A A+ A++

Nowy rok zaczął się od powrotu na pierwsze strony gazet sprawy pozyskania przez Australię wielozadaniowych atomowych okrętów podwodnych w ramach paktu AUKUS. Z Waszyngtonu słychać kolejne głosy mówiące, żeby Canberra zapomniała o amerykańskich jednostkach typu Los Angeles i Virginia. Premier Anthony Albanese i minister obrony Richard Marles wiją się na konferencjach prasowych i unikają odpowiedzi, jednocześnie zapowiadając podjęcie decyzji w najbliższych tygodniach.

Podpisany we wrześniu 2021 roku AUKUS to układ między Australią, Zjednoczonym Królestwem i Stanami Zjednoczonymi zakładający szeroką współpracę techniczną w różnych dziedzinach. Wymieniono między innymi cyberbezpieczeństwo, podwodne systemy bezzałogowe, sztuczną inteligencję, komputery kwantowe oraz pojazdy hipersoniczne i sposoby ich zwalczania.

Na pierwsze miejsce, co nie powinno dziwić, wybiła się jednak zapowiedź wprowadzenia do służby w Royal Australian Navy co najmniej ośmiu wielozadaniowych atomowych okrętów podwodnych. Początkowo pierwsza jednostka miała być dostarczona w latach 2038–2040. Po ubiegłorocznych wyborach nowy labourzystowski minister obrony Richard Marles zaczął mówić o połowie lat 40. jako bardziej prawdopodobnym terminie, jednak w ostatnich tygodniach powrócił do „około roku 2039”.

Zerwanie umowy z Francją na dwanaście konwencjonalnych jednostek typu Shortfin Barracuda i zwrot na atom stworzyły więcej problemów, niż ich rozwiązały. Pozostała kwestia, co zrobić z szóstką starzejących się okrętów podwodnych typu Collins, które miały być wycofane ze służby w tej dekadzie. Pod uwagę brano kilka opcji. Najwięcej sensu wydawało się mieć rozwiązanie pomostowe, czyli kupno lub dzierżawa konwencjonalnych okrętów do czasu wprowadzenia do służby jednostek nuklearnych.

USS Hampton typu Los Angeles na biegunie północnym.
(US Navy)

Okazję usiłowała wykorzystać Korea Południowa, promując w ubiegłym roku typ KSS-III. W grudniu Canberra zapowiedziała jednak przedłużenie służby Collinsów. Prace modernizacyjno-remontowe mają ruszyć w roku 2026 i umożliwić jednostkom pozostanie w linii do około 2040. Krytycy takiego rozwiązania od początku wskazują, że może być ono droższe niż zakup nowych okrętów konwencjonalnych.

Kolejnym wyzwaniem jest budowa jednostek w Australii. W praktyce to zdobywanie odpowiednich umiejętności od zera, co wymaga czasu i olbrzymich środków. Poza przygotowaniem stoczni i przemysłu konieczne jest również stworzenie zaplecza logistycznego i technicznego umożliwiające ich aktywną eksploatację. Do tego restrykcyjne przepisy ograniczają rozwój energetyki jądrowej, a tym samym możliwość budowy reaktorów.

HMAS Rankin, szósty i ostatni okręt typu Collins, oraz amerykański okręt podwodny typu Los Angeles – USS Albuquerque (SSN 706).
(ABIS Julianne Cropley / LEUT Chris Prescott / Commonwealth of Australia)

Był to jeden z powodów porzucenia pomysłu zastąpienia konwencjonalnych Barracud ich nuklearnym pierwowzorem. Francuskie reaktory wykorzystują nisko wzbogacony uran, przez co wymagają uzupełnienia paliwa jądrowego w połowie cyklu eksploatacji. Amerykańskie i brytyjskie reaktory nie wymagają takich zabiegów, po wycofaniu okrętów ze służby Australia mogłaby więc oddać je do utylizacji. Tą drogą Canberra stara się podkreślić swoje przywiązanie do układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej z roku 1968 – nie ma dostępu do materiałów rozszczepialnych, nie ma pokusy zbudowania własnej bomby atomowej.

Były szef resortu obrony, a obecnie przewodniczący konserwatystów Peter Dutton stwierdził, że planował już do roku 2030 pozyskać dwa okręty typu Virginia, jednak nie przedstawił, jak ten proces miałby wyglądać. Trudno wyobrazić sobie, aby w obliczu zmniejszającej się liczby okrętów podwodnych US Navy przekazała sojusznikowi jednostki ze swoich zasobów. W rok 2028 liczba SSN-ów pod banderą US Navy ma spaść do czterdziestu sześciu. Stan pięćdziesięciu jednostek ma zostać odzyskany dopiero w roku 2032.

USS Mississippi (SSN 782) typu Virginia.
(US Navy / General Dynamics Electric Boat)

Amerykanie stają okoniem

Nie było więc zaskoczeniem, gdy kolejni amerykańscy wojskowi i politycy w uprzejmych, acz stanowczych słowach zaczęli mówić Australijczykom, by wybili sobie z głowy kupno czy dzierżawę okrętów typu Los Angeles lub Virginia czy też szybką realizację zamówienia na te ostatnie w stoczniach na terenie USA. Wszyscy jednak jak jeden mąż podkreślają przywiązanie do AUKUS i niezłomną wolę wyposażenia Royal Australian Navy w SSN.

Pierwszy wystąpił wiceadmirał Scott Pappano, odpowiadający w US Navy za program rozwoju atomowych okrętów podwodnych. Na przełomie sierpnia i września otwarcie przyznał, że ma poważne wątpliwości, czy amerykański i brytyjski przemysł stoczniowy będą w stanie przy obecnych mocach produkcyjnych zbudować cokolwiek dla Australii.

HMS Astute krótko po wodowaniu w czerwcu 2007 roku.
(PoorTom)

Panujące w Pentagonie wątpliwości jeszcze dobitniej wyraził na początku listopada admirał Bill Houston, dowódca sił podwodnych US Navy. Podczas wystąpienia na sympozjum Naval Submarine League wskazał na kurczenie się amerykańskiej floty podwodnej, zaś najbliższą dekadę uznał za najbardziej niebezpieczną w obliczu wyzwań geopolitycznych, jakim muszą stawić czoła Stany Zjednoczone. Admirał Houston wskazał także na ciągle niezadowalającą bazę przemysłową i priorytet, jaki otrzymała budowa SSBN-ów typu Columbia. W takich warunkach nie ma możliwości realizacji zamówień zagranicznych.

Po wojskowych głos zabrali politycy. Na początku grudnia przewodniczący komisji sił zbrojnych Izby Reprezentantów, republikanin Rob Wittman, otwarcie stwierdził, że nie widzi możliwości, by Australia po prostu kupiła okręty podwodne w USA. Przyczyną jest oczywiście obłożenie amerykańskich stoczni. Mimo wszystko Wittman jest optymistą w sprawie pozyskania przez Canberrę SSN-ów, aczkolwiek nastąpi to raczej później niż prędzej. Republikanin zasugerował udział australijskich stoczniowców w budowie jednostek dla US Navy. Tym sposobem Australijczycy najszybciej mogliby zdobyć konieczne umiejętności. To pomysł zbliżony do przedstawionego przez Marcusa Hellyera i Andrew Nichollsa z think tanku ASPI, którzy wystąpili z pomysłem włączenia australijskich australijskich stoczni w łańcuchy dostaw stoczni amerykańskich.

HMAS Collins, HMAS Farncomb, HMAS Dechaineux i HMAS Sheean.
(LSIS Richard Cordell, Department of Defence)

Kolejne uderzenie spadło tuż przed Bożym Narodzeniem. Serwis Breaking Defense dotarł do listu wystosowanego do prezydenta Bidena przez dwóch członków senackiej komisji sił zbrojnych: jej przewodniczącego Jacka Reeda i Jamesa Inhofe’a. Senatorowie ostrzegają przed ryzykiem przeobrażenia procesu wzmacniania sojuszników USA w regionie Pacyfiku w grę o sumie zerowej, w której US Navy i sprzymierzeńcy rywalizują o ograniczone zasoby stoczniowe. Reed i Inhofe nie napisali tego wprost, ale zdecydowanie sprzeciwili się pomysłowi przekazania Australii używanych jednostek typu Los Angeles lub nowych Virginii.

Takie informacje napływające z Waszyngtonu zaniepokoiły australijskie media, które podobnie jak opinia publiczna są zaskakująco pozytywnie nastawione do idei pozyskania SSN-ów. Naciskani przez dziennikarzy premier Albanese i minister Marles nie mają wiele do powiedzenia. Podkreślają przywiązanie wszystkich partnerów do AUKUS i jego celów oraz zgodnie z prawdą każą cierpliwie czekać do marca bieżącego roku. Wówczas mają się zakończyć konsultacje AUKUS w sprawie atomowych okrętów podwodnych dla Australii, zaś Canberra opublikuje nowy strategiczny przegląd obrony (Defense Strategic Review), wytyczający kierunki rozwoju sił zbrojnych i sposobów ich finansowania.

Brytyjski czy amerykański

Medialna dyskusja wokół wyboru atomowych okrętów podwodnych dla Australii koncentruje się wokół pytania: Los Angeles czy Virginia? Nie jest jednak tajemnicą, że Royal Australian Navy preferuje okręty brytyjskie, mniejsze i wymagające mniejszej załogi. Widać to chociażby po umowie z Londynem na szkolenie załóg SSN-ów. Czyżby zatem czarnym koniem był Astute? Nic z tych rzeczy. Ostatnia jednostka tego typu ma wejść do służby w roku 2026, a po niej stocznia BAE Systems w Barrow-in-Furness ma przystąpić do budowy SSBN-ów typu Dreadnought.

Tak więc, również w Albionie zabraknie wolnych mocy produkcyjnych dla realizacji dodatkowych zamówień. W takich warunkach budowa okrętów w Australii jest naprawdę jedynym wyjściem. Typ Astute należy jednak skreślić. Napędzające te jednostki reaktory Rolls-Royce PWR 2 nie są już produkowane, wszystkie zakontraktowane egzemplarze wykonano i przystąpiono do prac nad nowszymi modelami.

Zresztą nawet wybór między Virginią i Astute’em nie ma sensu. Australijskie okręty podwodne będą wchodzić do służby w latach 40., gdy oba typy będą już przestarzałe. Jak już pisaliśmy, najkorzystniejszą opcją dla Australii jest dołączenia do prac projektowych nad jednostkami następnej generacji: brytyjskim Submersible Ship Nuclear Replacement (SSNR) lub amerykańskim SSN(X). Takie rozwiązanie umożliwia także opracowanie wariantu dostosowanego do australijskich potrzeb. Prawdopodobnie właśnie o takiej decyzji dowiemy się w marcu.

Zobacz też: Indie tworzą zintegrowane grupy bojowe przy granicach z Pakistanem i Chinami

LA (Phot) AJ MacLeod / UK MOD © Crown copyright 2021

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPosłowie PiS zadają PO niewygodne pytania ws. pedofilii
Następny artykuł6.99 złotych za litr benzyny. Czy jest gdzieś taniej w Dębicy ?