A A+ A++

Wczoraj w moje ręce trafiła nabyta za złotówkę (nie licząc kosztu wysyłki, obejmującego zresztą więcej pozycji) dwustronna wersja „Księgi dżungli” Kiplinga (pierwsza i druga część). Nie wiem, co się stało z moim własnym – normalnym, czyli jednostronnym – wydaniem sprzed dwudziestu paru lat, które było kiedyś jedną z moich ulubionych książek. Doskonale pamiętam, jak bardzo mnie zachwycało i wzruszało; dwukrotnie bodajże trysnęły fontanny łez, gdyż dwa razy musiał Mowgli opuścić „swoją” dżunglę. Historia tego chłopca jest w istocie bardzo smutna, gdyż rozdarty jest pomiędzy dwoma światami: tym, do którego należy biologicznie (ludzkim) oraz tym, do którego należy duchowo (zwierzęcym). W żadnym z nich nie czuje się naprawdę u siebie i to czyni go bohaterem poniekąd tragicznym, miotającym się pomiędzy dwiema rodzinami. Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek przeczytam tę książkę, ale na pewno polecę ją córce.

Sama również postanowiłam nadrobić zaległości w lekturach o przyrodzie jako takiej i/lub samych zwierzakach. Tylko że… już nie jestem tą samą pochłaniającą książki jak przysłowiowy mól dzieweczką, a i moja wrażliwość mocno się stępiła. Już się nie zachwycam każdą opowiastką o biednym piesku czy kotku, chociaż… próbuję! W końcu jednym z moich skromnych marzeń jest przygarnięcie jakiegoś stworzonka ze schroniska lub przynajmniej (w wersji akceptowalnej dla partnera) „adopcja” nadprogramowego (w czyimś gospodarstwie) szczeniaka czy kociaka. Niestety, jeśli chodzi o czytanie, stałam się nazbyt wybredna; nie wystarczy już sam puchaty, pierzasty czy pokryty łuskami protagonista, żeby mnie skusić do zagłębienia się w daną historię.

Tymczasem portal Lubimyczytac.pl raczy mnie kilkoma artykułami, z których każdy prezentuje co najmniej pięć tematycznych dzieł:

1. Safina koncentruje się na słoniach, wilkach, orkach, choć o kilku innych rodzajach zwierząt też wspomina. Dzięki czemu może pozwolić sobie na pogłębioną obserwację, a nawet otrzeć się o wnikliwość, jeśli wziąć pod uwagę, że towarzyszą mu osoby – Cynthia, Rick, Ken – które przyglądaniu się zwierząt poświęciły kilkadziesiąt lat życia.

2. Istnieje mnóstwo książek, w których pojawiają się zwierzęta – małe i duże, miłe i niekoniecznie przyjazne, zupełnie zwykłe i nawet… gadające. Choć niekoniecznie obsadzane w głównych rolach, to nierzadko są pełnoprawnym bohaterem danej historii; kiedy indziej zaś są gdzieś w tle, ale i tak zapisują się w pamięci czytelnika. Przykłady? Chaber, genialny, podobny do wyżła pies Janeczki i Pawełka z książek dla młodzieży Joanny Chmielewskiej; Biały Kieł ze śnieżnej północy USA w powieści Jacka Londona, wreszcie niezapomniany Behemot z „Mistrza i Małgorzaty”, unieśmiertelniony przez Bułhakowa […]

3. „Nie taki straszny wilk” to książka o odpowiedzialności, ludzkiej pysze i przekonaniu o prawie do urządzania świata. Także o tym, jak młody biolog obcując na co dzień z naturą, uczy się ją rozumieć. Podczas czytania świetnego przekładu Roberta Stillera śmiech mieszać się będzie ze łzami wzruszenia, nie zabraknie też gorzkich refleksji. Autor, podobnie, jak wielu w tym zestawieniu, wkłada w wilcze głowy ludzkie emocje, które prawdopodobnie nigdy w nich nie zagościły. Z drugiej jednak strony, czy równie złym nie jest uparte trwanie w przekonaniu, że międzygatunkowe porozumienie jest niemożliwe?

4. Co usprawiedliwia badania na myszach, którym zadaje się potworny ból, by zbadać stopień reakcji ich pobratymców na widok skręcających się w cierpieniu małych ciałek? Frans de Waal próbuje rozprawić się z częścią etologicznego myślenia z lat ubiegłych. Bardziej jednak dyskutuje z wnioskami niż z samą metodologią badań, uprzedmiotawiających zwierzęta.

Przypuszczam, iż większość z tych książek kosztuje co najmniej dwadzieścia parę złotych; taka suma skłania do ostrożności, gdyż mogłabym mieć za to około sześciu, siedmiu fajnych, choć zdecydowanie starszych pozycji. I właściwie – czemu nie? Jest tyle pięknych, wartościowych lektur, których jedyną wadę stanowi to, że nie uzyskały miana kultowych i tym samym po kilku latach od wydania przykrył je kurz zapomnienia. Taki Andrzej Trepka, pisarz parający się tworzeniem światów fantastycznych, spłodził także sporo książek o zwierzętach. Kto o nim dzisiaj pamięta?

A może Wy byście polecili jakąś dobrą książkę w tej tematyce?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAutobusy Oleśnickiej Komunikacji Miejskiej wyjeżdżają na ulice Oleśnicy
Następny artykułHuta Częstochowa jednak wydzierżawiona