1 minuta temu
Gdy Radosław Sobolewski sześć lat temu jako piłkarz żegnał się z Wisłą ryczał jak bóbr, przez co musiał dwa razy wychodzić z Sali konferencyjnej. Wczoraj również uronił kilka łez, żegnając Jerzego Brzęczka. Dobrego człowieka i dobrego trenera, który po prostu w niewłaściwym czasie trafił w niewłaściwe miejsce i nie był w stanie odkleić łatki nieudacznika “Wuja”, jaką mu przyklejono w okresie, w którym prowadził reprezentację Polski.
To miał być nudny pomeczowy poniedziałek, jakich wiele w ośrodku treningowym Wisły w Myślenicach. Nastrój przygnębienia pogarszała pochmurna i deszczowa aura. Tymczasem wszystkich piłkarzy i trenerów poruszyła niedzielna decyzja Jerzego Brzęczka, który przeniósł trening z godz. 10 na popołudnie.
W celu ogłoszenia przyjęcia dymisji trenera do Myślenic przyjechali prezes Władysław Nowak i współwłaściciel Jarosław Królewski. Nie mogło zabraknąć najważniejszego współwłaściciela – Kuby Błaszczykowskiego, ale on w ośrodku treningowym jest zawsze. Prowadzi swoje zajęcia w ramach rehabilitacji, bo chce jak najszybciej wrócić na boisko, by wspomóc kolegów.
Za prowadzenie zespołu od lutego Jerzemu Brzęczkowi podziękowali w szatni prezes Nowak, Jarosław Królewski, w obecności Kuby. Większość zebranych nie miała wątpliwości: Błaszczykowski wyglądał na niezwykle przybitego całą sytuacja. Nie odezwał się nawet słowem.
Trudno zresztą, aby było inaczej. Jerzy Brzęczek to jego wujek i mentor. Gdy Kuba powierzał mu misję ratowania zespołu przed degradacją z PKO Ekstraklasy, sięgał po ostatnią deskę ratunkową.
Dziś nikt nie pamięta o serii pomyłek sędziowskich, jak nieuznanie bramki na 2-0 w meczu z Lechem Poznań, tylko każdy wytyka Brzęczkowi, że wygrał tylko jeden mecz na 13 w Ekstraklasie.
Dziś nikt nie pamięta, że Brzęczek ratował klub latem, dopasowując skład zespołu do znacznie uszczuplonego budżetu, wykorzystywał przy tym wszystkie swoje kontakty i całe piłkarskie know-how, tylko każdy wytyka pięć porażek w 12 meczach Fortuna 1. Ligi.
Jerzy Brzęczek nie zamierzał rejterować przy pierwszym kryzysie na zapleczu Ekstraklasy. Chciał wyprowadzić zespół z tarapatów. Z naszych informacji wynika, że Kuba Błaszczykowski sam go namówił do rezygnacji. Absolutnie nie dlatego, że uważał, iż były selekcjoner miałby sobie nie poradzić z gaszeniem pożaru. Bardziej z tego powodu, że widział hejt, jaki się nakręcił przeciw trenerowi.
Na jednej szali jest dramatyczna średnia 1,11 punktu zdobytego na mecz w Wiśle Brzęczka, na drugiej – mocne deklaracje ludzi z szatni o tym, że były już trener to świetny fachowiec, w którego niczym w atrakcyjny obraz wpatrzeni byli piłkarze.
– Trener Brzęczek miał nowoczesne metody pracy, był bardzo spostrzegawczy i inteligentny. Dziś nikt nie pamięta, że nasza kadra od lata tworzy się na nowo, a młodym chłopcom, którzy zastępują kontuzjowanych, będą się zdarzały wahania formy. Co nie zadziałało? Już od czasów kadry Polski z trenerem ciągnęła się nagonka na niego. Spadek z Ekstraklasy tylko ją zaostrzył – powiedział nam jeden ze świadków poniedziałkowego pożegnania szkoleniowca “Białej Gwiazdy”.
Krótkie podziękowanie Brzęczkowi wygłosił też nowy trener Radosław Sobolewski. Był skąpy w słowach, bo łamał mu się głos, w oczach pojawiały mu się łzy. Pamiętamy pożegnanie piłkarza “Sobola” sprzed sześciu lat. W poniedziałek buzowały w nim podobne emocje.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS