A A+ A++

Jak podała Telewizja Biełsat, białoruski portal Zerkalo.io dotarł do kurdyjskiego dziennikarza, który przyleciał do Białorusi, aby stamtąd udać się do Unii Europejskiej. Kiedy Rebin Sirwan Madżir, któremu w kraju pochodzenia groziły prześladowania, zorientował się, że nie ma szans na dostanie się do UE przez polską granicę, poprosił o azyl na Białorusi. Nie tylko, że nie otrzymał azylu, ale… został potraktowany paralizatorem.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: RELACJA. Otwarta konfrontacja! Migranci przypuścili szturm na granicę, w stronę Polaków poleciały m.in. granaty hukowe. WIDEO

Dramatyczna historia kurdyjskiego dziennikarza, który w Kurdystanie pracował dla jednego z niewielu wolnych mediów, zajmując się m.in. demaskowaniem zakulisowych działań skorumpowanego modelu zarządzania autonomią kurdyjską, jasno pokazuje, że Łukaszence wcale nie chodzi o pomoc migrantom. Kiedy bowiem Madżir wrócił do Mińska i zwrócił się Biura Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców (UNHCR) o azyl z powodu prześladowań politycznych w swojej ojczyźnie, został skierowany do białoruskiego Departamentu MSW ds. obywatelstwa i migracji, który natychmiast go deportował, stosując wobec niego przemoc fizyczną.

W ojczyźnie otrzymywał pogróżki

Dziennikarza rzeczywiście można uznać za prawdziwego uchodźcę – w swojej ojczyźnie codziennie otrzymywał pogróżki, dlatego gdy dowiedział się o możliwości migracji do Unii Europejskiej, postanowił z niej skorzystać.

Mieszkańcy irackiego Kurdystanu są zmęczeni obecnym systemem. Nie ma tam wolności, gospodarka leży w gruzach

— relacjonował migrant w wywiadzie dla Zerkalo.io.

W rzeczywistości cała gospodarka regionu zamieszkałego przez sześć milionów ludzi jest podporządkowana dwóm rodzinom, które całkowicie ją kontrolują i czerpią z tego powodu ogromne zyski. Większość ludzi żyje w ubóstwie, a wielu specjalistów z wyższym wykształceniem nie może znaleźć godnej pracy

— mówił.

W jego kraju jest też wielu, którzy decydują się na wyjazd zagranicę z przyczyn ekonomicznych, jednakże legalna ścieżka migracji jest dla nich zamknięta ze względu na niemożność uzyskania wizy do UE.

Aby móc wyjechać sprzedajemy wszystko, co posiadamy – domy, samochody, firmy

— przyznaje Kurd.

Dostał paralizatorem i został deportowany

Jego wyprawę – jak informuje – zorganizowało jedno z syryjskich biur podróży, za którym „stała rodzina Baszara al-Asada”, głowy państwa syryjskiego. Jej koszt to 4 tys. euro. 18 października dziennikarz wylądował na lotnisku w Mińsku. W stolicy spędził tydzień i zorientował się, że jego szanse na przedostanie się do UE są nikłe. Jako że jednak w ojczyźnie groziły mu prześladowania polityczne, postanowił ubiegać się o azyl na Białorusi.

Jak tylko przyszedłem do nich i powiedziałem, że chcę prosić o ochronę międzynarodową, powiedzieli, że zostanę deportowany. Nikt mnie nie słuchał, kiedy mówiłem, że jestem dziennikarzem i mogę zginąć w Iraku. Kiedy zacząłem się z nimi kłócić, natychmiast dostałem paralizatorem

— relacjonuje dziennikarz.

Nie pozwolili mi się spakować ani zrobić testu na koronawirusa – zabrali mnie na lotnisko i kazali wsiąść do pierwszego samolotu do Damaszku. Cała procedura „deportacji” trwała około dwóch godzin

— dodaje.

Opisując sytuację na granicy, kurdyjski dziennikarz podkreśla, że większość ludzi „wolałaby umrzeć w tych lasach niż wrócić do Iraku”.

CZYTAJ TAKŻE:

-Tak wygląda sytuacja na granicy! Białoruscy propagandyści kręcą łzawe filmy, a funkcjonariusze Łukaszenki katują migrantów

-Tak Łukaszenka gra ludzką tragedią! Żaryn: Instruują imigrantów, by brali dzieci na granicę. To element zwiększania presji na Polskę

aw/Biełsat

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŻołnierze z gliwickiego batalionu WOT jadą na granicę
Następny artykułNBA. Dziewiąte z rzędu zwycięstwo koszykarzy Phoenix Suns