się później do Sejmu z list Koalicji Obywatelskiej.
Zanim wybierzecie władzę, przyjrzyjcie się tym, co do tej władzy startują. Czy po to, żeby zostać milionerami, czy aby dać swoim obywatelom, swojemu narodowi prawo do tego, żeby był dumny z tego, że jesteśmy takim narodem, który walczy za waszą, ale przede wszystkim za naszą wolność. Przez całe wieki, zamykając ze wschodu granicę. A ja tu dzisiaj przyszłam w specjalnej sprawie
— mówiła.
Pewnie o tym nie wiecie, ale kiedy wybuchło Powstanie Warszawskie, to panowie generałowie krzyczeli: i po co tu tyle bab?! A kiedy kończyło się Powstanie, dali nam takie samo prawa, jak mężczyznom. I my, polskie kobiety, po raz pierwszy w dziejach wojen na tym świecie, które oby były już ostatnie, teraz, na Ukrainie, dostałyśmy takie same prawa jak mężczyźni. I tych praw nie oddamy!
— podkreślała laureatka Medalu Wolności Słowa.
Przy okazji od prowadzącego Galę dziennikarza TVN24 Tomasza Sianeckiego dowiedzieliśmy się, że od pani Wandy Traczyk-Stawskiej „oberwało się” nawet prezydentowi Warszawy Rafałowi Trzaskowskiemu.
Każdemu się może oberwać, jeśli będzie służył złej sprawie
— dodał chwilę później Sianecki.
Piotr Jacoń o „rozwodach kościelnych”
Osobliwe wystąpienie wygłosił Piotr Jacoń – dziennikarz TVN24, laureat Medalu Wolności Słowa w kategorii „Media”, prywatnie – ojciec transseksualnego dziecka.
Apeluję do was także, abyście mieli ze sobą takie zmiany w prawie w tej kampanii, które zapewnią w tym kraju możliwość małżeństw jednopłciowych. Bo takie małżeństwa są w Polsce. Mamy takich znajomych, naszych bliskich, ale państwo ich nie dostrzega. I także, żeby takie pary mogły legalnie adoptować dzieci. O to was proszę
— podkreślił, zwracając się do polityków.
Mam jeszcze jeden apel, do Kościoła. Żeby nie przeszkadzał. Miejcie te swoje kościelne rozwody, ale naszym tęczowym dzieciom zostawcie przynajmniej cywilne śluby. I dajcie im święty spokój
— zaapelował do Kościoła.
Warto zaznaczyć, że nie istnieje coś takiego jak „rozwody kościelne”. Kościół Katolicki sprzeciwia się rozwodom, gdy małżeństwo zostało zawarte przed Bogiem. Może jednak, w wyjątkowych przypadkach, stwierdzić nieważność ślubu kościelnego. Co więcej, małżeństwo jest rozumiane – nie tylko przez Kościół, ale i państwo polskie, na co wskazuje Konstytucja – jako związek kobiety i mężczyzny. Jeżeli któryś z przyszłych rządów wprowadzi w Polsce możliwość ślubów dla osób LGBT, najprawdopodobniej Kościół po prostu nie będzie uznawał takiego związku za małżeństwo (tak jak w przypadku niesakramentalnych związków homoseksualnych). Tyle. Widzimy więc nie tylko niewiedzę, ale również chwytliwy, nieco populistyczny argument, bez zwrócenia uwagi, że może czas, aby „tęczowe dzieci” również zostawiły Kościół w spokoju i np. nie przerabiały świętych dla katolików symboli lub nie profanowały sakramentów na swoich paradach.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS