A A+ A++

Aktualny atak na świętość Jana Pawła II nie jest, jak wszyscy dobrze wiemy, jedynym, który przeprowadzany był za pomocą ulubionego medialnego narzędzia twórców III RP. Przypomnijmy inne zdarzenie, do którego doszło 11 marca 2014 roku w programie red. Moniki Olejnik “Kropka nad i”, kiedy Janusz Palikot, wówczas lider Twojego Ruchu, stwierdził, że “bardzo by się zdziwił, gdyby Karol Wojtyła nie miał nieślubnych dzieci”. Myliłby się ten, kto uznałby, że w tej mrocznej historii chodzi tylko o próbę obyczajowego zdyskredytowania świętego. Widać tu znacznie więcej, niż moglibyśmy pierwotnie sądzić. Kiedy dowiadujemy się o kulisach operacji “Triangolo”, której celem mogło być nawet zamordowanie św. Jana Pawła II, to zdajemy sobie – nie bez przerażenia – sprawę z tego, jak niewiele się zmieniło od mrocznych czasów Ciastonia, Piotrowskiego i Płatka. Ale po kolei…

11 marca 2014 roku w programie red. Moniki Olejnik “Kropka nad i” Palikot, w sposób niemal bliźniaczy do obecnych ataków na Jana Pawła II, powtórzył historię pewnej ubeckiej prowokacji, o której szerzej za chwilę.

– Czy to coś złego? – dopytywał Palikot w rozmowie z dziennikarką TVN24, suflując, że św. Jan Paweł II mógł mieć “nieślubne dzieci”.

Odnosił się do akcji antyklerykałów z lubelskiej fundacji, którzy zamierzali powiesić w Lublinie billboard ze zdjęciem papieża Jana Pawła II. Obok Niego znajdowała się kobieta i chłopiec. Nad nimi napis “Papież rozbitej rodziny”. Organizowały to osoby związane z partią Palikota, a ten, choć udawał, że o niczym nie wie, mówił, że “bardzo by się zdziwił, gdyby Karol Wojtyła nie miał nieślubnych dzieci”. Olejnik oponowała, ale nie przypomniała, że plakat i słowa ówczesnego lidera “Twojego Ruchu” były dalekim echem pracy IV departamentu MSW. Były też elementem długotrwałej i świadomej kampanii politycznej dyskredytowania i osłabiania Kościoła w Polsce, w której brało udział środowisko medialne związane z elitami III RP. Tę politykę prowadził przez lata nie tylko współtworzący struktury Platformy Obywatelskiej Palikot, ale i część jego środowiska politycznego, które twórczo rozwijało metody stosowane w przeszłości przez tzw. “struktury bezpieczeństwa” PRL.

Politycznie Palikot skończył źle, bo już trzy lata po wspomnianej tu rozmowie z Olejnik, w grudniu 2017 roku, zadeklarował “zakończenie działalności”. Niestety, prowokacje, z których słynął i którymi budował swoją polityczną popularność przetrwały i znalazły wielu naśladowców. W sumie nie powinno nas to dziwić, bo przecież wymyślono je wcześniej i zrobili to fachowcy od niszczenia tego, co dla Polaków święte i ważne. Przypomnijmy zatem, czym było “Triangolo” i jaka była prawdziwa historia prowokacji SB.

Kim była Irena Kinaszewska i do jakiej historii wówczas odwoływali się naśladowcy niesławnego IV departamentu, który w PRL powołano do walki z religią i Kościołem?

Operacja o kryptonimie “Triangolo” (z włoskiego – trójkąt) była jedną z najbardziej tajemniczych spraw, którymi zajmowały się peerelowskie służby. Jej kulisy były wielokrotnie opisywane w prasie i książkach. Mimo to temat relacji i związków Ireny Kinaszewskiej, ks. Andrzeja Bardeckiego i Jana Pawła II powraca w mediach niezwykle często. Z czego to wynika? Oczywiście z tego, że próby zdyskredytowania największego religijnego autorytetu Polaków wciąż są podejmowane przez różnorodne środowiska medialne i polityczne. Nie zmieniło tego nawet ogłoszenie Jana Pawła II świętym. Wrogowie Kościoła w Polsce mieli i wciąż mają świadomość wyjątkowości postaci Karola Wojtyły. Służba Bezpieczeństwa jeszcze długo przed tym, zanim Jan Paweł II został biskupem Rzymu, próbowała niemal wszystkiego, żeby uniemożliwić sprawowanie mu jego kapłańskiej posługi.

“Triangolo”, czyli jeden z najbardziej szatańskich planów wymierzonych w polski Kościół, zdemaskowali dziennikarze Piotr Litka i Grzegorz Głuszak, którzy w książce “Skompromitować papieża. Nieznane fakty i dokumenty dotyczące Jana Pawła II” ujawnili szereg informacji dotyczących prowokacji wymierzonej w papieża. Mózgiem opisywanych przez nich operacji był kapitan Grzegorz Piotrowski, wysoki rangą funkcjonariusz departamentu IV MSW. Późniejszy porywacz i zabójca ks. Jerzego Popiełuszki miał uniemożliwić papieżowi Jego przyjazd do Polski w czerwcu 1983.

Według jego zeznań, w jednym z krakowskich hoteli planowano nakręcenie dwuznacznego w wymowie filmu z udziałem Ireny Kinaszewskiej, współpracowniczki “Tygodnika Powszechnego”, wspominającej swoją znajomość z kardynałem Wojtyłą. Drugim wątkiem prowokacji miało być podrzucenie do mieszkania ks. Andrzeja Bardeckiego, przyjaciela Karola Wojtyły, sfałszowanego pamiętnika, którego autorką miała być Kinaszewska. Prowokacja miała być swego rodzaju szantażem wobec Ojca Świętego.

Prace dziennikarzy pokazują wyraźnie, że komunistyczne władze, które po ogłoszeniu stanu wojennego obawiały się wizyty św. Jana Pawła II w Polsce, chciały mieć wpływ na to, co papież powie rodakom podczas pielgrzymki. Przeprowadzenie operacji pozostawiono kapitanowi Grzegorzowi Piotrowskiemu, któremu pomagały dwie funkcjonariuszki. Wykorzystano przyjaźń księdza Andrzeja Bardeckiego i późniejszego papieża. Przyjaciółką księdza Bardeckiego była właśnie Irena Kinaszewska i to ona, w zamyśle Piotrowskiego, miała stać się podstawą obyczajowych zarzutów wymierzonych w Jana Pawła II.

Służba Bezpieczeństwa próbowała różnych metod. Ludzie Piotrowskiego zaprosili Irenę Kinaszewską do hotelu, tam podawali jej narkotyki i alkohol. Kobieta nic nie powiedziała, kazała esbekom się odczepić. Karola Wojtyłę nazwała “świętym człowiekiem”. Piotrowski nie ustąpił, a kolejnym krokiem obyczajowej prowokacji miał stać się sfałszowany pamiętnik, w którym Irena Kinaszewska rzekomo opisała swój romans z papieżem. Aby uwiarygodnić ów pamiętnik, posłużono się ludźmi zaprzyjaźnionymi z redakcją Tygodnika Powszechnego. Dziennikarz, który współpracował z TP (zarejestrowany jako TW Kwiatkowski), pozwalał uzgodnić szczegóły, które były niezbędne do realizacji prowokacyjnego materiału.

SB planowało podrzucić pamiętnik i kilka innych przedmiotów świadczących o rzekomym romansie do mieszkania księdza Bardeckiego, ale akcja się nie udała, pomysłodawca upił się i spowodował wypadek. O tym, że pamiętnik istniał, wspomnieli dopiero esbecy, podczas śledztwa dotyczącego zabójstwa ks. Popiełuszki, prowadzonego na początku lat 90. Grzegorz Piotrowski, przesłuchiwany 13 grudnia 1990 roku, powiedział:

– W moich działaniach (…) chodziło o następujące zagadnienia: – nakręcenie filmu przedstawiającego zwierzenia pani Kinaszewskiej na temat jej znajomości z Papieżem (…) doprowadziłem do takiej sytuacji, w której pani Kinaszewska, pod wpływem narkotyku, do ukrytej kamery udzieliła dłuższej wypowiedzi.

To właśnie podczas tego przesłuchania esbek przyznał, że nieudana hotelowa prowokacja zaowocowała pomysłem na stworzenie pamiętnika. To właśnie ta esbecka fałszywka posłużyła później Palikotowi do miotania oskarżeń u Olejnik.

W połowie lat 90-tych Piotrowski i ks. Bardecki mieli okazję do ponownego spotkania. Funkcjonariusz SB odnalazł księdza Bardeckiego w Krakowie, w jego mieszkaniu. Ksiądz Andrzej opowiedział o tej rozmowie swoim przyjaciołom z Tygodnika Powszechnego, ale nie chciał nigdy mówić o jej szczegółach.

– Mówił, że traktował ją jak spowiedź. Choć w rzeczywistości nie była spowiedzią – wspominali po latach członkowie redakcji TP. Piotrowski nie chciał rozgrzeszenia. Ksiądz Bardecki wspominał po latach, jak bardzo zawiódł się na tym człowieku.

– Oczekiwał po latach czegoś głębszego, a w rzeczywistości chodziło o pieniądze. On przyszedł po prostu po pożyczkę – opisywał ks. Adam Boniecki.

O szczegółach operacji “Triangolo” do końca kłamał generał Kiszczak, którego redaktor naczelny “Gazety Wyborczej” określał mianem “człowieka honoru”. Tu warto się na chwilę zatrzymać, żeby pokazać, co wydarzyło się z osobami odpowiedzialnymi za ówczesną próbę ataku na św. Jana Pawła II. Grzegorz Piotrowski po odsiedzeniu wyroku za zabójstwo ks. Popiełuszki zmienił nazwisko na Pietrzak i zamieszkał w Łodzi. Pracował jako dziennikarz, pisał dla gazety “Fakty i mity”, której redaktor naczelny Roman Kotliński był jednym z posłów… w partii Janusza Palikota.

Wróćmy jednak to operacji “Triangolo”. O tym, iż była ona w istocie dużo większą sprawą, niż wąska tylko prowokacja obyczajowa skierowana przeciwko Janowi Pawłowi II, zasugerował dziennikarz śledczy Cezary Gmyz. Jego zdaniem, ogromny wstrząs, jakim był wybór Polaka na papieża dla całego IV departamentu MSW doprowadził do powstania dużo bardziej radykalnego planu, w którym swój udział miały także KGB i Stasi.

Jednym z niewielu ocalałych śladów operacji jest spis wyjazdów IV departamentu MSW (tego, którego zadaniem była walka z Kościołem w Polsce), który powstał już po wyborze Karola Wojtyły na papieża. Po 3 kwietnia 1979 roku, na 6 dni do Wiednia – celem obsługi TW ps. “Tom” w ramach sprawy “Triangolo” – wyjechał Z. Płatek”. Zdaniem Gmyza, ta notatka jest dowodem na to, że “Triangolo” była czymś znacznie więcej niż tylko jednorazową akcją Grzegorza Piotrowskiego, była międzynarodową operacją tajnych służb, której cel był bardziej szokujący niż to, co próbowano zrobić w Krakowie.

To znów bardzo ciekawie wpisuje się we współczesny kontekst kolejnych ataków na św. Jana Pawła II.

“Z. Płatek”, o którym wspomina notatka, to Zenon Płatek, niesławny generał MO, szef IV departamentu, który razem z generałem Ciastoniem oskarżony był o kierowanie porwaniem i morderstwem księdza Popiełuszki. W śledztwie, w którym skazano Grzegorza Piotrowskiego, Ciastonia i Płatka uniewinniono. Oficjalnym powodem był “brak dowodów winy”, nieoficjalnie wielu historyków przyznaje, że o to, żeby takich dowodów nigdy nie udało się odnaleźć, zadbano wyjątkowo sprawnie.

Nie wiadomo, kim jest “Tom” (gdzie indziej pojawia się pseudonim “Tango”), o którym wspomina notatka. To z nim miał spotkać się w Wiedniu Zenon Płatek. Gmyz sugeruje, że może tutaj chodzić o Mehmeta Ali Agcę, który pojawia się w Wiedniu po swojej ucieczce z Turcji. Jedno jest pewne, w kwietniu 1979 Płatek udał się do Wiednia by odbyć spotkanie z prowadzonym przez siebie tajnym współpracownikiem SB.

W to, że tajne służby mogłyby próbować zamordować Jana Pawła II, nie wątpi nikt. Zabójstwo księdza Popiełuszki pokazuje, jak bardzo IV departament MSW obawiał się religijnych autorytetów i do czego był zdolny, żeby się ich pozbyć. Jeśli kapelan warszawskiej “Solidarności” mógł zostać zamordowany przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, to równie dobrze można sobie wyobrazić, iż mógł istnieć podobny, szatański plan, który dotyczył śmierci Jana Pawła II.

Oczywiście byłaby to operacja dużo bardziej skomplikowana logistycznie, dlatego wymagała pomocy z zewnątrz. O tę, być może, poproszono KGB. Faktem są kontakty pracowników Służby Bezpieczeństwa z IV departamentu z sowiecką bezpieką. 29 i 30 października 1979 roku do Moskwy po naukę wyjechał jeden z pracowników IV departamentu. Jego nazwisko zostało wymazane z notatki informującej o wyjeździe. Wiadomo jedynie, że ogólnym celem spotkania było “zwalczanie wrogich wpływów Watykanu”, a moskiewska narada poświęcona była przede wszystkim nowemu biskupowi Rzymu, który odbył pielgrzymkę do kraju komunistycznego.

Wyjazdy po instrukcje nie ustały nawet po zamachu na papieża. Rok po wydarzeniach na placu św. Piotra do Moskwy pojechał Adam Pietruszka (zastępca dyrektora departamentu IV MSW), dwa miesiące później pojechał tam Zenon Płatek. W drugą rocznicę zamachu w Moskwie zorganizowano naradę, której celem było “zwalczanie dywersyjnej działalności Watykanu”.

Współpraca IV wydziału departamentu MSW i KGB trwała aż do 1989 roku.

Czy w archiwach polskich tajnych służb znajdują się informacje o tym, czy polskie Służby Bezpieczeństwa podejmowały próby zamachu na papieża? Tego do tej pory nie wiemy, ale w 2011 roku “Rzeczpospolita” ujawniła dokumenty pochodzące z archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, które potwierdziły sowiecki ślad w zamachu na św Jana Pawła II.

– Koła powiązane z CDU/CSU, wcześniej związane z Gehlenem (generałem Wehrmachtu, który po wojnie tworzył zachodnioniemiecki wywiad) i zbliżonymi do niego wyższymi urzędnikami BND (Bundesnachrichtendienst – wywiad zachodnioniemiecki) rozpowszechniają na terenie RFN własną wersję zamachu na J. Pawła II. Sugerują, że za zamachowcem Turkiem Alim Agcą stoi radziecka służba wywiadowcza KGB – jako siła inspirująca i organizacyjna – czytamy w raporcie, który powstał 27 czerwca 1981 r., niespełna dwa miesiące po zamachu.

Dokument to wyciąg z raportu jednego z najcenniejszych źródeł wydziału XIV departamentu I MSW (zajmującego się tzw. wywiadem). Agent o numerze 4072 działał na kierunku watykańskim. Historycy IPN przypuszczają, że był to Andrzej Madejczyk, ps. Lakar, który prowadził m.in. o. Konrada Hejmo.

Źródło 4072 twierdziło, że według BND celem zamachu było niedopuszczenie do przyjazdu Jana Pawła II na pogrzeb prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego (zmarł 28 maja 1981 r.). Służba Bezpieczeństwa od połowy kwietnia 1981 r. miała świadomość, iż papież wie, że kardynał jest umierający. 15 kwietnia wydano bowiem oficjalny komunikat o stanie zdrowia prymasa.

– Przybycie J. Pawła II na pogrzeb kard. S. Wyszyńskiego do Warszawy spowodowałoby, że świadomość narodowa Polaków otrzymałaby siłę napędową – stąd należało papieża wyłączyć z gry – czytamy w raporcie źródła 4072.

Niemieckie służby wywiadowcze miały informacje o roli KGB w zamachu. Wydaje się wysoce nieprawdopodobne, aby IV departament Służby Bezpieczeństwa i reszta peerelowskich organów władzy nie miała, choćby szczątkowej, wiedzy na ten temat. Zwłaszcza, że co najmniej do maja 1983 roku przebywał w IV departamencie N. Siemaszko, który był rezydentem KGB. Szczególne zdziwienie budzi fakt, iż od roku 1956 roku KGB nie lokowało swoich przedstawicieli na tak wysokich szczeblach ministerialnych.

Do dziś nie wiadomo, czy opisany wyżej plan zamordowania Jana Pawła II, opracowano już po 1979 r., czy dopiero po sierpniu 1980, gdy powstawała i wzmacniała się „Solidarność”. Pewne jest jedynie to, że prawdę o kulisach tej zbrodni ukrywają rosyjskie archiwa, a szansa na ich otwarcie jest zerowa.

13 maja 1981 r. na placu św. Piotra w Rzymie doszło do zamachu na życie Jana Pawła II. Do świadomości społecznej przebiło się z tego dnia głównie to, że za próbę zamordowania Ojca Świętego odpowiadał ten, który pociągał za spust, Turek Mehmet Ali Agca. Rzeczywistość była oczywiście nieporównywalnie bardziej skomplikowana, a jedno, co się od tego nie zmieniło, to waga świętego Jana Pawła II dla milionów chrześcijan na całym świecie.

Znają ją także ci, którzy nieustannie podejmują kolejne próby zdyskredytowania Ojca Świętego.

PS. Przygotowując ten tekst korzystałem z materiału swojego autorstwa, którzy przed laty opublikowałem w jednym z serwisów Wirtualnej Polski. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWrocław: Zmiany na Długiej dla pasażerów MPK. Dla kierowców nadal jeden pas
Następny artykułLaura Łącz pierwszy raz po śmierci byłego męża. Nie każdy wie, że poznali się przez pomyłkę