Zakaz wjazdu
Wśród kierowców błąkających się między TIR-ami, w większości w kamizelkach odblaskowych, zmęczenie wielogodzinnym oczekiwaniem miesza się z niepewnością. Polski rząd nawołuje do zamknięcia polskiej granicy, ale tego nie robi. Komisja Europejska pracuje nad sankcjami, które mają unieruchomić rosyjskie i białoruskie TIR-y na unijnych trasach. Ale i w tej sprawie niewiele się dzieje. Kierowcy z krajów UE nie mają pewności, czy – jeśli przekroczą teraz granicę z Białorusią – będą mogli wrócić swoimi samochodami na Zachód, czy też zostaną one skonfiskowane i znacjonalizowane. – Jeśli Bruksela ma zamknąć granicę z Białorusią, niech w końcu to zrobi. Najgorsza jest niepewność – nawołuje Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.
40 tys. ton na dobę
Ze statystyk Straży Granicznej wynika, że odcinek granicy z Rosją i Białorusią przekracza w ostatnich tygodniach po 1,5-2 tys. TIR-ów na dobę. Biorąc pod uwagę przeciętną ładowność naczepy w granicach 15-20 ton, każdego dnia wojny na teren Białorusi i Rosji wjeżdża 20-40 tys. ton towarów z Zachodu.
W drugą stronę ruch jest mniejszy – co nie znaczy, że mały. I to pomimo ewidentnego wydłużenia procedur celnych. Choć nasi przewoźnicy utrzymują, że skutki sankcji są już widoczne. – Transport jest już na tyle utrudniony, że przewoźnicy na kierunkach wschodnich ograniczyli swoją aktywność do minimum – mówi Sławomir Kostjan, wiceprezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przewoźników z Białej Podlaskiej. Jeżdżą ci, którzy obsługują długoterminowe kontrakty, a także przewoźnicy wożący towar dalej na Wschód, do Mongolii czy Kazachstanu. Alternatywna trasa omijająca Rosję wiedzie przez Turcję i Iran, ale na niej nie do pokonania jest z kolei granica Tadżykistanu. Zamknięto ją na cztery spusty na początku pandemii.
Kto pierwszy, ten lepszy
O skali nadciągającej katastrofy na linii Europa – Rosja świadczy zresztą fakt, że część TIR-ów stojących w kolejkach po polskiej stronie jest pusta. Jadą po maszyny i urządzenia demontowane w fabrykach należących do zachodnich firm. W Rosji sprzęt firm wycofujących się z tego kraju jest zajmowany, Putin grozi, że go znacjonalizuje bez odszkodowania. Tak jak wartą dziesiątki miliardów dolarów flotę 770 samolotów pasażerskich użytkowanych przez rosyjskich przewoźników lotniczych.
Wariant fiński
Zamknięcie granicy w pierwszej kolejności uderzy w przewoźników z Rosji i Białorusi. Nawet pobieżny przegląd tablic rejestracyjnych TIR-ów stojących przed Terespolem czy innymi przejściami wskazuje, że to Rosjanie i Białorusini dominują na rynku przewozów z i do krajów UE. KE zapowiada, że szczegóły plany odcięcia im dostępu do unijnego rynku będą znane wkrótce (AFP podała, że w czwartek wieczorem kraje UE uzgodniły embargo na zakupy rosyjskiego węgla).
Polski rząd propozycje UE już uznał za niewystarczające. Choć w praktyce nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ekipa Morawieckiego granicę z Białorusią zamknęła już teraz. W ubiegłym tygodniu takie kroki podjęli Finowie, zamykając najpierw kolejowe, a potem drogowe połączenia z Rosją. Polska trasy kolejowe też mogłaby zamknąć, choćby pod pozorem niezbędnych remontów.
Retorsje
Wiadomo, że odpowiedzią Białorusi i Rosji na zakaz wjazdu na teren UE dla ciężarówek z tych krajów może być adekwatny zakaz wjazdu unijnych TIR-ów na teren Federacji Rosyjskiej i Białorusi. A spośród europejskich przewoźników to polskie firmy odgrywają na Wschodzie wiodącą rolę.
– Dla polskich firm przewozowych zamknięcie granicy będzie równoznaczne z finansową katastrofą – ostrzega Sławomir Kostjan. Pracę mogą stracić tysiące osób. A branża przecież ma za sobą dwa wyjątkowo trudne lata pandemii, kiedy ruch transgraniczny bywał ograniczany.
KE właśnie wprowadziła tak zwany Pakiet mobilności, zestaw regulacji, które mocno utrudniły przewoźnikom z krajów takich jak Polska działalność na rynku Francji, Niemiec czy krajów Beneluksu. A właścicieli firm transportowych dobijają informacje o rekordowych marżach rafineryjnych w grupie Lotos i PKN Orlen, które wzrosły w ostatnich tygodniach o kilkaset procent gwarantując państwowych firmom paliwowym wyjątkowo wysoką rentowność. – Teraz widać, kto na tej wojnie zarabia a kto ma za nią zapłacić – mówi jeden z przewoźników.
Kto za to zapłaci?
W przyjętej w czwartek przez Sejm ustawie sankcyjnej wprowadzającej embargo na import węgla z Rosji znalazły się zapisy gwarantujące dotychczasowym importerom węgla rodzaj odszkodowania za utracone korzyści finansowe. To rozwiązanie z pewnością ucieszy największych importerów, czyli powiązanych z rosyjskimi oligarchami spółki KTK i Suek. Czy polscy przewoźnicy również dostaną finansowe wsparcie po zamknięciu kluczowego dla nich rynku wschodniego? – Od kilku tygodni próbujemy zainteresować premiera Morawieckiego problemami naszej branży – przyznaje Jan Buczek. Na razie bez powodzenia.
Wprowadzenie unijnych sankcji utrudni Rosji kontakty gospodarcze z cywilizowanym światem, ale ich nie zerwie. Można założyć, że Rosjanie będą próbowali ominąć sankcje transportowe. Mogą na przykład dowozić swoje towary do Turcji. A stamtąd będą je wozić TIR-y z europejskimi numerami rejestracyjnymi. Podobny ruch może się też odbywać w drugą stronę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS