Kukiz w mediach społecznościowych odniósł się do sytuacji w kopalni Turów. Napisał, że był na miejscu z posłem Kukiz’15 Stanisławem Żukiem. Stanisław przez wiele lat był prezesem kopalni Turów a karierę zrobił “od robola do dyrektora”, czyli zna zakład doskonale i z każdej strony – podkreślił.
Na miejscu poznałem wiele szczegółów, o których nigdzie się nie słyszy, np. taki, że Czesi argumentują konieczność zamknięcia kopalni m.in. ze względu na bliskość granicy dopuszczalności hałasu (w decybelach). No i Unia uznaje ten argument, chociaż stan faktyczny jest taki, że aby tę granice przekroczyć trzeba byłoby otworzyć jeszcze jedną kopalnię o podobnej do Turowa wielkości – napisał.
Czesi skarżą się również na rzekome obniżanie się u nich poziomu wód gruntownych w studniach, ale co ciekawe nie obniża się u nich poziom wód w gliniankach i innych zbiornikach. Mało tego – wychodzą z założenia, że to tylko nasza kopalnia przyczynia się do spadku poziomu gruntówki ale wciąż pracujące niemiecka i czeska już nie – dodaje.
Kukiz uważa, że media i politycy opozycji nie wspominają, że w Czechach trwa obecnie kampania wyborcza przed wyborami parlamentarnymi, które odbędą się w dniach 8-9 października, a “czeska Lewica wespół z Zielonymi sprawę Turowa traktują jako paliwo wyborcze”. Wspomnicie moje słowa – po wyborach w Czechach nagle ruszą rozmowy i zostanie osiągnięty kompromis – stwierdził polityk.
Zaznaczmy tutaj, że słowa Kukiza są zwyczajnie nieprawdziwe. Sprawa Turowa nie gra żadnej roli w kampanii wyborczej w Czechach. Czescy Piraci należący do frakcji Zielonych – o których najprawdopodobniej pisze Kukiz – wydali kilka komunikatów o Turowie na swojej stronie internetowej, jednak w udzielanych przez nich wywiadach, materiałach kampanijnych i w mediach społecznościowych temat polskiej kopalni po prostu się nie pojawia. Jak mówi RMF FM dziennikarz portalu seznamzpravy.cz Filip Harzer, sprawa Turowa jest uważana za lokalną i żyją nią niemal wyłącznie mieszkańcy przygranicznych miejscowości, nieopodal odkrywki.
Dziś niestety sytuacja wygląda marnie. TSUE nakazuje Polsce płacić pół miliona euro dziennie za funkcjonującą kopalnię a na dodatek cała zadyma dzieje się, gdy jesteśmy praktycznie na ukończeniu potężnego, wartego miliard euro bloku energetycznego w sąsiadującej z kopalnią elektrowni w Bogatyni, która bez węgla stanie – napisał lider Kukiz’15.
Przyznał także, że “w jakimś wymiarze rozumie Czechów, bo mają wybory i podobny do naszego ustrój państwowy, który powoduje, że w kampanii używa się najpaskudniejszych świństw i kłamstw przedstawianych przez połapane z partiami media jako święte prawdy”. Ale za skarby ziemi nie zrozumiem wspierania tej całej hucpy przez część polskich parlamentarzystów i naszych europarlamentarzystów. Dla mnie to albo zdrada stanu albo przykład skrajnego nawiedzenia – ocenił Kukiz.
Pod koniec lutego Czechy wniosły skargę przeciwko Polsce ws. rozbudowy kopalni węgla brunatnego Turów do TSUE wraz z wnioskiem o zastosowanie tzw. środków tymczasowych, czyli o nakaz wstrzymania wydobycia. Wskazują, że rozbudowa polskiej kopalni zagraża m.in. dostępowi do wody w regionie Liberca.
W maju Trybunał, w ramach środka zapobiegawczego, nakazał natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni do czasu wydania wyroku. TSUE stwierdził, że na pierwszy rzut oka nie można wykluczyć, iż polskie przepisy naruszają wymogi dyrektywy o ocenach oddziaływania na środowisko, a argumenty podniesione przez Czechy wydają się niepozbawione podstawy.
Polski rząd w odpowiedzi ogłosił, że wydobycie nie zostanie wstrzymane i rozpoczął negocjacje ze stroną czeską. Dotychczas nie przyniosły one zakończenia sporu.
20 września TSUE postanowił, że Polska ma płacić Komisji Europejskiej 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów. Premier Mateusz Morawiecki oświadczył w odpowiedzi, że Polska nie zamierza wyłączyć Turowa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS