2 września rozpoczął się rok szkolny 2024/2025. W szkołach będzie o 20 proc. mniej treści do nauki. Zmieni się też kanon lektur. Z listy obowiązkowych pozycji wypadły “Odyseja”, “W pustyni i w puszczy”, “Romeo i Julia”, a także m.in. twórczość Jarosława Marka Rymkiewicza i Jacka Dukaja. “Potop”, “Chłopów” oraz “Pana Tadeusza” i “Quo vadis” uczniowie będą zaś czytać we fragmentach.
Jak mówił w TOK FM prof. Piotr Śliwiński, nic dziwnego, że ponownie odżyło pytanie, jak w ogóle powinna wyglądać lista lektur. – Co kilka lat wybucha bomba pod tytułem lista lektur. Dlaczego? Po pierwsze zmieniają się pokolenia, po drugie sposoby czytania, po trzecie sama literatura i po czwarte wszystko to, co literaturę otacza – wyliczył kierownik zakładu poetyki i krytyki literackiej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Zwrócił też uwagę, że “kanon szkolny jest także przedmiotem majstrowania i manipulowania kolejnych ekip rządzących”. – W tym przypadku sprawdza się rozpoznanie jeszcze z lat 90., że kanon jest przemocowy, wymaga, narzuca i egzekwuje kulturowy wzorzec, uprawomocnia pewien rodzaj bycia Polakiem, obywatelem, dzieckiem, młodzieńcem, dziewczyną, kobietą itd. A co za tym idzie, że trzeba w stosunku do niego sporo nieufności i dystansu – zwrócił także uwagę rozmówca Cezarego Łasiczki.
Gość TOK FM przypomniał, że już 30 lat temu bardzo dużo dyskutowano na ten temat i wydawało się, że pojęcie kanonu jest przebrzmiałe. – W praktyce: że nie będziemy odtąd o nim rozmawiali tak, jak do tej pory. Nie będziemy odnosili tego do kultury narodowej, pewnego ideału wychowania, wspólnego języka, którym powinni się posługiwać Polacy. Nie będziemy mówili, że kanon jest więzią, której nie możemy się pozbyć. A raczej, że będziemy mieli do czynienia z kanonami ruchomymi, doraźnymi, tworzącymi się w miarę potrzeb. W odpowiedzi na zmieniającą się wrażliwość sytuacji społecznej – dodał, zastrzegając, że tak się jednak nie stało.
To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj ze specjalnej oferty. Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>
Rozwiązaniem dwie listy lektur
W ocenie gościa TOK FM teraz najlepszym rozwiązaniem mógłby się okazać model anglosaski, uniwersytecki. Ten zakłada, że jest obowiązkowa krótka lista lektur, a do tego także ta sugerowana – dobierana przez każdego nauczyciela indywidualnie, by w ten sposób bardziej zaangażować uczniów danej klasy.
– Jestem jak najbardziej za tym, by nauczyciel miał jak najszerszą podmiotowość w wyborze tekstów, bo powinniśmy mieć na uwadze także wzruszenie młodego czytelnika. To naprawdę nie chodzi tylko o to, by nauczyć, jakie są środki stylistyczne, jakie chwyty artystyczne zadecydowały o tym, że ten wiersz jest taki, jaki jest. Chodzi też o to, by czytając wiersze, opowiadanie czy powieść, choćby fragment powieści, przekazywać także tę emocjonalną warstwę tekstu, a wraz z nią przekonanie, że literatura jest czymś arcyludzkim, w tym sensie prawie niepodobnym do czegokolwiek innego – tłumaczył prof. Piotr Śliwiński.
Jego zdaniem chodzi ostatecznie o to, by szkołę opuścił ktoś, kto będzie sam czytał i myślał o tym, co czyta. – A czytanie i rozmowa o czytaniu służą rozwojowi niezwykle potrzebnej umiejętności samodzielnego, krytycznego, uważnego myślenia. Czy tego się nauczy na “Reducie Ordona” czy innym tekście, to już nie jest aż tak istotne – podkreślił.
Inna rzecz, jak od razu dodał, że dzięki drugiej liście lektur być może także sam nauczyciel bardziej zaangażuje w to, o czym będzie rozmawiał ze swoimi uczniami na lekcji. – Może wybierze teksty, które są dla niego ważne i tę osobistą ważność będzie umiał przekazać młodzieży – dopowiedział ekspert.
“Nie kolonizować tego, co młodzież czyta”
A może rozwiązaniem byłoby w ogóle wyrzucanie z listy lektur szkolnych rzeczy starych i zastąpienie ich tymi, które zrobiły karierę wśród młodych odbiorców? W ocenie kierownika zakładu poetyki i krytyki literackiej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu to droga donikąd.
– Branie tekstów, które i tak są czytane przez młodzież, nie ma większego sensu, bo w otoczeniu szkolnym nie będzie to autentyczne. Poza tym nie jestem pewien, czy podtrzyma to pasję do czytania. Być może nawet tej pasji zaszkodzi – mówił.
Jak dodał kanon alternatywny, w którym będzie np. Tery Pratchett zamiast Witolda Gombrowicza i tak, by powstawał. – I to nie jest zjawisko złe. Nie musimy przecież próbować kolonizować tego, co młodzież czyta na własną rękę. Ostatecznie najważniejsze jest, żeby w ogóle czytała – podkreślił.
Prof. Śliwiński uzupełnił też od razu, że nawet z tekstów starszych można wywieść pewną aktualność. Jako przykład wskazał wspomnianą już “Redutę Ordona”. Jak przekonywał, może ona prowadzić do rozmowy o polityce, wspólnym doświadczeniu i alienacji. – W innych razach, np. czytając “Katarynkę” czy “Kamizelkę” możemy opowiedzieć nie tylko o rzeczywistości przedstawionej w utworze. Możemy przecież rozmawiać np. o tym, jak żyjemy nie widząc siebie, jak istnieje obok siebie bogactwo i bieda, ale też o sprawczości i bezsilności. Pretekst literacki do takiej rozmowy jest niebagatelny – zapewnił.
Zdaniem gościa TOK FM bywają jednak na liście lektur te, które źle się zestarzały i powinny z niej zniknąć. To np. “Powrót taty”, wskazał. Jego zdaniem decyduje o tym przede wszystkim “czułostkowość tego obrazu”. – Nie ma w tym wierszu niczego gorszącego, ale jest jakiś anachronizm. Nie bardzo potrafiłbym sobie z tym poradzić, gdybym miał prowadzić lekcje na ten temat – przyznał także.
“Mniej pragmatyzmu, a więcej wyobraźni”
Część ekspertów podnosi z kolei, że uczniowie nie mają czasu na czytanie lektur, po drugie – ważniejsze dla nich jest odrobienie zadań z przedmiotów ścisłych.
– Konflikt między matematyką, fizyką, chemią a humanistyką czy literaturą jest po pierwsze wyolbrzymiony, po drugie fałszywy. Tu nie ma rowu oddzielającego te dziedziny i na pewno nie ma też niczego, co by przesądzało o tym, że ktoś, kto czyta książki, nie interesuje się matematyką lub na odwrót – dowodził rozmówca Cezarego Łasiczki.
Jak dodał, przekonują go uczeni, którzy proponują publicznie, by np. studenci fizyki, astrofizyki czy astronomii czytali wiersze. – W nauce, podobnie jak w humanistyce, niezwykle istotne jest wyobraźnia. Bez niej nie da się sformułować naukowego problemu, który byłby oryginalny. Można napisać oczywiście ceniony artykuł, dostać za to mnóstwo punktów. To się też liczy, ale to nie jest odkrycie, to nie jest rewolucja – podkreślił, zastrzegając, że jeśli popatrzeć na największych fizyków, to można w nich dostrzec również wielkich czytelników.
– Mniej pragmatyzmu, a więcej wyobraźni przyda się nawet podczas rozwiązywania zadań z matematyki czy ćwiczeń z fizyki – skwitował w TOK FM.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS