Z urodzenia nowotarżanin, od 30 lat zakopiańczyk. Andrzej Finkelstin (pseudonim artystyczny) napisał książkę, której akcja dzieje się pod koniec lat 80-tych. ub. w. w Nowym Targu, choć nie tylko. “Melina Lenina, czyli o tym jak Wacek odrabiał wojsko w Poroninie” to luźna opowieść o czasach, których wszystko było inne. Kolejne rozdziały co wtorek na Podhale24.pl. Dziś część XVII.
Jeden pan na przykład zasiadłszy na ławce przed budynkiem nie miał ochoty z niej odejść. Planował okupować ją, aż do zimy. Mendes po godzinach otwarcia muzeum próbował go nakłonić, żeby sobie poszedł, ale on był nieugięty. Nie pomagały liczne prośby i groźby. Dopiero po tym jak zapragnął kupić od Wacka wyimaginowany bilet do kina, przyjaciele zrozumieli, że gościowi potrzeby jest psychiatra. Wacek nie zdziwił się, kiedy biedak poprosił go o centralne miejsce w górnym rzędzie kina, twierdząc że zawsze, kiedy tu kupuje bilety i prosi o centralne dobre miejsce, kasjer wykazuje złośliwe oburzenie jego preferencjami, rzucając uwagi, że wszystkie miejsca w kinie są dobre. Wacek początkowo nie mógł załapać o co dokładnie chodzi, ale gdy ten człowiek zwrócił się do niego z pytaniem, czy nie uważa, że centralne miejsca w kinie można by zdemontować, skoro skrajne są wystarczająco dobre, że będzie się łatwiej środkiem chodziło i że będzie można zainstalować stoisko z napojami, dał znak Mendesowi, że czas najwyższy żeby wezwać profesjonalną pomoc. Nim pogotowie przyjechało facet jeszcze coś niecoś mówił, ale Wackowi na zawsze utkwiło w pamięci słuszne spostrzeżenie tego miłego staruszka i przyświeca mu ono do dziś, gdy kupuje bilety do kina.
Jak pan myśli, po co ludzie chcą środkowe miejsca w kinie? Lubią widzieć obraz w centralnej perspektywie, poprawnie słyszeć dźwięk i dobrze się czuć za wydane pieniądze.
Za to stwierdzenie Wacek dał by mu wymarzone miejsca za darmo, gdyby tylko byli w kinie. Nawet wariatom zdarzają się słuszne spostrzeżenia.
Innym razem pewien jegomość na powitanie, zamiast rzucić tekstem w stylu dzień dobry, od razu przeszedł do rzeczy i zapytał Mendesa, co u niego? Co u mnie? Można powiedzieć, że nie jest źle – odpowiedział na pytanie zaskoczony Mendes i zaprosił gościa do budynku. Gdy tylko wtoczył się do sypialni na piętrze, padł z impetem na wzdętą pierzynę, powiercił się, pokręcił i stwierdził, że Lenin nie miał zbyt wygodnego łóżka. Na pytające spojrzenie Mendesa odrzekł: grunt to się nie przejmować i nie nosić ciastek w butach, po czym wstał, poprawił zmięte ubranie ubranie i wyszedł. Zawsze myślałem, że powinno być: nie nosić ciasnych butów! – Skomentował później Mendes, moszcząc się wygodnie nad lekturą. Że też ludzie wstydu nie mają… Gadać takie głupoty i tak idiotycznie się zachowywać! – Mamrotał pod nosem, nie podnosząc wzroku znad książki.
Podobnych przypadków, zwłaszcza podczas zmiany ciśnienia lub przed Halnym było niemało, jednak te najciekawsze z reguły dotyczyły kobiet. I o takich wydarzeniach przez niemal dwa lata służby można by mówić wiele, choć wiele już zostało powiedziane. Czymże bez nich (tych kobiet) byłyby dla samotnych młodzieńców te dłużące się i bezproduktywne miesiące na prowincji? Co by ich inspirowało i nakręcało? Bez ich udziału, gawędy stałyby się jedynie poronnym płodem fantazji i zwykłym nudziarstwem.
Wacek przez okres zastępczej służby wojskowej dotarł się i dojrzał, przeistaczając się w mężczyznę. Umiejętnie dostrzegał niezaprzeczalny fakt, że kobiety o zwiększonej potrzebie bliskości, których ciało jest jak wrota do edenu stojące ciągle otworem, są godniejsze miłości od tych, które otwierają się jedynie podczas wielkich okazji, jak prowincjonalne varietes. Te drugie, mimo krochmalonego blichtru cnoty, zazwyczaj czuć pustką i stęchlizną nieużywanej odświętnej odzieży wywleczonej z dna skrzyni wianowej. Nuda. Krótko mówiąc te drugie to te, których z różnych względów nikt nie uwodził. A Wacek był zdania, że poszukując duszy w kobiecie, ostatecznie i tak zawsze bierzemy ciało. No chyba, że jakimś cudem rozum weźmie górę nad naturą.
„Stilonki” nie były zbyt dobrymi taśmami magnetofonowymi, ale i tak z powodu ich całkowitej absencji na rynku i przystępnej ceny cieszyły się ogromną popularnością. Alternatywą dla zamożniejszych były oczywiście kasety zakupione w PEWEX-ie. Te były dużo lepsze. Wacek korzystał z obu opcji. Na droższych taśmach gromadził zapisy tego, co uważał za opus magnum gatunku, czyli Floydów i im podobnych. Na tańszych zaś, choć zdobywanych „spod lady”, nagrywał kaszanę, czyli coś miłego dla ucha i inne popularsy. Wszystko, czym w tej dziedzinie dysponował, sklasyfikował w dwóch nurtach: muzyka dobra i ta dla reszty świata.
Stilonki, które stanowiły połowę jego kolekcji, były dzieckiem ZWCh Stilon Gorzów, zakładów z Gorzowa Wielkopolskiego produkujących włókna poliamidowe, jedwab włókienniczy, później kojarzonych głównie z produkcją taśm magnetofonowych.
Tego lata, tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego ósmego roku, niedaleko białodunajeckiego muzeum zakwaterowano zakładową kolonię nastolatek, których rodzice byli zatrudnieni w zakładach produkujących Stilonki. Nie mogło oczywiście obyć się bez zwiedzania muzeum i wszechobecnej czołobitności przed bogiem socjalizmu. Wacek i Mendes oczarowali swoimi niecodziennymi osobowościami dorodne pełne buzującego estrogenu nastolatki oraz ich młode i równie atrakcyjne wychowawczynie. Warto przy tym podkreślić, że owe niewieście zgromadzenie, stanowiło zbiór dziewcząt o nieprzeciętnej urodzie. Młodzi wartownicy wyobrazili sobie nawet, że w Gorzowie muszą mieszkać najpiękniejsze panny (i nie tylko panny) w Polsce, ale póki co nie planowali nawiązywać z nimi bliższych kontaktów. Nie wystarczy jednak samemu planować, trzeba też zawsze brać pod uwagę zamiary drugiej strony. A raczej wielu stron, które komponowały na potrzeby swojej wakacyjnej rui mity o cudownych młodzieńcach w muzeum i karmiły się nimi nieustannie, wzdychając i przewracając oczami, co dodatkowo rozbudzało ich niezaspokojone apetyty. Nieszczęściem tych dziewcząt było to, że miały za dużo wolnego czasu na myślenie. Tak więc nie skończyło się tylko na jednej wizycie kolonistek w muzeum. Rozmarzone i spragnione przygody dziewczęta napastowały chłopaków przy każdej możliwej okazji. Kiedy miały być na boisku siatkówki, trafiały do muzeum. Kiedy miały ciszę nocną, lunatycznym krokiem podążały do muzeum. Kiedy wreszcie miały iść w góry, większość z nich nagle źle się czuła a pozostawione samym sobie w trymiga biegły do muzeum. Było to miłe ale i męczące.
Zarówno Wacek jak i Mendes stali się obiektami westchnień tych nabuzowanych estrogenami nastolatek, które wymyślały różne powody, by jakimś sposobem znaleźć się w ich pobliżu. Dla przykładu na potrzebę chwili jedna z dziewcząt stworzyła historyjkę o napastowaniu. Za swoją rolę powinna dostać nagrodę BAFTA. Prześliczna brunetka o nienachalnej urodzie i gładko czesanych warkoczach z szeroko otwartymi oczętami, które zaokrąglał i rosił łzami pozorowany strach opowiadała łkając, że gdy tylko wyszła z kwaterunku rzucił się na nią elegancko ubrany straszy pan z wąsem, który ciężko dysząc usiłował zgrzeszyć z nią na przydrożnej stercie desek i że później jeden podpity góral nagabywał ją nieprzyzwoicie krzycząc czy chciałaby zostać jego lewą dupą. Żaląc się wspominała też, że ma ogromnego pecha, bo kiedyś w szkole dwóch kolegów zaprosiło ją ze sobą do toalety, aby obejrzała, czym sikają, zaś kolejarz z Poronina, którego dosłownie przed chwilą zapytała o drogę do muzeum, najpewniej pomylił ją z kimś innym i chciał się do niej dobrać, szczypiąc ją obleśnie w pupę. Opowiadając tę bajkę, po mistrzowsku roniła wielkie łzy i cała drżąca zawisła u szyi Wacka. Wacek być może nie zorientowałby się co młoda dama knuje, gdyby nie zdobyte w przeszłości doświadczenie. Jednak jego uwagę w tej historii głównie przykuło egzaltowane aktorstwo i surrealistyczny ciąg wydarzeń następujących po sobie. Nie powinno się przecież wydarzyć tyle w jednym czasie. Jeszcze w tego podpitego górala można by uwierzyć, ale w resztę? Musiałby to być nadzwyczajny zbieg okoliczności. Szukała naiwniaka i chciała go złapać na pokrzywdzoną. Jak to niegdyś mawiali, myślała że głupi ksiądz go chrzcił.
Fakt, była śliczna, apetyczna jak brzoskwinka i jak na swój wiek zbyt dojrzała. Tej przedostatniej części myśli Wacek uchwycił się najmocniej. Wiek! I chociaż w tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym ósmym roku mało, kto w jego środowisku umiałby dopatrzyć się czegoś złego w kontakcie z tak chętną i spragnioną seksu pannicą to jednak z tyłu głowy krążyła mu myśl o tym, że mógłby się narazić na kłopoty, wchodząc w intymny kontakt z tą jakby nie było nastolatką. Boże, ileż ona mogła mieć lat? Szesnaście? Chociaż wyglądała na znacznie więcej. Na samą myśl o tym zrobił okropną minę.
– Wiesz dobrze, że to o czym mówisz, nigdy nie miało miejsca. Nie musisz już wyłazić ze skóry. Dosyć tego teatru. Te pięknie odegrane sceny nic dadzą. Mów wprost czemu zawdzięczam tę pełną ekstazy wizytę? – Przemówił (mimo wszystko) mile podłechtany Wacek, siląc się jednocześnie na surowy ton.
Dziewczyna nie straciła rezonu i jeszcze mocniej przytwierdziła się jego szyi. Musiał użyć siły, żeby ją od siebie odpiąć. Chciał to zrobić delikatnie, ale ta mała pirania uczepiła się go tak mocno, że jak ją odsuwał omal nie upadła. Scena jak z kiepskiego melodramatu.
– Nie widzisz durniu, że przyszłam tu dla ciebie. – Niemal wykrzyczała.
– To akurat zauważyłem.
– Przyjrzyj się mi, nie chciałbyś mnie posiąść?
– W pewnym sensie już cię posiadłem. Emocjonalnie na pewno. – Odpadł rozbawiony i szczerze się roześmiał.
Jej niesamowita pewność siebie, determinacja i nieustępliwość graniczyły z arogancją, ale też ze swoistą odwagą. Ktoś również mogły zauważyć, że również z głupotą. Owa bezkompromisowa deklaracja podłechtała próżność Wacka, zaimponowała mu i bawiła go. A to był dopiero początek.
– Zapomnij na chwilę o tym, co tu do tej pory się rozegrało i posłuchaj mnie. – Powiedziała, kładąc palec wskazujący na gotowych do kontry ustach Wacka. Ta niewysoka zmysłowa brunetka rozpoczęła monolog, którego żaden mężczyzna wolałby nie przerywać. – Opowiem ci pewną historię. – Nabrała powietrza i w cudowny sposób zafalowała niewielkim biustem. Cudownie pachniała. Nie był to zapach perfum. Był to zapach młodości. – Wyobraź sobie, że jest wczesny poranek. Piękna pogoda. Jadę motorynką. Jak na złość, po drodze coś się psuje. Silnik przestaje działać, głucha cisza. Dookoła, żywej duszy. Tylko siąść i płakać. Jednak po pewnym czasie słyszę nadjeżdżający rower. Skrzypi okropnie, rama stara jak świat. Kto dziś jeździ takimi rowerami? Podnoszę wzrok. Przede mną zatrzymuje się mężczyzna, na oko koło trzydziestki. Myślę “całkiem niezły gość”, ale po chwili przypominam sobie, że mój pojazd nawalił. Uśmiecham się czarująco do faceta i pytam, czy mógłby mi pomóc, coś nawaliło, a ja nie umiem sobie z tym poradzić. Bezradnie patrzę na niego. Bez słowa zsiada z roweru, obchodzi mnie, czuję kuszący zapach i ciepło bijące od niego i podchodzi do motorynki. Idę za nim i razem zaglądamy do tych wszystkich mechanizmów. W ogóle się na tym nie znam. Za to facet niezwykle na mnie działa, zaczynam się dziwnie czuć, więc odsuwam się od niego. Patrzy na mnie i uśmiecha się jakby drwiąco, a je nie potrafię oderwać od niego oczu, jakby mnie zahipnotyzował. Powoli rusza w moim kierunku, opieram się o przydrożny słupek. Podczas oględzin mojego pojazdu troszkę się pobrudził, wiec nie zdając sobie do końca sprawy z tego co robię, wyciągam chusteczkę i zaczynam wycierać delikatnie jego policzek. Chwyta lekko moją dłoń i zaczyna całować od wewnętrznej strony, cały czas patrząc mi w oczy a mnie przechodzą ciarki po całym ciele. Nie przestaje mnie całować i to samo robi z drugą dłonią, przysuwa się coraz bliżej. Zamykam oczy i czuję jego zapach, a po chwili jego usta muskają moje policzki, oczy, nos, usta. Chłonę go całą sobą. Jego usta wędrują niżej i niżej, po mojej szyi, dekolcie i… Nie chcę otwierać oczu, bo boję się, że zniknie, że to tylko sen. Rozpina mi bluzkę, guzik po guziku a potem jego wargi na moich piersiach, brzuchu. Trwa to wieczność a ja chcę więcej i więcej. Zaczynam drżeć. Jego dłonie stają się coraz bardziej niecierpliwe podnosi głowę, czuję to, więc otwieram oczy. Patrzymy na siebie. Widzę, że jest równie mocno podniecony jak ja. Wiem, co powinnam zrobić i robię to. Wkładam jedną dłoń pod jego biały podkoszulek, czuję napięte mięsnie i gładką skórę. Druga dłoń wędruje niżej i niżej. Powoli docieram tam, gdzie chciałam, masuję powoli delikatnie najwrażliwszą część jego ciała. Teraz on nie pozostaje mi dłużny i powoli pieści najczulszą część mojego rozgrzanego ciała. Krew w nas pulsuje. Nasze dłonie odgrywają szalony taniec a usta spragnione wpijają się w nasze ciała. Czujemy, że ten moment nadchodzi. Lekko, ale zdecydowanie wchodzi we mnie i wtedy zaczyna się szaleńczy bieg po spełnienie. Kiedy czuję, że zaraz eksploduje, on zwalnia. A ja chcę jeszcze. Patrzę na niego zdziwiona, wtedy on przyspiesza, a ja odpływam. Słychać tylko mój krzyk rozkoszy na tym pustkowiu. Po wszystkim podchodzi znowu do motorynki coś tam majsterkuje i za chwilkę silnik zapala. “Proszę bardzo”, uśmiecha się i odjeżdża na swoim skrzypiącym rowerze. – Przerwała i uśmiechnęła się szelmowsko.- Teraz już wiesz, że nie będziesz pierwszy. Nie masz czego się obawiać.
– Ile masz lat? – Zapytał skołowany tym co usłyszał, chociaż opowieść się mu spodobała a wrażenia zaschło mu w gardle.
– Tyle ile trzeba….
– Jesteś nimfomanką! Może to i fajne, ale nie ma przyszłości. Jesteś młoda, bardzo ładna i powierzchowna emocjonalnie. Za jakiś czas znajdziesz sobie faceta i będziesz szczęśliwa o ile nie będziesz epatować seksem. Ale teraz proszę, idź już!– Zaśmiał się. – Apage satanas!- Dodał żartobliwie.
– Nie sraj się koleś! Interesuje mnie tylko twój nabrzmiały… No wiesz!
– Wiem. Dotarło to do właśnie mnie. Dlatego mówię wprost, przestań już pieprzyć i nie zgrywaj głupszej niż jesteś. – Odparł pełen obaw nasilającą się przaśną narracją dziewczyny.
Nie musiał zgadywać, co dziewczyna myśli zaglądając w mrok jej oczu. Wszystko był jasne. Wyłożyła karty na stół. Bez ogródek mówiła, co jej ślina na język przyniosła a była przy tym przekonująca i pewna swego. Przez ułamek sekundy wyobraził siebie na sądowej sali rozpraw z kajdankami na rękach. Aż go otrzepało. Ta tymczasem nie dawała za wygraną.
– Zobacz jaki mam miluchny żywopłocik. Lubisz zabawę w krzaczkach?
Gówniara posługiwała się, jakby to sam określił, miażdżącą retoryką. Rozwiązała ozdobną szarfę podtrzymującą sukienkę i opuściła ją na ziemię. Wacek nie mógł uwierzyć w to co widzi. Stała przed nim naga jak ją Pan Bóg stworzył a następnie bez żadnych wyjaśnień rzuciła się na biurko z niezłomnym zamiarem oddania się mu. Przez chwilę planował uciec, ale szybko porzucił tę myśl. Co powiedzieli by koledzy, gdyby dowiedzieli się o tym, że zwiał na widok gołej baby. Poza tym trudno było od niej oderwać wzrok. Majstersztyk natury. Trzeba było obmyśleć jakiś plan. Tylko jaki? Usiadł na piecu i zaczął kombinować. Lepiej się mu myślało jak siedział. Dziewczyna tymczasem nadal trwała w ginekologicznej gotowości na biurku. Nie odrywając od niej wzroku zaczął do niej przemawiać. Mieszane uczucia chciały mu urwać łeb. Mówił poważnie i łagodnym tonem, sprawiając wrażenie jakby ledwie dostrzegał obecność napalonej nastolatki. Improwizował unikając moralizowania. Chciał być przekonujący. Na ten moment stał się jednym z tych ludzi, którzy uznają tylko słuchaczy. Nie przewidywał dopuszczenia jej do głosu. Gdy tylko chciała coś powiedzieć, kładł dłoń na jej udzie i tym gestem ją uspokajał, jak szczeniaczka. Wyrażał absolutny brak poczucia humoru, co sprawiło, że dziewczyna wzięła go wreszcie na serio. Z poczuciem zawstydzenia podniosła z podłogi sukienkę i ponownie ją na siebie wciągnęła. Gdy skończył, dziewczyna bez chwili wahania i z niepocieszoną miną, która wyrażała jednocześnie łgarstwo z kokieterią, odpowiedziała wskazując gestem na Wacka.
– Ach, jaka szkoda. Ustępuję przed mądrością.
Wacek skłonił się po szarmancku i milczeniu wyprowadził ją poza posesję. Uściskali się. Przez jakiś czas obserwował ją jak oddala się pustą ulicą wśród rodzącej się mżawki. Jej zapach jeszcze przez chwilę unosił się w powietrzu. To prawda, była jeszcze dzieckiem, chociaż w diablej skórze. A on w tym momencie widział siebie jako mądrego muchachomalo, którego zbuntowane wnętrze daje mu pewność siebie i umiejętność właściwych wyborów, które balansuje pomiędzy byciem niegrzecznym a roztropnym, żartobliwym a poważnym, estilo de vida, carpe diem y corazon, co można rozumieć jako chwytaj dzień całym sercem i spraw, aby wszystko czego chcesz, stało się możliwe!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS