Arena Gliwice w nocy z 17 na 18 grudnia aż kipiała od emocji – taka walka, jak starcie między Mariuszem Pudzianowskim a Mamedem Chalidowem to przecież prawdziwy rarytas. Wielki pojedynek nie trwał jednak długo i nie oglądaliśmy obu fighterów według planu przez trzy rundy.
KSW 77. Mamed Chalidow: Dziś mi się udało, bo po prostu miałem swój dzień
Po zakończeniu walki obaj panowie naturalnie powiedzieli kilka słów do mikrofonu. “Jestem mężczyzną z Kaukazu. My nie możemy pokazywać swoich łez, ale nie wytrzymałem tutaj na wasze powitanie. Dziękuję, że jesteście i ze mną i z Mariuszem” – zaczął Chalidow.
“To były ciężkie przygotowania” – stwierdził 42-latek, który następnie podziękował kolejno Bogu, swoim rodzicom, całemu teamowi oraz klubowi Zenith Łódź. “Podziękowania dla tego mistrza, Mariusza, człowieka, który pokonał pięć razy świat. Dzisiaj mi się udało, ale dziś miałem po prostu swój dzień” – dodał Chalidow, po czym powiedział również parę słów w języku ojczystym.
KSW 77. Mariusz Pudzianowski: Nie myślę teraz, co będzie dalej
Potem przyszedł czas na Pudzianowskiego. “Ja już jestem wygranym, bo dostałem możliwość wejścia tu z Mamedem. Odrobił bardzo dobrze lekcje, brawa dla niego. Za darmo mistrza w dwóch kategoriach się nie dostaje” – orzekł 45-latek.
Otrzymał on również pytanie o ewentualny rewanż. “Na chwilę obecną nie myślę, co będzie dalej. Na razie (przede mną – dop. red.) mały odpoczynek” – odpowiedział spokojnie. Wówczas do głosu doszedł jeszcze ponownie Mamed Chalidow.
“Przychodzi koniec pewnej ery…” – zaczął wojownik, czym wprawił publiczność w osłupienie. “…więcej w wadze ciężkiej nie walczę!” – dopowiedział i jego fanom kamień spadł z serca. Choć to ciekawe stwierdzenie w kontekście wcześniejszej wypowiedzi jego przeciwnika… … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS