Wprost: Był pan na demonstracji w obronie TVN?
Krzysztof Janik: Akurat miałem zajęcia ze studentami, bo wykładam w soboty i niedziele i nie mogłem być, aczkolwiek muszę powiedzieć, że całym sercem jestem za wolnością słowa i do głowy by mi nie przeszło, żeby zamachnąć się na jakieś medium. Pomijam te wszystkie argumenty, które padają w debacie publicznej: wolność słowa, sojusz z Amerykanami itd., ale jeśli ktokolwiek czytał konstytucję USA, to wie, że tam jest fragment mówiący o tym, że prezydent USA ma dbać o interesy swoich obywateli.
Czytaj też:
Fatalne relacje Polski z USA. „Znaleźliśmy się tam, gdzie słońce nie dochodzi”
I to robi.
I będzie to robił. Dziwię się rządzącym, że nikt nie zwrócił im na to uwagi.
A uważa pan, że to jest prawdziwy zamach? Mówimy o prawdziwym zamiarze uciszenia TVN czy to raczej pozorowana gra, żeby ludzie przed świętami mówili o problemach innych niż te dotykające ich na co dzień?
To też, bo żadne działanie w polityce nie jest jednowymiarowe.
Myślę też, że może być w tle jakiś biznes do zrobienia z Amerykanami i rządzący wyobrażają sobie, że z nimi będzie tak samo, jak z niektórymi odłamami polskiego społeczeństwa – tu przyciśniemy, a jak popuścimy, to wszyscy odczują ulgę. Amerykanie są na to za starzy.
Sugeruje pan, że w obozie władzy ktoś pomyślał, że Amerykanie mogą nam ulec w jakiejś innej kwestii jeśli w tej my tupniemy nogą?
Nie wykluczam, że ktoś mógł tak pomyśleć. Natomiast mnie to interesuje z innego punktu widzenia. To jest taki moment przełomowy dla prezydenta Andrzeja Dudy. On może się stać rozgrywającym, bo albo to zawetuje i pójdzie pod prąd w stosunku do Nowogrodzkiej i historia zapamięta go z tego momentu, albo uchyli się od takiej decyzji.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS