Węże, plemię żmijowe, jak wy możecie ujść potępienia w piekle? Dlatego oto Ja posyłam do was proroków, mędrców i uczonych. Jednych z nich zabijecie i ukrzyżujecie; innych będziecie biczować w swych synagogach i przepędzać z miasta do miasta. Tak spadnie na was wszystka krew niewinna, przelana na ziemi, począwszy od krwi Abla sprawiedliwego aż do krwi Zachariasza, syna Barachiasza, którego zamordowaliście między przybytkiem a ołtarzem (Ew. Mateusza 23, 33-35, Biblia Tysiąclecia).
Przed swoją śmiercią Paweł VI wystawił Kolegium Kardynalskie na ciężką próbę. Wydane przez niego przepisy określające zasady wyłaniania nowego następcy Chrystusa czyniły proces wyboru tak wyczerpującym, jak to tylko możliwe. Chcąc zapobiec wnoszeniu na konklawe urządzeń podsłuchowych, papież polecił, by wszyscy jego uczestnicy pod groźbą ekskomuniki złożyli uroczystą przysięgę, że nie wyjawią nikomu wyników głosowań i nie będą ich omawiać z innymi książętami Kościoła. Na wypadek, gdyby któryś z osiemdziesięcioletnich dygnitarzy chciał się jednak wymknąć z obrad, wszystkich wejść do Kaplicy Sykstyńskiej, gdzie odbywało się konklawe, i wszystkich jej okien pilnowali członkowie Gwardii Szwajcarskiej.
Przybyli na konklawe, przyzwyczajeni do luksusu kardynałowie musieli zadowolić się skromnymi celami [cela – pokój mnicha – przyp. TAW] bez wygód. Przed powrotem do miejsca noclegu poddawani byli rewizji osobistej przez gwardzistów poszukujących urządzeń podsłuchowych i nadawczych ukrytych w odzieży, długopisach i notatnikach dostojników.
25 sierpnia 1978 roku 111 uczestników konklawe w milczeniu przeszło do kaplicy. Przewodniczący kolegium kardynał kamerling sprawdził obecność, po czym rozkazał zebranym uklęknąć i bijąc się w piersi zaintonować łaciński hymn „Veni Creator Spiritus”.
Wielu członków tego świątobliwego zgromadzenia poddawało się nowemu reżimowi z niechęcią, by nie rzec z oburzeniem. Nie traktowano ich jak książąt Kościoła, lecz jak więźniów w zakładzie karnym o zaostrzonym rygorze. Co gorsza, konklawe odbywało się podczas fali nieznośnych upałów. Temperatura w Rzymie przekraczała 35°C w cieniu. Przy szczelnie zamkniętych drzwiach i oknach we wnętrzu kaplicy musiało być nieznośnie gorąco.
W tych warunkach nikt się nie zdziwił, gdy okazało się, że kardynałowie konserwatywni i postępowi osiągnęli błyskawiczne porozumienie i w ciągu zaledwie jednego dnia (26 sierpnia o godz. 18.05) wybrali nowego papieża. Został nim słynący z pogody ducha i łagodnego charakteru Albino Luciani. Było to jedno z najkrótszych konklawe w historii.
Nowy papież ucieszył członków Kolegium Kardynalskiego, obierając dla siebie imię Jana Pawła I: Jana – przez wzgląd na Jana XXIII, i Pawła – ze względu na Pawła VI. Purpuraci uznali tę decyzję za gwarancję utrzymania dotychczasowego kursu w polityce Watykanu i przejaw roztropnej troski o jego żywotne interesy. Już wkrótce miało się okazać, jak bardzo się pomylili.
List otwarty „Il Mondo” do Jana Pawła I
Zaledwie jasny dym z komina na dachu Kaplicy Sykstyńskiej obwieścił światu, iż wybrano nowego papieża, włoska prasa zaczęła nakłaniać go, by przywrócił w Stolicy Apostolskiej „ład i porządek moralny”. Jedno z głównych włoskich czasopism gospodarczych „Il Mondo” ogłosiło list otwarty do Jana Pawła I, w którym postawiono mu kilka obcesowo sformułowanych pytań: „Czy jest rzeczą słuszną, by Watykan działał na rynku jak zwykły spekulant?” – brzmiało pierwsze z nich. „Czy jest właściwe, że Bank Watykański pomaga w nielegalnym transferze kapitału z Włoch do innych krajów?”.
Michele Sindona (1920–1986) – włoski bankier mający szerokie kontakty z mafią sycylijską i czołowymi włoskimi politykami, członek Loży Masońskiej P-2; znany wśród bankierów jako The Shark. Pełnił rolę oficjalnego bankiera Stolicy Apostolskiej podczas pontyfikatu Papieża Pawła VI, dzięki czemu miał pełną kontrolę nad zagranicznymi inwestycjami Watykanu w imieniu Banku Watykańskiego IOR
„Czy bank powinien pomagać swoim klientom w uchylaniu się od płacenia podatków?”. W dalszej części listu dziennikarze „Il Mondo” domagali się wyjaśnień dotyczących współpracy Stolicy Apostolskiej z takimi bezwzględnymi spekulantami, jak Michele Sindona: „Dlaczego Kościół toleruje inwestycje w firmy, państwowe i międzynarodowe, których jedynym celem jest zysk? Dlaczego jego partnerem są korporacje, które – gdy tylko uznają to za właściwe – gotowe są podeptać podstawowe prawa milionów biedaków, zwłaszcza w Trzecim Świecie, który jest tak bliski Twojemu sercu?”.
Biskup bankster i chłopcy z ferajny
W liście podpisanym przez dyrektora finansowego czasopisma znalazły się również złośliwości pod adresem biskupa Marcinkusa, prezesa Banku Watykańskiego: „To jedyny biskup, który jest jednocześnie członkiem zarządu pewnego banku świeckiego – banku, który utrzymuje filię w jednym z rajów podatkowych świata kapitalistycznego”. Chodziło o Cisalpine Overseas Bank w Nassau na Bahamach (przekształcony później w Banco Ambrosiano Overseas). „Korzystanie z rajów podatkowych nie jest wprawdzie zakazane przez prawo ziemskie i żaden świecki bankier nie może być postawiony przed sądem za wykorzystywanie możliwości, jakie stwarzają – czy jest jednak zgodne z prawem boskim, którym powinno być natchnione każde działanie Kościoła? Chrystus głosił równość. Czy najlepszym sposobem jej zapewnienia jest uchylanie się od płacenia podatków, z których pochodzą środki wykorzystywane przez państwo świeckie do upowszechniania tej samej równości?”.
Bp Paul Marcinkus, w latach 1971–1989 prezes Banku Watykańskiego (Instytutu Dzieł Religijnych)
Wziąwszy sobie do serca tę krytykę, nowy papież zdecydował się naprawić błędy i przekształcić „spółkę Watykan” w Kościół wierny tradycji apostolskiej Piotra i Pawła.
27 sierpnia, w drugim dniu swojego urzędowania, Jan Paweł I powiadomił kardynała Jeana Villota, watykańskiego sekretarza stanu, o swoim zamiarze wszczęcia śledztwa w sprawie finansów Stolicy Apostolskiej. „Nie pominiemy żadnej dykasterii, żadnej kongregacji ani żadnej sekcji” – stwierdził Ojciec Święty.
Po tygodniu w jego rękach znalazł się wstępny raport na temat działalności Banku Watykańskiego. Bank, który utworzono po to, by wspierał „dzieła religijne”, prowadził czysto świecką działalność. Z około 11 tysięcy prowadzonych w nim kont mniej niż 1650 służyło sprawom Kościoła. Pozostałe 9630 było przede wszystkim źródłem środków na łapówki lub inne osobiste wydatki takich specjalnych przyjaciół Watykanu, jak Sindona, Calvi, Gelli i Marcinkus.
Licio Gelli (1919–2015) – włoski bankier, mason, polityk i przedsiębiorca. W czasie II wojny światowej działacz Narodowej Partii Faszystowskiej (1939–1943) i Republikańskiej Partii Faszystowskiej (1943–1945). Znany ze swej roli w skandalu wokół włoskiego banku Banco Ambrosiano (1982). W 1981 wyszło na jaw, że był Mistrzem Loży Masońskiej Propaganda Due (P2)
7 września kardynał Benelii przyniósł papieżowi jeszcze gorsze wiadomości. Narodowy Bank Włoch wszczął dochodzenie w sprawie powiązań Roberto Calviego z Banco Ambrosiano i Bankiem Watykańskim.
„Jeżeli coś mi się stanie, papież będzie musiał abdykować” – Roberto Calvi (1920–1982) – włoski bankier, zwany Bankierem Boga, prezes Banco Ambrosiano ściśle współpracującego z watykańskim Instytutem Dzieł Religijnych (bankiem watykańskim); uwikłany w pranie brudnych pieniędzy i związki z mafią. 18 czerwca 1982 roku, pod mostem Blackfriars (Czarnych Mnichów) na Tamizie, znaleziono wiszącego Roberto Calviego (obciążonego 5 kg kawałków cegieł, z 25 tys. dolarów przy sobie)
Śledztwo obejmowało przeprowadzoną przez Calviego transakcję zakupu Banco Cattolica del Veneto, a także manipulacje akcjami florenckiego Banco Marcantile. Inspektorzy kontroli bankowej przygotowali raport wstępny na temat stwierdzonych nieprawidłowości i przedstawili go sędziemu Emilio Alessandriniemu.
Sędzia Emilio Alessandrini (1942–1979)
Dowiedziawszy się o zawartych w raporcie pokontrolnym zarzutach, papież pobladł. Wyniki śledztwa mogły doprowadzić do postawienia w stan oskarżenia nie tylko Calviego, ale również takich watykańskich dostojników, jak biskup Paul Marcinkus i jego bliscy współpracownicy, Luigi Mennini i Pellegrino de Strobel. Sprawa dojrzała do podjęcia stanowczych decyzji.
Papież – co do tego nie ma wątpliwości – nie zdawał sobie sprawy, że ktoś już podjął w tej sprawie decyzje i wcielił je w życie. Informacje o dochodzeniu i raporcie dotarły do Licio Gelliego i Roberta Calviego, którzy sięgnęli po – jak to określił Sindona – „włoskie rozwiązanie”.
Zwłoki sędziego Emilio Alessandriniego (36 lat) tuż po zamachu 29.01.1979 (fot. ANSA)
Pięciu uzbrojonych bandytów zastrzeliło sędziego Alessandriniego, gdy zatrzymał on swoje renault na czerwonym świetle przy via Muratori w Rzymie [błąd, zamachu dokonano w Mediolanie – przyp. TAW]. Rozwiązanie okazało się skuteczne. Dochodzenie w sprawie Calviego i jego związków z Bankiem Watykańskim zostało z dnia na dzień zamknięte.
Najważniejsi kardynałowie masonami
Dalsze bulwersujące wiadomości dotarły do papieża we wtorek, 12 września, gdy zasiadł przy swym biurku, na którym znalazł egzemplarz serwisu agencji informacyjnej L’Osservatore Politico. Publikacja zawierała m.in. artykuł pt. „Wielka loża watykańska” z listą 121 wybitnych duchownych i świeckich katolickich, którzy mieli być członkami lóż masońskich, powiązanych z Licio Gellim i słynną lożą P-2 [Propaganda Due – przyp. TAW].
Gdyby potwierdziło się, że lista jest prawdziwa, papież musiałby w tej sprawie podjąć radykalne kroki. Czołowi biskupi i kardynałowie utraciliby swoje tytuły i urzędy. Podlegaliby także ekskomunice. Sprawa musiałaby doprowadzić do pogromu watykańskich papabili – najbliższych współpracowników Ojca Świętego.
Premier Watykanu masonem
Rzuciwszy okiem na opublikowaną w biuletynie listę, papież doznał kolejnego wstrząsu. Na jednym z pierwszych miejsc znalazł nazwisko watykańskiego sekretarza stanu, kardynała Jeana Villota, vel „Jeanni”, numer członkowski 041l3, przyjętego do loży zuryskiej 6 sierpnia 1966 roku.
Chcąc się upewnić, że lista jest wiarygodna, papież zwrócił się z oficjalnym zapytaniem do odpowiednich władz, korzystając z pośrednictwa swoich bliskich przyjaciół, kardynała Pericle Feliciego i prałata Giovanni Benelliego, których nazwisk nie znalazł na liście. Ponieważ – jak już wspomnieliśmy wcześniej – włoskie prawo nakazuje tajnym stowarzyszeniom rejestrację nazwisk swoich członków we właściwym urzędzie państwowym, uzyskanie listy włoskich członków zuryskiej loży masońskiej nie było trudne. Dokument potwierdzał, że Jean Villot został przyjęty w poczet członków zakonu wolnomularskiego.
Francuski kardynał-mason Jean-Marie Villot (1905–1979), premier Watykanu (Sekretarz Stanu), 28.08.1978 (fot. Keystone/Hulton Archive)
Na liście znalazło się również nazwisko asystenta Villota, kardynała Sebastiano Baggio, vel „Seba”, numer członkowski 85l1640, przyjętego do loży zuryskiej 14 sierpnia 1967 roku. I tym razem papież uzyskał od odpowiednich władz potwierdzenie, iż Baggio rzeczywiście był członkiem tego tajnego stowarzyszenia.
Papież był w najwyższym stopniu zaniepokojony. Z upływem dni na jego biurko trafiały kolejne dokumenty potwierdzające członkostwo w lożach masońskich innych dostojników watykańskich. Znaleźli się wśród nich: arcybiskup Agostino Casaroli, papieski minister spraw zagranicznych, kardynał Ugo Poletti, wikariusz diecezji rzymskiej i prałat Pasquale Macchi, zaufany sekretarz Pawła VI. Członkiem loży okazał się także biskup Paul Marcinkus, który sprawował pieczę nad majątkiem Kościoła.
Kilka dni po tym, gdy Licio Gelli dowiedział się, że lista członków tajnych stowarzyszeń dostała się w papieskie ręce, redaktor naczelny biuletynu Mino Pecorelli został zamordowany przed swoim biurem przy Via Orazio.
Carmine „Mino” Pecorelli (1928–1979) – dziennikarz, prawnik i pisarz włoski. Założyciel agencji prasowej „OP-Osservatore Politico” („OP”), zamordowany w Rzymie 20 marca 1979 r.
Zabójca wepchnął lufę pistoletu głęboko w gardło ofiary i dwukrotnie nacisnął spust. W ustach zamordowanego policjanci znaleźli kamień. W języku mafii oznacza to, że zastrzelony dziennikarz już nigdy nie ujawni tajemnicy.
W następnych dniach na biurko papieża zaczęły napływać wyniki dochodzenia w sprawie Banku Watykańskiego. Dokumenty zawierały informacje o nielegalnych transakcjach importowych i eksportowych, obmyślonych przez Sindone, o „spółkach wydmuszkach”, utworzonych przez Calviego, o oszustwach w obrocie papierami wartościowymi i o praniu miliardów dolarów pochodzących z prowadzonego przez mafię handlu narkotykami.
Panika w synagodze szatana
Dzień po dniu na światło dzienne wychodziły kolejne ciemne sprawki spółki Watykan. Marcinkus zrozumiał wreszcie, że jego dni w Stolicy Apostolskiej są policzone. „Coś mi się wydaje, że już wkrótce będziemy musieli się pożegnać” – powiedział jednemu ze współpracowników z Banku Watykańskiego.
Marcinkus nie był jedynym dostojnikiem watykańskim, który znalazł się w opałach w wyniku energicznych działań nowego papieża. Liczba papierosów wypalanych dziennie przez kardynała Villota najlepiej świadczyła o stanie nerwowego napięcia, w jakim się znajdował. Od intronizacji Jana Pawła I wypalał przeciętnie od 60 do 80 papierosów dziennie. W ostatnich dniach września każdego poranka sprzątaczki znajdowały w jego popielniczce ponad 100 niedopałków.
W sobotę 23 września Jan Paweł I został biskupem Rzymu. W swojej pierwszej homilii papież zwrócił się do Marcinkusa i innych wysokich urzędników Banku Watykańskiego w te słowa: „Mimo że jestem już od dwudziestu lat biskupem, najpierw w Vittorio Venetto, a później w Wenecji, muszę przyznać, że jeszcze nie opanowałem tego rzemiosła. W Rzymie udam się na naukę do świętego Grzegorza Wielkiego, który pisze: «Pasterz powinien z pełnym współczuciem być blisko każdego ze swoich poddanych. Zapominając o swoim miejscu w hierarchii, za równych sobie powinien uważać tych, którzy postępują właściwie; jednak wobec złych nie powinien się cofać przed korzystaniem z praw, jakie mu daje jego urząd»”. Pod surowym spojrzeniem papieża Marcinkusowi i innym świątobliwym aferzystom zastygła krew w żyłach.
Pogłoski o rychłej czystce w Watykanie rozniosły się po całym chrześcijańskim świecie. Amerykański Newsweek donosił, że Jan Paweł I polecił kardynałowi Villotowi sporządzenie wyczerpującego raportu na temat stanu finansów Kościoła. Poczyniono także pierwsze kroki zmierzające do usunięcia biskupa Marcinkusa z Banku Watykańskiego.
Okoliczności śmierci Jana Pawła I
28 września papież przystąpił do porządkowania watykańskiej stajni Augiasza. Wczesnym rankiem wezwał do siebie kardynała Sebastiana Baggio i oznajmił mu, że wie o jego przynależności do loży masońskiej i że zamierza odesłać go do Wenecji. Baggio wpadł w furię i zaczął krzyczeć z wściekłości. Papież zachował spokój.
Po południu Jan Paweł I pił herbatę w towarzystwie kardynała Villota. Rozmowę rozpoczęli od sprawy Banku Watykańskiego. Papież zapowiedział bezzwłoczne zwolnienie Marcinkusa ze stanowiska prezesa banku i wydalenie go z Watykanu. Miał się udać do Chicago i objąć tam obowiązki biskupa pomocniczego. Inni członkowie kierownictwa banku, którzy mieli powiązania z Marcinkusem, Sindoną i Calvim, również mieli być zdymisjonowani i przeniesieni na podrzędne stanowiska poza Watykanem.
Luciani powiedział następnie, że choć Baggio odrzucił urząd patriarchy Wenecji, on mimo wszystko zamierza go tam posłać. „Wenecja nie jest miękką poduszką. Potrzebuje silnego człowieka, takiego jak Baggio. Chciałbym, żebyście z nim porozmawiali. Powiedzcie mu, że teraz wszyscy musimy ponosić ofiary. Być może powinniście mu przypomnieć, że ja nie życzyłem sobie tego urzędu”.
Jan Paweł I w towarzystwie premiera Watykanu, kard. Jeana-Marie Villota
Jan Paweł I dostrzegł wreszcie siedzącego z nim przy stole, drżącego ze strachu kardynała Villota. Polecił mu, by do końca dnia złożył rezygnację ze swojego stanowiska w sekretariacie stanu i bezzwłocznie powrócił do swej rodzinnej Francji. Kardynał miał już 72 lata i był słabego zdrowia. Kontemplacja w klasztornym ustroniu powinna zapewnić mu spokój i warunki do modlitwy o spokojną śmierć. Jego następcą miał zostać bliski przyjaciel Jana Pawła I, kardynał Giovanni Benelli. Gdy Villot zaoponował przeciwko tak surowej karze, Ojciec Święty przypomniał mu, że Pius X nie wahał się usunąć z urzędu kardynała Rampollę [kard. Mariano Rampolla del Tindaro – przyp. TAW], sekretarza stanu za pontyfikatu Leona XIII, gdy dowiedział się, że był on członkiem loży masońskiej. Jan Paweł I brał tylko przykład ze swojego świętego poprzednika.
Przed rozstaniem papież zapewnił jeszcze Villota, że wszyscy jego przyjaciele z masonerii zostaną usunięci ze Stolicy Apostolskiej i obejmą nowe obowiązki w parafiach, gdzie będą pracować pod nadzorem biskupów i prałatów, którzy są „prawdziwymi katolikami”.
Spotkanie zakończyło się o 19.30. Ojciec Święty odmówił modlitwę wieczorną i przyłączył się do swych sekretarzy, ojców Johna Mageego i Diega Lorenziego, w których towarzystwie zamierzał spożyć kolację. Jego zaufana gospodyni i kucharka, siostra Vincenza, podała zupę, cielęcinę, świeżą fasolę i sałatkę.
Siostra Vincenza Taffarel (zm. 1984)
Po kolacji papież obejrzał wieczorne wiadomości, po czym udał się do swojego gabinetu, by raz jeszcze przejrzeć notatki. O 21.30 pożegnał się ze swoimi młodymi asystentami i gospodynią: „Buona notte. A domani. Se Dio vuole” (Dobranoc. Do jutra. Jeśli Bóg pozwoli). Wydawał się być w doskonałym nastroju.
Siostra Vincenza Taffarel znajduje ciało papieża
Następnego poranka około godz. 4.30 siostra Vincenza jak zwykle zapukała do drzwi papieskiej sypialni, a na stoliku w korytarzu postawiła dzbanek z kawą. Gdy pół godziny później powróciła przed drzwi sypialni, dzbanek stał nietknięty na stoliku. Sądząc, że papież nadal śpi, zakonnica ponownie zapukała do drzwi jego sypialni i zawołała: „Ojcze Święty! Już późno!”. Nie było odpowiedzi. Coraz bardziej zaniepokojona, otworzyła drzwi i zawołała raz jeszcze: „Buona serra, Papai”. W pokoju nadal panowała cisza. Vincenza podeszła do łoża i zapytała: „Czy wszystko jest w porządku? Czy Ojciec dobrze się czuje?”.
Papież siedział nieruchomo z okularami zsuniętymi do połowy nosa. W rękach ściskał plik dokumentów. Więcej kartek rozrzuconych było na kołdrze. Na jego widok siostra Vincenza cofnęła się w panice. Usta jego Świątobliwości ściągnięte były w bolesnym grymasie, odsłaniając nagie dziąsła. Wytrzeszczone nienaturalnie oczy zdawały się wypadać z oczodołów.
Zakonnica krzyknęła z przerażenia i pociągnęła za dzwonek, by wezwać na pomoc ojca Mageego. „To prawdziwy cud, że nie umarłam z przerażenia – powiedziała później brytyjskiemu dziennikarzowi Davidowi Yallopowi. – Mam słabe serce”.
Kardynał Villot przystępuje do zacierania śladów zbrodni
Gdy Magee wszedł do sypialni i ujrzał niedającego znaku życia papieża, natychmiast zatelefonował do kardynała Villota, który zajmował jeden z apartamentów w Pałacu Laterańskim. Według źródeł watykańskich, w reakcji na tragiczną wiadomość Villot zawołał po francusku: „Mon Dieu, c’est vrais tout ça?”, po czym zadał młodemu księdzu zdumiewające pytanie: „Czy ktoś jeszcze wie, że Ojciec Święty nie żyje?”. Magee odparł, że nikt poza papieską gospodynią. Villot polecił mu wtedy, by nikomu, nawet siostrze Vincenzie, nie pozwolił wejść do papieskiej sypialni i dodał, że on sam, jako kardynał kamerling, zajmie się wszystkim, gdy tylko przybędzie na miejsce.
Kardynał zjawił się po krótkiej chwili. Ku zdumieniu Mageego był starannie ogolony i ubrany w odświętne szaty, jakby właśnie miał wziąć udział w jakimś publicznym wystąpieniu. Była piąta rano.
Przed udzieleniem zmarłemu ostatniego namaszczenia Villot przystąpił do pakowania przedmiotów z papieskiej sypialni do przyniesionej ze sobą torby. Zabrał między innymi ampułkę z lekarstwem przeciw niedociśnieniu, które stało na nocnym stoliku, rozrzucone na łóżku kartki i plik dokumentów, z trudem wyrwanych z martwych dłoni. Następnie otworzył szufladę biurka i wyjął z niej terminarz, listę planowanych nominacji oraz testament papieża. Spakował także papieskie okulary i nocne pantofle. Przedmiotów tych nie widziano nigdy więcej.
Skończywszy uprzątanie sypialni, kardynał zatelefonował do watykańskiego lekarza, dr. Buzzonettiego, i dopiero wtedy udzielił zmarłemu ostatniego sakramentu, namaszczając jego czoło i dłonie świętym olejkiem. Odprawiwszy obrzęd, Villot nakazał Mageemu natychmiastowe odesłanie siostry Vincenzy do macierzystego klasztoru w Wenecji, „by nie mogli się z nią kontaktować dziennikarze”.
Doktor Buzzonetti dotarł na miejsce kilka minut przed 6 rano, dokonał pobieżnych oględzin zwłok i oświadczył, że zgon nastąpił między godziną 22.30 a 23.00 poprzedniego wieczora. Przyczyną miał być zawał serca. Lekarz dodał także, że papież nie cierpiał przed śmiercią. Jednak wytrzeszczone oczy i przerażający grymas na twarzy zmarłego zdawały się opowiadać zupełnie inną historię.
Młotkiem w głowę
Villot wydobył ze swojej purpurowej szaty niewielki, srebrny młoteczek, uderzył nim w papieskie czoło i zapytał: „Albino Luciani, czy jesteś martwy?”. Powtórzył tę czynność trzykrotnie, po czym wypowiedział formułę oficjalnie stwierdzającą zgon papieża.
Na tym jednak nie skończyły się tajemnicze wydarzenia tego dramatycznego poranka. Wkrótce po odejściu lekarza do papieskiej sypialni przybyli dwaj balsamiści, Ernesto i Arnoldo Signoracci. Było kilka minut po szóstej. Villot musiał ich wezwać od razu po telefonie od papieskiego sekretarza, około piątej rano, jeszcze zanim zadzwonił do lekarza – zanim na własne oczy przekonał się, że papież nie żyje.
Wstrzyknięcie formaliny
Choć ciała zmarłych papieży tradycyjnie próbowano chronić przed rozkładem, nigdy nie czyniono tego w takim pośpiechu i w taki sposób. Stosując się do instrukcji Villota, balsamiści wstrzyknęli formalinę do naczyń krwionośnych zmarłego. Dotąd procedurę balsamowania rozpoczynano od upuszczenia krwi, tym razem jednak od razu przystąpiono do wprowadzania środka konserwującego, co miało uniemożliwić przeprowadzenie autopsji i dokładne określenie przyczyny zgonu. Balsamiści nastawili także wykrzywioną szczękę zmarłego, usunęli z jego twarzy wyraz udręczenia i zamknęli mu oczy.
Oficjalna wersja i medialna ściema, która trwa do dzisiaj
Gdy ciało papieża poddawano zabiegom, Villot nakazał osłupiałemu Mageemu, by przedstawił światu nieprawdziwą historię wydarzeń tego ranka. Młody ksiądz miał powiedzieć dziennikarzom, że to on, a nie siostra Vincenza, znalazł martwego papieża. Miał za to nie wspominać o kartkach rozsypanych na papieskim łożu i o przedmiotach, które Villot spakował do torby. Ponadto, aby nadać tragicznemu wydarzeniu odpowiedni klimat duchowy, Magee miał powiedzieć, że papież zmarł, czytając O naśladowaniu Chrystusa – wielkie dzieło mistyczno-ascetyczne Tomasza a Kempis.
Była 6.30 rano, gdy Villot przekazał wiadomość o śmierci papieża kardynałowi Confalonieriemu, dziekanowi Kolegium Kardynalskiego, prałatowi Agostino Casaroliemu, szefowi watykańskiego korpusu dyplomatycznego i sierżantowi Hansowi Rogganowi z Gwardii Szwajcarskiej.
O 6.45 sierżant Roggan natknął się na biskupa Paula Marcinkusa. Było to zdarzenie zupełnie wyjątkowe. Marcinkus mieszkał w Rzymie, dwadzieścia minut drogi od Watykanu, i nigdy nie pojawiał się w swoim biurze przed dziewiątą rano. Na widok hierarchy sierżant wypalił: „Ojciec Święty nie żyje! Znaleziono go martwego w łóżku!”. Marcinkus spojrzał na niego niewidzącym spojrzeniem i nie odezwał się ani słowem. Później, gdy proszono go o wyjaśnienie tego osobliwego zachowania, biskup tłumaczył się, iż pomyślał, że „Roggan oszalał”.
Wreszcie, o godz. 7.27, blisko trzy godziny po tym, jak siostra Vincenza znalazła ciało martwego papieża, radio watykańskie nadało następujący komunikat: „Dzisiejszego ranka, dnia 29 września 1978 roku, około godziny 5.30, sekretarz osobisty papieża, nie napotkawszy Ojca Świętego w kaplicy należącej do jego prywatnych apartamentów, udał się do papieskiej sypialni, gdzie znalazł Ojca Świętego martwego, siedzącego przy zapalonym świetle w łóżku, jak ktoś, kto zabiera się do czytania. Sprowadzony natychmiast lekarz, dr Renato Buzzonetti, pospieszył do sypialni i oficjalnie stwierdził zgon, który nastąpił przypuszczalnie poprzedniego wieczora przed godziną 23.00. Śmierć przyszła nagle, przypuszczalnie wskutek zawału mięśnia sercowego”.
Mimo wysiłków Villota uważni obserwatorzy szybko odkryli luki w sfabrykowanej historii śmierci Jana Pawła I. Problemy zaczęły się od Naśladowania Chrystusa. W watykańskich apartamentach papieża nie odnaleziono należącego do niego egzemplarza tej książki. Wkrótce okazało się, że wraz z wieloma innym rzeczami osobistymi książka pozostała w Wenecji, gdzie Luciani pełnił urząd patriarchy. 2 października Watykan zmuszony był przyznać, że papież przed śmiercią nie czytał Naśladowania Chrystusa. Ojciec Święty trzymał w dłoniach „plik kartek zawierających jego osobiste zapiski, szkice homilii i przemówień, przemyślenia i inne notatki”. Dopiero 5 października, pod wpływem nieustających nacisków dziennikarzy, Stolica Apostolska przyznała, że na kartkach, które znaleziono w zaciśniętych dłoniach papieża, znajdowały się zapiski „dotyczące pewnych nominacji w Kurii Rzymskiej i włoskim episkopacie”.
Następny problem powstał w związku z pracą balsamistów. Prawo włoskie zakazuje balsamowania zwłok przed upływem 24 godzin od śmierci bez zgody sądu. Ponadto wielu obserwatorom podejrzane wydało się natychmiastowe wstrzyknięcie płynu zapobiegającego rozkładowi, niepoprzedzone usunięciem krwi. Mnożyły się głosy żądające przeprowadzenia sekcji zwłok zmarłego papieża.
29 września 1978 r., Watykan – Wystawienie ciała papieża Jana Pawła I w Sali Klementyńskiej Pałacu Apostolskiego (fot. Bettmann/CORBIS)
1 października, na pierwszej stronie mediolańskiego dziennika Corriere Della Sera, ukazał się artykuł pod tytułem: „Dlaczego nie ma zgody na autopsję?”. Jego autor wzywał do ujawnienia wszystkich faktów związanych ze śmiercią papieża. Na zakończenie stwierdził: „Kościół nie ma się czego obawiać, nie ma nic do stracenia. Przeciwnie, mógłby na tym wiele zyskać. Wszyscy mamy prawo wiedzieć, dlaczego papież nie żyje. Prawda na ten temat należy do naszej wspólnej historii i w żaden sposób nie zagraża duchowemu wymiarowi tej tajemniczej śmierci. Ciało, które opuszczamy po śmierci, można poddać naukowemu badaniu; nasza dusza podlega wtedy, a może zawsze podlega, innym prawom, które nie są z tego świata i dlatego nie możemy ich poznać. Nie czyńmy z tej tajemnicy zasłony, za którą mają się skryć nasze ziemskie sprawki; uznajmy ich małość. Nie nazywajmy świętym tego, co nie jest święte”.
Głosy wzywające do przeprowadzenia autopsji nasiliły się, gdy osobisty lekarz Jana Pawła I powiedział, że papież cieszył się dobrym zdrowiem. „Ojciec Święty nie miał żadnych objawów choroby serca” – stwierdził dr Carlo Frizzerio. – „Poza tym miał niskie ciśnienie, co powinno, przynajmniej w teorii, zabezpieczyć go przed ostrym atakiem serca. Tak naprawdę papież wymagał pomocy lekarskiej tylko jeden raz, gdy zapadł na ciężką grypę”. Diagnozę tę potwierdził w rozmowie z dziennikarzami dr Giuseppe Da Ros, który badał Ojca Świętego w sobotę 23 września: „Non sta bene, ma beone” – „On nie czuł się dobrze, lecz bardzo dobrze”. Dobry stan zdrowia papieża przypisywano jego zdrowemu stylowi życia. Luciani regularnie ćwiczył, nigdy nie palił, alkohol pił tylko wyjątkowo i przestrzegał zdrowej diety.
Światowej sławy kardiologiczne autorytety przeczą oficjalnej wersji
Wielu wybitnych kardiologów z całego świata, a wśród nich dr Christian Barnard z Republiki Południowej Afryki i dr Seamus Banim z Londynu, uznało postawienie diagnozy zawału serca bez przeprowadzenia sekcji zwłok za „bzdurę i niedorzeczność”.
Komentarze tego rodzaju zmusiły Villota do wymyślenia innej historii. Oznajmił on kilku kardynałom, którzy domagali się przeprowadzenia autopsji, że tak naprawdę papież nie umarł na serce. „Ojciec Święty – tłumaczył – zażył niechcący śmiertelną dawkę Effortilu, swojego lekarstwa na niedociśnienie. Jeśli zgodzimy się na sekcję zwłok, nie unikniemy podejrzeń, że papież popełnił samobójstwo”.
Gdy jednak i to wyjaśnienie nie uciszyło głosów żądających autopsji, Villot stwierdził, że prawo kanoniczne wprost zakazuje poddania zmarłego papieża takiemu badaniu. Oświadczenie to zrodziło kolejny problem. W rzeczywistości bowiem prawo kanoniczne ani nie zakazywało, ani nie zezwalało na sekcję zwłok papieży – wcale nie regulowało tej kwestii. Co więcej, dociekliwi dziennikarze odkryli, że sekcji poddano ciało Piusa VIII w 1830 roku.
Wkrótce dziennikarze dowiedzieli się także, że to nie ojciec Magee, lecz siostra Vincenza jako pierwsza dowiedziała się o śmierci papieża oraz że zakonnicę odesłano do klasztoru, by zapewnić sobie jej milczenie.
Wybuchły pogłoski, że Jan Paweł I zmarł w wyniku otrucia. Spekulowano, że do lekarstwa, które stało na nocnym stoliku przy łóżku papieża, dodano śmiertelną dawkę Folium Digitalis, lekarstwa z liści naparstnicy stosowanego w leczeniu niewydolności serca. Spożycie obu tych specyfików musiało wywołać wymioty, co tłumaczyłoby fakt usunięcia przez Villota okularów i nocnych pantofli papieża.
Nowe konklawe zamyka sprawę
Watykan wyznaczył datę następnego konklawe w najbliższym możliwym terminie – 14 października – i wydał komunikat dla prasy, chcąc uciszyć głosy krytyki i ostatecznie położyć kres wszelkim spekulacjom: „Zanim miną dni żałoby, szef biura prasowego Stolicy Apostolskiej chciałby wyrazić swą stanowczą dezaprobatę dla wszystkich, którzy w ostatnich dniach szerzyli zdumiewające pogłoski – niesprawdzone, fałszywe, mające niekiedy charakter obraźliwych insynuacji, groźnych w szczególności ze względu na reperkusje, jakie mogą wywołać w krajach, których mieszkańcy nie przywykli do tak niedbałego stylu wyrażania myśli i poglądów”.
W ten sposób ukręcono łeb sprawie „zabójstwa” Jana Pawła I. Ani wtedy, ani nigdy potem opinii publicznej nie przedstawiono świadectwa zgonu ani wyniku sekcji zwłok.
Z papieskich apartamentów, ze wszystkich dziewiętnastu pomieszczeń, usunięto wszelkie oznaki, które mogłyby wskazywać, że Jan Paweł I kiedykolwiek tam zamieszkiwał i panował jako najwyższy zwierzchnik Kościoła rzymskiego. Kolegium Kardynalskie popełniło błąd, wybierając go na papieża – błąd, jakiego więcej nie popełni. Podczas następnego konklawe uczyniono wszystko, co w ludzkiej mocy, by nowy papież nie przeszkadzał Spółce Watykan w prowadzeniu interesów w starym stylu. Czas był najwyższy, by na Piotrowym tronie zasiadł Karol Wojtyła z Polski, który przyjął imię Jana Pawła II.
autor: Dr Paul L. Williams
źródło:tajnearchiwumwatykanskie
Fragment książki ks. prof. Michała Poradowskiego „Problemy II Soboru Watykańskiego” – Wrocław 1996.
Fragmenty książki ks. prof. Michała Poradowskiego „Trzydziestolecie Drugiego Soboru Watykańskiego”
Ks. prof. Michał Poradowski ukazał w Trzydziestoleciu Drugiego Soboru Watykańskiego przyczyny i kulisy zwołania II Soboru Watykańskiego. Autor wnikliwie przedstawił negatywne skutki, jakie przyniosły Kościołowi katolickiemu niektóre reformy zapoczątkowane na tym Soborze. Publikacja ta pomaga w zrozumieniu przemian zachodzących obecnie w Kościele katolickim, zarówno w Polsce, jak i na świecie.
„Nowy Światowy Ład” autor Ks. prof. Michał Poradowski. Fragmenty książki
„Jedyną rzeczą potrzebną złu do zwycięstwa jest bierność dobrych ludzi” – Edmund Burke
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS