Za nami trzy kolejki żużlowej PGE Ekstraligi, które dały nam pierwsze odpowiedzi na pytania dotyczące formy poszczególnych drużyn i zawodników. Ale już w tę sobotę wystartuje cykl Grand Prix. W chorwackim Gorićan, piętnastu zawodników – w tym czterech Polaków – rozpocznie rywalizację o tytuł indywidualnego mistrza świata na żużlu. Faworytem do ostatecznego triumfu jest Bartosz Zmarzlik. I wydaje się, że w tym sezonie tylko pech może pozbawić Polaka szansy na zdobycie trzeciego tytułu mistrza świata.
CO POWIEDZIAŁ NAM POCZĄTEK PGE EKSTRALIGI?
Oczywiście, trzy kolejki najlepszej żużlowej ligi świata to wciąż niewielka próbka do analizy. Jednak na ich podstawie możemy wysnuć już pierwsze wnioski. Na przykład taki, że Motor Lublin znakomicie radzi sobie z przymusową absencją Grigorija Łaguty. Nie mylili się ci którzy głosili, że głodny speedwaya Maksym Drabik, który w wyniku dopingowej wpadki stracił cały poprzedni sezon, w tym roku jest w znakomitej dyspozycji. Istotnie, Maks to trzeci najskuteczniejszy zawodnik w lidze. To w głównej mierze dzięki niemu Koziołki nie znalazły jeszcze pogromcy. Ale wielkie słowa uznania należą się też lublińskim juniorom – Mateuszowi Cierniakowi i Wiktorowi Lampartowi.
Tego samego nie można powiedzieć o młodzieżowcach Zielonaenergia.com Włókniarza Częstochowy. Jakub Miśkowiak i Mateusz Świdnicki mieli stanowić najlepszą juniorską formację w Ekstralidze, tymczasem zawodzą zarówno oni, jak i cały zespół spod Jasnej Góry.
Docenić trzeba postawę Fogo Unii Leszno. Po odejściu Emila Sajfutdinowa Byki na papierze miały skład na środek tabeli. Tymczasem leszczynianie wygrali dwa mecze wyjazdowe. W pierwszej kolejce objechali 46:44 wspomnianą Częstochowę, a w trzeciej wykręcili taki sam wynik z Betardem Spartą Wrocław. Ale żeby nie było tak kolorowo, na własnym torze leszczynianie tylko zremisowali 45:45 z Moje Bermudy Stalą Gorzów Wielkopolski.
Wyniki leszczyńskiej Unii pokazują coś, co jak na razie podoba nam się najbardziej. W obecnym sezonie kluby Ekstraligi mają ogromy problem z wykorzystaniem atutu własnego toru. To efekt pracy ligowych komisarzy, którzy czuwają nad tym, by co bardziej zaradni trenerzy nie robili na torze zbyt grząskiej nawierzchni, którą kibice zwykli nazywać kartofliskiem. Chociaż dobrze zrobiona kopa gwarantuje fajne ściganie, to łatwo z tym przesadzić i zabić widowisko. Goście nie raz nijak nie mogli dopasować przełożeń do takich torów. Oczywiście, obecnie pojawia się również wiele krytycznych głosów które twierdzą, że przez ingerencje komisarzy tory nie raz są za twarde. Przez to są bezpieczniejsze, ale też o wiele trudniej zrobić na nich dobre ściganie. Jednak jak na razie, w tym sezonie większość spotkań pod tym względem nie zawiodła.
CZY KTOŚ DOGONI ZMARZLIKA?
Pod względem statystyk indywidualnych, napisaliśmy już o tym, że Maksym Drabik zaliczył fantastyczne wejście w sezon. To samo może powiedzieć o sobie Janusz Kołodziej, który ze średnią biegopunktową 2,533 jest najskuteczniejszym rajderem Ekstraligi. A zaraz za Koldim w tej klasyfikacji znajduje się Bartosz Zmarzlik. Bartek zdążył przyzwyczaić nas do tego, że wobec jego występów kibice wymagają nieco więcej niż zaledwie dobrej jazdy. Kiedy w premierowej kolejce lider Gorzowa zdobył 9 punktów, ale przy tym zaliczył defekt na drugiej pozycji, jego zespół przegrał z Motorem Lublin 44:46. Symboliczne, jak złośliwość rzeczy martwych zaważyła na ostatecznym sukcesie drużyny. Jak do tej pory, to jedyny bieg w lidze, w którym Zmarzlik nie zdobył punktu.
Jednak generalnie zawodnik ORLEN Team od początku sezonu jest w gazie. Czego nie można powiedzieć o wszystkich uczestnikach tegorocznego Grand Prix, którzy w tym roku pojawili się na torach Ekstraligi. Spójrzcie na listę najskuteczniejszych żużlowców tego sezonu.
W pierwszej dziesiątce jest zaledwie pięciu zawodników, którzy będą walczyć o tytuł indywidualnego mistrza świata na żużlu. To oczywiście Zmarzlik, a poza nim Leon Madsen, Maciej Janowski, Jason Doyle i Mikkel Michelsen. Dla porównania, w poprzednich trzech sezonach, ośmiu jeźdźców z SGP zagościło w pierwszej dziesiątce najskuteczniejszych żużlowców Ekstraligi. Za każdym razem żużlowa elita szczelnie zapełniała miejsca w pierwszej piątce najlepszych ligowców.
Jednak w tym sezonie sytuacja się zmieniła. W ostatnich latach pewnym punktami zarówno w lidze jak i cyklu Grand Prix, byli Rosjanie. Ale w tym roku nie zobaczymy ich na żużlowych torach, czego powodem jest zbrodnicza inwazja ich kraju na Ukrainę. Lecz w czarnym sporcie doszło do sytuacji bez precedensu. W wielu innych wykluczenie rosyjskich zawodników wiązało się z tym, że do rywalizacji nie zostali dopuszczeni po prostu dobrzy zawodnicy. Natomiast w żużlu pozbyto się absolutnej czołówki, wręcz twarzy dyscyplin – mistrza świata Artioma Łaguty oraz Emila Sajfutdinowa – brązowego medalisty mistrzostw.
Jeżeli jeszcze raz spojrzymy na listę najlepszych żużlowców PGE Ekstraligi i dodamy do tego wszystkiego brak Rosjan, przewidywania co do tego, który zawodnik może wywalczyć indywidualne mistrzostwo świata, wydają się proste. Bartosz Zmarzlik zdecydowanie najlepiej wjechał w sezon. W dodatku z rywalizacji wypadło mu dwóch największych konkurentów – Łaguta siłą rzeczy jest niezdolny do obrony mistrzowskiego tytułu. A w poprzednim sezonie to walka Polaka z Rosjaninem generowała najwięcej emocji. Przed ostatnim weekendem z Grand Prix, który rozegrał się w Toruniu, dzielił ich zaledwie punkt w klasyfikacji. Ostatecznie Łaguta zgromadził 192 oczka, zaś Zmarzlik 189.
Wydaje się, że w obecnym sezonie trudno będzie znaleźć Polakowi realnego rywala do walki o tytuł. Podobnego zdania był Michał Łopaciński, dziennikarz Canal + z którym rozmawialiśmy o przewidywaniach na ten sezon:
– Nie oszukujmy się – jeżeli chodzi o walkę o tytuł, to będzie bardziej monotonna. Ale jestem ciekaw zawodników, którzy zastąpili Rosjan. Więc w walce o dalsze miejsca może być trochę niespodziewanie. Będzie brakować rosyjskiego kolorytu – podkreślam to bardzo wyraźnie – sportowego. Ale czy cykl Grand Prix na tym ucierpi? Sport nie lubi próżni. W miejsce nieobecnych pojawią się nowi bohaterowie. Jednak trzeba liczyć się z tym, że może być to bardzo przewidywalny sezon.
Co tu dużo mówić – stawianie Bartka w roli faworyta, to żadne pompowanie balonika, tylko realna ocena sytuacji. Mówimy o człowieku, który w ostatnich trzech latach dwa razy zdobywał mistrzostwo świata, a raz przegrał je dosłownie minimalnie. Mało tego, Polak na starcie sezonu znajduje się w zdecydowanie najlepszej dyspozycji.
W obliczu braku Łaguty i Sajfutdinowa, najgroźniejszym rywalem Zmarzlika powinien być Leon Madsen. Zresztą Duńczyk oraz Emil w 2019 roku stoczyli z naszym rodakiem wyrównaną rywalizację o mistrzowski tytuł. Ostatecznie górą był Zmarzlik, który zgromadził 132 punkty i wyprzedził Madsena o dwa oczka w klasyfikacji generalnej. Ale od tego momentu zawodnik gorzowskiej Stali wciąż pozostaje na szczycie, z kolei Leon jawi się jako żużlowiec bardzo chimeryczny, dla którego poprzedni sezon w SGP nie był szczególnie udany. Skończył go na siódmym miejscu w klasyfikacji generalnej.
Skoro już jesteśmy przy chimerycznych zawodnikach, to nie możemy nie wymienić człowieka, który jest stałym uczestnikiem cyklu już od 2015 roku. Maciej Janowski, bo o nim mowa, zawsze jest stawiany w roli kandydata do podium. I zawsze na przestrzeni całego sezonu brakuje mu regularności, by osiągnąć ten cel. Tak było dwa lata temu, kiedy fantastycznie rozpoczął sezon, ale zupełnie pogubił się w Grand Prix Czech, rozgrywanym na praskiej Markecie.
Podobna sytuacja miała miejsce w zeszłym sezonie. Magic zwyciężył w rundzie inauguracyjnej w – o ironio – Pradze. Następne dwie rundy skończył na drugim miejscu. Tylko co z tego, skoro w środku sezonu Grand Prix zawitało do Lublina, a tam Janowski wywalczył zaledwie sześć punktów. I to w dwóch turniejach.
Zmarzlik po prostu nie notuje takich wpadek. On nie musi wygrywać wszystkiego – to niemożliwe zarówno w żużlu, jak i w każdym innym sporcie. Ale zwykle dochodzi do finałowego biegu. Nawet jeżeli ktoś danego dnia jest lepszy, to Zmarzlik robi swoje. Ciuła punkty.
Ciekawi jesteśmy również występów Taia Woffindena i Fredrika Lindgrena. Brytyjczyk nie ma za sobą najlepszego początku sezonu. Średnia biegopunktowa na poziomie dwóch oczek może wstydu nie przynosi, ale od trzykrotnego mistrza świata można oczekiwać zdecydowanie lepszej jazdy. Rzecz w tym, że nawet jeżeli w poprzednich latach Tajski nie dominował w lidze, to potrafił wykrzesać z siebie dodatkową motywację i pojechać znakomite zawody. Podobnie sytuacja ma się w przypadku Lindgrena. Szwed od dawna jest bardzo solidnym ligowcem, ale w Ekstralidze nigdy nie był zawodnikiem wybitnym. W przeciwieństwie do zawodów Grand Prix, gdzie dwukrotnie kończył sezon na najniższym stopniu podium.
Nie mamy zamiaru ukrywać, że nasze wskazania na największych rywali dla Bartosza Zmarzlika są podyktowane nieco myśleniem życzeniowym, chęcią fascynowania się ciekawą rywalizacją o mistrzowski tytuł. Jednak na ten moment wydaje się, że Zmarzlik może przegrać tylko w wyniku ogromnego pecha. Na przykład – odpukać w niemalowane – kontuzji, która wykluczy go z kilku startów.
POLSKIE PODIUM?
Łopaciński: – Byłbym daleki od stwierdzenia, że będzie nudno, ale trzeba liczyć się z tym, że to może być bardzo przewidywalny sezon. Możemy mieć emocje w walce o czołową szóstkę – czyli miejsca premiujące do pozostania w Grand Prix. Natomiast na najwyższych pozycjach jedyną kwestią będzie tylko zmiana kolejności nazwisk. Ale, jak pokazują chociażby mecze ligowe, czasami rotacje pomiędzy dobrze znanymi zawodnikami, też są emocjonujące.
I może w tym podejściu jest metoda? Oczywiście, walka o tytuł indywidualnego mistrza świata jest najważniejsza. Ale w miarę upływu sezonu, cele poszczególnych zawodników nieco się zmieniają. Absencja Rosjan otwiera szansę dla Maćka Janowskiego, by wreszcie zakończył rok na podium klasyfikacji generalnej. Gdyby tego dokonał, Polacy mogliby powtórzyć osiągnięcie wspomnianych Rosjan z poprzedniego sezonu, którzy zajęli dwa miejsca na pudle. A to wcale nie jest taki częsty przypadek. Ostatni raz dwóch reprezentantów jednego kraju zakończyło sezon w pierwszej trójce w 2010 roku, kiedy Tomasz Gollob został mistrzem świata, a Jarosław Hampel zajął drugie miejsce.
Warto będzie również zwrócić uwagę na bohaterów drugiego planu. Czyli żużlowców, którzy nie mają wielkich szans na mistrzowski tytuł, ale mogą myśleć na przykład o walce o czołową szóstkę. Przypomnijmy, że ci zawodnicy, którzy zakończą sezon na pozycjach 1-6, otrzymują automatyczną przepustkę do jazdy w Grand Prix w następnym roku.
Do cyklu powraca Patryk Dudek, który ostatni raz startował w tych zawodach dwa lata temu. Obecny sezon to dla Polaka czas dużych przemian. Wychowanek Falubazu Zielona Góra w końcu opuścił macierzysty klub i związał się z Apatorem Toruń. Dodajmy że Dudek nie był żadnym statystą w SGP. W 2017 roku, kiedy debiutował jako stały uczestnik cyklu Grand Prix, Polak wywalczył wicemistrzostwo świata. Może tym razem ponownie nawiąże do najlepszego pod względem indywidualnym roku w karierze?
Z uwagą będziemy się również przyglądać żużlowcom z Wielkiej Brytanii. Robert Lambert ma za sobą dwa pełne sezony w SGP, ale dopiero w zeszłym roku widać było, że rajder z Norwich nieco okrzepł w stawce. Z kolei Dan Bewley oraz Australijczyk Jack Holder zostali dopuszczeni do rywalizacji w miejsce wykluczonych Rosjan. Dla obu będzie to debiut w charakterze stałego uczestnika cyklu Grand Prix, ale jeden i drugi udowadniają w lidze, że kiedy mają dobry dzień, potrafią napsuć krwi bardziej renomowanym rywalom.
W obecnym sezonie SGP jeździł będzie też czwarty Polak – Paweł Przedpełski. Jednak nie mamy co do niego żadnych oczekiwań. Może tylko poza nadzieją, by nie powtórzył wyczynu Krzysztofa Kasprzaka z zeszłego roku, który zakończył zmagania z dorobkiem zaledwie 28 punktów. Czy też Antonio Lindbaecka z 2020 roku, kiedy Szwed zgromadził na swoim koncie 22 oczka. Innymi słowy mamy nadzieję, że Przedpełski chociaż nie będzie bardzo odstawał od reszty stawki.
Dodajmy też, że w tym roku Speedway Grand Prix zadebiutuje u nowego wydawcy. Przez lata prawa do pokazywania zmagań o indywidualne żużlowe mistrzostwo świat posiadała angielska spółka BSI, która dysponowała nimi od 2000 roku. Teraz czas na zmiany, a prawa do transmisji SGP na kolejne dziesięć lat przejęła Grupa Discovery. To co, włączamy należący do amerykańskiego giganta Eurosport i oglądamy? Niestety, nie do końca. Nadawca zdecydował, że zawody będą transmitowane na kanale Eurosport Extra na platformie Player. Fani speedwaya z pewnością mogą żałować, że zawody nie będą transmitowane w głównych kanałach Eurosportu, ale kto wie – może w przyszłości taki stan rzeczy ulegnie zmianie.
SZYMON SZCZEPANIK
Fot. Newspix
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS