Przygoda legionowskiego MOK-u z muzyką improwizowaną rozpoczeła się dokładnie 21 października 1993 roku, podczas 35. Jazz Jamboree w Warszawie, w ramach premiery naszego Klubu Festiwalowego tej wielkiej europejskiej imprezy
Jazz w Polsce odrodził się podczas historycznego zlotu w Sopocie, w sierpniu 1956 roku. Był to autentyczny wybuch jazzowej „supernowej”. Do nadmorskiego kurortu zjechało kilkadziesiąt tysięcy fanów, krytyków, dziennikarzy i wielu muzyków. Impreza zaowocowala wielką manifestacją, jakby parodią pochodów piewrszomajowych – jako swoisty bunt „nowego” przeciwko zgrzebnemu, szaremu, znienawidzonemu systemowi. To nowe to wolność, wolność utożsamiana z muzyką, muzyką rodem z obszaru wolności – „zgniłego” zachodu. Władza nienawidziła tej muzyki i jej propagatorów, na przykład bikiniarzy. Do sopockiej manifestacji funkcjonował jazz katakumbowy, tu objawił się na ulicy.
Bikiniartze stali się bohaterami, a Leopold Tyrmand, główny ich przedstawiciel, ikoną tej quasi-rewolucji. Krakowscy „Melomani” ze stajni Dudusia Matuszkiewicza i „Sextet” Komedy prowadzili ten pochód. Zaprezentowana w Sopocie muzyka tego ostatniego otworzyła wrota Sezamu. Komeda uczynił jazz nową muzyką, oryginalną w każdym aspekcie, muzyką awangardową w skali europejskiej
Tak narodziła się słynna polska szkoła jazzowa. Jej profesorami i uczniami byli Jan Ptaszyn Wróblewski, Jarosław Śmietana, Michał Urbaniak, Włodzimierz Nahorny, Krzysztof Ścierański, Adam Makowicz, Leszek Możdżer, Andrzej Jagodziński, Urszula Dudziak i inni. Wszyscy oni grali na legionowskiej scenie.
Festiwal Mazowiecki Jazz Jam od ośmiu lat prezentuje w Legionowie najbardziej wartościowy, soczysty jazz, głównie w hołdzie wielkiemu Komedzie.
W sobotni wieczór swój recital poświęcił mu Maciej Tubis. Muzyk młody duchem, z młodzieńczą emocją wykonał znane na całym świecie tematy „Rosemary’s Baby”, „Nóż w wodzie”, „Dwaj ludzie w szafie” czy „Nim wstanie dzień”. Grał genialnie zarowno w sferze cantyleny jak i w partiach figuracyjnych. Jego oryginalna harmonia tworzyła nieskruszony fundament każdego dzieła. Bo były to mini dzieła z wysublimowaną dynamiką od pianissimo do fortissimo, a barwa instrumentu (a właściwie instrumentów, bo świetnie brzmiący fortepian Kaway wzbogacił o brzmienie syntetyczne, stanowiace w jego koncepcji udany mariaż) robiła wrażenie! Należy podkreslić ekspresję muzyka jakże naturalnie energretycznego. Miałem wrażenie, że instrument i muzyk to monolit, cudowna jedność. Wróżę Maćkowi wielką przyszłość.
Festiwal rozpoczął, w piątek, Artur Dutkiwicz z zespołem, snując piękną opowieść o Tomaszu Szukalskim. Na wyróżnienie zasługuje gra Krzysztofa Dziedzica, artysty niezwykle ekspresyjnego i nienagannego technicznie. Artur Dutkiewicz stanowił tu solidną podstawę kwartetu.
Ostatni koncert to parada gwiazd. Andrzej Jagodziński, Czesław „Mały” Bartkowski, Adam Cegielski, Robert Majewski to grupa uznanych tuzów polskiego jazzu. Ich wspomnienie Jerzego „Dudusia” Matuszkiewicza, grane z ciekawym, sprawnym wszechstronnie wokalem Agnieszki Wilczyńskiej było bardzo udanym projektem. Artystka świetnie poruszała się w sferze piosenki, jak i wyrachowanej scatowej wokalizy.
Piękna i wymowna festiwalowa scenografia była dziełem Barbary Retmaniak. Dziękuję bardzo naszej dojrzałej, jazzowej widowni.
Impreza nie odbyłaby się bez wsparcia sponsorów. Podziękowania kieruję do Samorządu Województwa Mazowieckiego oraz władz samorządowych Powiatu Legionowskiego, a także Miasta Legionowo.
Zenon Durka,
dyrektor MOK Legionowo
Komentarze
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS