Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Dębno to stosunkowo niewielkie miasteczko na południu Pomorza Zachodniego. Znajduje się tam między innymi parafia św. Apostołów Piotra i Pawła, gdzie do niedawna funkcje proboszcza pełnił ksiądz Henryk Łącki. Słynął ze skromności i zaangażowania w życie społeczne miejscowości — wkrótce jednak na jaw zaczęły wychodzić fakty, które zmieniły sposób, w jaki wierni postrzegali zakonnika. Sprawę opisała szczecińska “Gazeta Wyborcza”.
Parafianie na czele z detektywem
Tajemnice zakonnika zaczęły wychodzić na jaw w momencie, gdy jedna z mieszkanek Dębna zamieściła na swoim profilu w mediach społecznościowych kilka wakacyjnych ujęć. Pomiędzy kadrami z plaży i Morza Bałtyckiego znajdował się również basen w luksusowym ośrodku wypoczynkowym. Zainteresowanie wzrosło, niektórzy zaczęli się zastanawiać, co to za apartament i kto jest jego właścicielem. Jak się później okazało, był nim salezjanin Henryk Łącki z Dębna, który zakupił nieruchomość w 2019 roku. Za gotówkę. Mieści się ona w ośrodku Azure Premium w Kołobrzegu, spora część budynku jest przeznaczona na wakacyjny wynajem; doba w takim miejscu kosztuje w sezonie około 500 złotych — jak podaje Gazeta Wyborcza.
Skonsternowani parafianie zaczęli zastanawiać się, skąd ksiądz miał na to pieniądze — poprosili więc o pomoc znajomego detektywa z Warszawy i tym samym pod koniec czerwca rozpoczęło się “śledztwo”.
Ośrodek Azure Premium w Kołobrzegu, w którym ksiądz salezjanin Henryk Łącki z Dębna kupił 30-metrowy apartament Fot. Magda Pater / Agencja Wyborcza.pl
W sieci kłamstw i apartamentów
Z ustaleń detektywa wynika, że nieruchomość w Azure Premium to nie jedyny zakup proboszcza; na początku 2022 roku kupił bowiem apartament w Kołobrzegu, również za gotówkę. Tym razem znacznie większy. Jak informuje Gazeta Wyborcza:
To całkiem nowy ośrodek. Na jego fasadzie widnieje dumne pięć gwiazdek. Oprócz apartamentu 52-letni salezjanin kupił tam stanowisko w hali garażowej i komórkę lokatorską.
Mieszkania mają duże balkony i tarasy, jest też winda oraz kryty basen. Gdy zdumienie parafianów rosło, okazało się, że ksiądz już wcześniej kupował nadmorskie nieruchomości w Łebie. Również za gotówkę. A to z kolei oznacza, że zakonnik kupił — jako właściciel lub współwłaściciel — nieruchomości, których szacunkowa wartość sięga co najmniej 2,5 miliona złotych.
“Powstrzymywać się od wszystkiego, co trąci próżnością”
W zakonie salezjanów obowiązują pewne obowiązki i przysięgi, w tym przysięga ubóstwa. Teoretycznie nie powinni mieć nawet prywatnego auta ani majątku; wszystkie pieniądze, nawet zarobione przez zakonnika osobiście trafiają bowiem do wspólnej kasy zgromadzenia. A przynajmniej powinno tak być, w świetle prawa zakonnego. Ponadto salezjanów obowiązuje również Kodeks Prawa Kanonicznego, który jasno określa podejście do posiadania dóbr materialnych. Czytamy w nim między innymi:
282, § 1. duchowni powinni „prowadzić życie proste i powstrzymywać się od wszystkiego, co trąci próżnością”.
Wraz z wychodzącymi na jaw faktami o inwestycjach proboszcza, parafianie poczuli się oszukani. “Zakonnik nie powinien mieć takiego majątku” – oceniają. Niedługo później, w niedzielę 7 sierpnia podczas mszy świętej wierni dowiedzieli się, że ksiądz Łącki nie będzie już pełnił obowiązków proboszcza. Wprawdzie nie został odwołany, ale na własną prośbę zwolniony ze sprawowania czynności związanych z tą funkcją.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS