A A+ A++

W czwartek odbędą się pierwsze mecze półfinałowe. Rafał Radziszewski, były reprezentant Polski, po chwili zastanowienia dochodzi do wniosku, że właśnie w Krakowie mają dziś najlepszą ekipę w lidze.

I ta ekipa o awans do finału zagra z GKS-em Tychy, który sezon zasadniczy zakończył na pierwszym miejscu. – Jeśli Cracovia wygra tę rywalizację, powinna zdobyć tytuł. JKH GKS Jastrzębie też ma dobry skład, ale stawiam, że złote medale pojadą do Tychów lub do Krakowa – przewiduje Radziszewski.

Takie mamy przepisy

Złoto dla Cracovii? Jak to? Kto nie zna realiów i nie wczytywał się w regulamin Polskiej Hokej Ligi, już sam jej awans do półfinału mógłby uznać za sensację. Drużyna Rudolfa Rohaczka od początku rozgrywek słabe mecze przeplatała tylko trochę lepszymi, na koniec sezonu zasadniczego ledwo wślizgnęła się na szóste miejsce.

W styczniu jednak przeszła metamorfozę, wzmocniła się na ostatnią chwilę. To zresztą nic nowego, w poprzednich sezonach przy ul. Siedleckiego działali podobnie: zespół rozkręcał się powoli, ale potem trener dostawał od działaczy zielone światło na transfery. Tym razem do Krakowa sprowadzono dwóch Finów i czterech Rosjan, w tym m.in. obrońcę Maksyma Ignatowicza, byłego mistrza świata juniorów.

– Czy to dobry sposób na budowanie drużyny? Pewnie nie do końca, szczególnie dla kibiców, bo trudno im się utożsamiać z zespołem, który w miesiąc może się zmienić nie do poznania. Ale takie mamy przepisy – rozkłada ręce Radziszewski.

A przepisy są takie, że tylko dwa z 10 zespołów nie dostają na koniec sezonu zasadniczego przepustki do ćwierćfinałów. Trzeba by się było bardzo postarać, by w nich nie zagrać. W dodatku – i to sprawa najważniejsza – od 2019 r. nie obowiązuje limit obcokrajowców występujących na naszych lodowiskach.

Radziszewski dodatkowo zwraca uwagę, że budowaniu drużyny na ostatnią chwilę, na sam koniec rozgrywek, sprzyja pandemia. Po pierwsze: brak kibiców na trybunach sprawia, że mniejsze znaczenie ma tzw. atut własnego lodowiska, więc drużyny nie muszą aż tak zaciekle, za wszelką cenę, bić się o wyższe miejsce w sezonie zasadniczym. Więcej – mogą go potraktować niemal jak rozgrzewkę. Po drugie: niektóre ligi lepsze od polskiej są zawieszone, więc zawodnicy, którzy w normalnych okolicznościach nie spojrzeliby na ofertę z Polski, chętnie tu przyjeżdżają. Kto ma pieniądze, ten może kalkulować. A Cracovia je ma.

– Dzięki temu w trakcie sezonu można trochę zaoszczędzić, a potem zakontraktować najlepszych zawodników na dwa, trzy miesiące. Przecież udziału w play-offach i tak można być niemal pewnym – wyjaśnia Radziszewski.

Kto morduje polski hokej

Doszło nawet do tego, że ligowe przepisy stają się ostatnio punktem wyjścia do dyskusji na temat przyszłości dyscypliny. W wielu klubach Polacy zaczęli odgrywać marginalne role.

Na przykładzie Cracovii widać to doskonale. W meczu, który dał jej bilet do półfinału, wystąpiło siedmiu Czechów, czterech Rosjan, trzech Kanadyjczyków, dwóch Finów, po jednym Amerykaninie oraz Brytyjczyku i w końcu trzech zawodników z polskim paszportem.

Ci, którzy na polskim hokeju zjedli zęby, nad takimi wyliczeniami załamują ręce. Jacek Szopiński, były olimpijczyk i asystent selekcjonera reprezentacji Polski, w rozmowie z portalem Hokej.net stwierdził, że obecne przepisy „to zabójstwo polskiego hokeja”. On i inni eksperci tłumaczą, że choć poziom ligi wzrósł, to na nowym regulaminie traci przede wszystkim reprezentacja Polski.

Rohaczek twierdzi, że największy problem leży w złym systemie szkolenia młodzieży, a nie w przepisach: – Ilu jest polskich zawodników, którzy są w stanie z powodzeniem grać w pierwszej drużynie któregoś z klubów PHL? Limit obcokrajowców nie ma znaczenia. Trzeba zacząć tak szkolić, by zawodników w wieku 15, 16 lat nie trzeba było uczyć jeździć na łyżwach. Zawodnik na tym etapie musi być kompleksowo przygotowany do gry.

Radziszewski, który z sukcesami grał w Cracovii przez prawie półtorej dekady, zauważa: – Trener Rohaczek z polską ligą jest związany od ponad 20 lat. Sam sobie powinien odpowiedzieć na pytanie, skąd się bierze problem ze szkoleniem. Trochę to śmieszne. Jeśli jeden człowiek pracuje tak długo w klubie o takich możliwościach jak Cracovia, to wychowywanie młodzieży pod jego okiem powinno wyglądać zupełnie inaczej, niż wygląda obecnie. Najłatwiej jest jednak wydawać pieniądze na zawodników z lepszych lig.

Niedosyt w Oświęcimiu

Tymczasem sezon zakończył się już dla hokeistów z Oświęcimia. W Re-Plast Unii mieli w tym roku apetyty i potencjał na zdobycie medalu, ale na koniec został im tylko niedosyt. Ich drużyna odpadła po ćwierćfinale z GKS-em Katowice.

– To mała niespodzianka. Przed rozpoczęciem tej rywalizacji większe szanse dawałem Unii – ocenia Radziszewski. – Po pierwszym meczu wydawało się, że zespół z Oświęcimia szybko sobie poradzi, ale GKS się zebrał. Zarząd i kibice Unii na pewno liczyli na więcej.

Cracovia pierwszy mecz zagra w Tychach, ale – jak już ustaliliśmy – atut własnego lodowiska może nie mieć znaczenia. Do finału awansuje zwycięzca czterech spotkań.

Rohaczek: – Do tego czasu na treningach będziemy szukać mocnych, a także słabych punktów u rywali. Chcemy wygrać ten pierwszy mecz.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułEkonomista: Sytuacja na światowych rynkach finansowych szkodzi złotemu
Następny artykułNiewybuchy przy “Promyku”. Będzie ewakuacja