– Zorientowałam się, że coś jest nie tak, kiedy zobaczyłam, jak traktowane są osoby, które odchodzą z firmy. Wtedy przełożona robiła wszystko, żeby taką osobę poniżyć przy wszystkich – opowiada Agnieszka. – Poczułam, że wzięła mnie na celownik, dopiero po pewnym czasie. Nigdy nie było jednego mocnego uderzenia. To były małe rzeczy, przysłowiowe szpileczki, ale wbijane regularnie. Ciężko przytoczyć nawet konkretne sytuacje, bo były one nieuchwytne. Później następował etap “wielkiej przyjaźni”, kiedy kierowniczka mnie zagadywała, podpytywała o sprawy prywatne. Kiedy odzyskiwałam poczucie, że mamy dobre relacje, następował kolejny cios. Ta sinusoida wykańczała mnie psychicznie.
Oryginalne źródło: ZOBACZ
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS