A A+ A++

Naszym poranny gościem był Krzysztof Witkowski, Łodzianin Roku 2020. Rozmawiał z nim Tomasz Lasota.

– Czy jest pan szczęściarzem?

– Myślę, że jestem szczęściarzem, nie mam prawa narzekać. Wiele rzeczy, które w życiu próbuję robić i realizować, w jakimś stopniu mi się udaje. Często powtarzam, że każdy sukces obarczony jest wieloma mniejszym porażkami. One nasz kształtują i powodują, że w jakimś stopniu hartujemy się i pokonujemy siebie, i musimy być wytrwali w dążeniu do realizacji swojego celu.

– Jak patrzy się na Pana historię w Łodzi, to jest Faktoria, czyli dawna fabryka motorów Henryka Wagnera, przerobiona na biura w czasach, gdy wszyscy chcieli mieć siedzibę przy ul. Piotrkowskiej; pierwszy w Łodzi biurowiec klasy „A” ukończony w czasie pierwszego kryzysu ok. roku 2008, w 2009 roku miał pan już wynajęte ok. 60 proc. powierzchni; a teraz Monopolis otwarte w środku pandemii. W żadnych pana wypowiedziach publicznych nie usłyszałem narzekania, wręcz przeciwnie.

– Mamy świadomość tego, w jakich okolicznościach teraz jesteśmy. One nie są dla nikogo łatwe i proste. Wiemy też, że tego typu inwestycje nie są realizowane tu i teraz, to są inwestycje na dziesiątki lat, i nawet jeśli gdzieś po drodze zdarzają się potknięcia i perturbacje, to nie jest powód, żeby załamywać ręce. Faktycznie, od samego początku, od Faktorii poprzez Forum 76 podejmowaliśmy się dość ambitnych zadań. Na początku XXI wieku w Łodzi jedną z najważniejszych, albo praktycznie jedyną destynacją, jeśli chodzi o biura, była ul. Piotrkowska, więc ul. Dowborczyków nie była oczywista. Później Forum 76, pierwszy biurowiec klasy „A”, który udało nam się zrealizować w Łodzi, też zyskał na popularności. Myślę, że poniekąd stworzyliśmy destynację skrzyżowania marszałków, jako destynację biznesową. A teraz Monopolis, które niewątpliwie jest o wiele większym i szerszym projektem, niż tylko same biura. W większym stopniu ta inwestycja, jak i podobne w Polsce, przechodzą w tej chwili perturbacje związane z pandemią, w kontekście tych usług, które najbardziej cierpią dziś na lockdownie, czyli tutaj mam na myśli kulturę, sztukę, a z drugiej strony gastronomię, która jest zamknięta i pracuje tylko na wynos.

– Gdy Pan widzi ciągnące się latami projekty rewitalizacyjne w Łodzi, ulice ciągle rozkopywane, ciągłe poprawki w już zrewitalizowanych kamienicach, to co Pan sobie myśli?

– Pewnie wszyscy byśmy chcieli, żeby rewitalizacja postępowała szybciej, ale odbierając w sobotę statuetkę Łodzianina Roku powiedziałem, że jeśli chcemy, aby Łódź się zmieniła, zacznijmy od siebie, od tych małych czynów, które są wokół nas – od umycia swojej witryny sklepowej, czy też chodnika przed swoją posesją, po wielkie inwestycje z dbałością o estetykę i o własne otoczenie. Wtedy zacznijmy wymagać od miasta i od siebie zmian, których oczekujemy. Myślę, że miastu ciężko jest przeprowadzić proces rewitalizacji bez wsparcia przedsiębiorców i biznesu. Sam często krytykuję miasto za podejmowane decyzje, za opóźnienia, albo za brak reakcji, jak na al. Śmigłego-Rydza, gdzie mamy do czynienia z przeciągającym się remontem i błędami urzędników, za które nikt nie ponosi konsekwencji, poza nami mieszkańcami, stojącymi w korkach.

– To co by Pan radził np. prezydentowi Pustelnikowi, czy prezydent Zdanowskiej? Jak poprawić zarządzanie?

– Pierwsza rzecz, która w prowadzeniu inwestycji jest najważniejsza, to dobór odpowiedniej kadry i menedżerów z odpowiednim doświadczeniem i kwalifikacjami. Ja tutaj absolutnie nie podważam kwalifikacji tych osób, które te inwestycje prowadzą, ale z jednej strony być może warto zadbać, by było ich więcej; z drugiej strony starać się wybierać tych, którzy mają olbrzymie doświadczenie w prowadzeniu różnych inwestycji. Trzeba bowiem pamiętać, że inwestycje miejskie są prowadzone za miliardy złotych i odpowiedzialność za nie jest bardzo duża. Po drugiej stronie są firmy budowlane, które nie patrzą z pobłażaniem na błędy.

– Może problemem jest to, że miasto, jako podmiot publiczny, musi organizować przetargi? Pan, jako prywatny przedsiębiorca, pewnie wybiera najtańsze oferty, ale nie jest to warunek najważniejszy…

– My też wybieramy oferty na podstawie przetargów, ale prawdą jest, że cena nie jest najwyższą wagą, tylko doświadczenie i dobór kadry. Zawsze patrzymy, z kim mamy do czynienia. Trzeba pamiętać, że oszczędność na początku, kiedy wybierze się niekompetentną firmę, jest pozorna. Jeśli firma ma opóźnienia, jeśli prowadzi prace nieudolnie, to przecież my za to na końcu dopłacamy w różny sposób, chociażby dlatego, że remonty się przeciągają.

– Pewnie widział Pan filmik promujący Kartę Łodzianina i dużą wrzawę wokół niego. Pan też angażuje się w projekty społeczne, jak Pan ocenia próbę promocji Karty Łodzianina?

– Pytanie, jaki jest cel, i czy uświęca środki. Jeśli celem miał być rozgłos, to ten wydział marketingu zapewne osiągnął ten cel. Jednak w dobie pandemii, kiedy to ludzie przeżywają osobiste dramaty związane z zamkniętymi biznesami, utratą pracy, myślę, że taka promocja jest niesmaczna i niestosowna.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZwykła na pozór ulica, a w życiu jednak łatwiej
Następny artykułZakaz występowania cudzoziemców w reprezentacji Polski skończy się w sądzie!