Dzisiaj, 3 kwietnia (13:55)
Krzysztof Ziemiec 15 lat temu przeżył straszliwy wypadek. Lekarze dawali mu nikłe nadzieje na przeżycie. Jednak już półtora roku później znów poprowadził telewizyjne “Wiadomości”. Teraz ujawnił, co rzekomo go uleczyło, gdy medycyna zawiodła…
Krzysztof Ziemiec, dziennikarz związany od blisko dwóch dekad z TVP, 15 lat temu przeżył wypadek, który mógł zakończyć jego życie.
22 czerwca 2008 roku w mieszkaniu Ziemców na warszawskim Ursynowie wybuchł pożar, którego źródłem był garnek z parafiną kosmetyczną, którą wieczorem podgrzewała żona dziennikarza i zapomniała wyłączyć przed pójściem spać.
Ziemiec błyskawicznie rozpoznał przyczynę pożaru i chwycił garnek, chcąc jak najszybciej wynieść go z mieszkania, w którym spali żona i troje dzieci. Na klatce schodowej poślizgnął się i wylał na siebie wrzącą parafinę. Niemal połowa jego ciała uległa ciężkiemu poparzeniu.
Jak mówiła krótko po wypadku żona dziennikarza, Danuta Ziemiec:
“Mąż jest w bardzo ciężkim stanie, ciężko jest mu mówić, on się czuje tak, jakby go coś rozrywało od środka. Ale wierzę, że będzie dobrze. On jest jak Terminator… “
Jak wyznał z perspektywy czasu sam Ziemiec w książce “Wszystko jest po coś”, daleko mu było wtedy do Terminatora.
“Było bardzo źle. Gorączki nie mógł zbić żadnej antybiotyk. Nie było pewne, czy przeżyję, czy umrę na coś w rodzaju sepsy” – wyjawił.
Jak donosi “Dobry Tydzień”, wtedy jedna z pielęgniarek miała wspomnieć żonie Ziemca o uzdrawiających właściwościach wody z Lourdes, słynnego na cały świat sanktuarium, przyciągającego miliony pielgrzymów.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności szybko wyszło na jaw, że flakonik cudownej wody znajduje się w posiadaniu koleżanki dziennikarza. Jak wspominał Ziemiec:
“Piłem tę wodę. Żona podawała mi po kilka łyżek dziennie”.
Od tamtej pory proces zdrowienia przyspieszył ponoć tak bardzo, że “lekarze nie kryli zdumienia”.
Gorączka spadła, zagrożenie sepsą minęło, a w grudniu 2009 roku, półtora roku po wypadku, Ziemiec poprowadził wigilijne wydanie telewizyjnych “Wiadomości”.
Dziennikarz nadal nie ukrywa swojego przekonania, że wymodlił sobie życie:
“Kiedy już nie ma nadziei, kiedy wszystkie narzędzia zawodzą, zostaje modlitwa. Największą moc ma różaniec”.
W podzięce za swoje wyzdrowienie Ziemiec udał się na pielgrzymki do Lichenia, Częstochowy i Guadelupe. Taką decyzję podjął jeszcze w szpitalu, a gdy tylko siły mu pozwoliły, zrealizował swoje postanowienie. Jak wyjaśnił w książce „Wszystko jest po coś”:
“Gdyby nie moja wiara, nie widziałbym w tej walce sensu”.
Zobacz też:
Krzysztof Ziemiec przekazał smutną wiadomość. “20 lat i koniec”
Krzysztof Ziemiec: Historia życia słynnego dziennikarza. O czym wolałby zapomnieć?
Krzysztof Ziemiec: Wypowiadam się w imieniu wszystkich, których dotyka hejt
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS