Krzysztof Brejza, senator Koalicji Obywatelskiej: – Nie jest łatwo, bo zawsze najbardziej ceniłem sobie osobisty kontakt z mieszkańcami i dyżury w terenie.
– Nieustannie konsultujemy się i rozmawiamy, korzystając oczywiście z różnych narzędzi, które daje współczesna technologia. Kolegium klubu, spotkania grup senatorów i spotkania całego klubu Koalicji Obywatelskiej w Senacie odbywają się zdalnie. Rozmawiamy także w mniejszych grupach tematycznych. Nowe technologie bardzo pomagają. Można wymieniać na bieżąco informacje pomimo fizycznego odcięcia. Musimy na bieżąco się spotykać, bo Polska w obecnej sytuacji potrzebuje kreatywnej i aktywnej opozycji, podnoszącej postulaty zwykłych obywateli.
A w domu, jak sobie pan radzi np. ze zdalnymi lekcjami?
– Syn ma 10 lat, córka 6. Dzieciom pomaga w lekcjach przede wszystkim żona. Staram się jej pomóc, więc wspólnie sobie dajemy radę.
A polskie państwo? Też sobie radzi?
– Na przykładzie lekcji i tego, co się dzieje w szkołach, znakomicie widać błędy i zaniechania PiS w praktyce. Jeśli ktoś sobie dobrze radzi, to pełni pasji nauczyciele i pozostawieni sami sobie samorządowcy. Mit o tym, że silna władza centralna jest w stanie zejść na dół i opanować wszystko, najlepiej widać na przykładzie lekcji z TVPiS – Ministerstwo Edukacji w ogóle nie przygotowało się na kryzysową sytuację, a ten wózek jedzie dalej, ponieważ ciągną go uczniowie, rodzice, samorządowcy i wspaniali nauczyciele. W państwie mamy faktyczny stan nadzwyczajny, tylko nieogłoszony niestety przez władze. Nie ukrywam, że i moja praca, kontakt z mieszkańcami wygląda inaczej, ale staram się robić, co tylko można w takich warunkach, stąd np. interwencja w sprawie słynnych 63 tys. specjalnych masek, które jeszcze w lutym wyprzedała Agencja Rezerw Materiałowych. To była totalna głupota. Ktoś je kupił i teraz pojawiają się na Allegro. Sprawa ta pokazuje przerażający stan ignorancji i braku przygotowania państwa do walki z epidemią.
W Senacie słyszeliśmy, że mamy sobie wkładać lód w majtki. Takie żarty rzucali przedstawiciele rządu, gdy domagaliśmy się szybkich działań.
Mówili nam, że ryzyko jest minimalne. Pamiętam, kiedy wnioskowaliśmy o pilną informację rządu, senatorowie PiS się z nas śmiali i głosowali przeciwko. Serce pęka, bo naprawdę można było wiele rzeczy wcześniej zrobić. A rząd miał przecież już w styczniu meldunki z Agencji Wywiadu, o poważnym zagrożeniu. Nie zrobił nic, a w tym samym czasie 2 miliardy złotych PiS przeznaczył na telewizję publiczną, aparat propagandy i niebywałego szczucia. Przejadali pieniądze. Nie przygotowali służby zdrowia i zostawili medyków samych w obliczu zagrożenia. Jako pierwszy mówiłem publicznie, że należy rozważyć wcześniejsze zamknięcie granic, ale zostałem wtedy wyśmiany przez propagandzistów władzy. Bardzo głośno zadawałem pytania o możliwość ograniczenia wyjazdów zagranicznych podczas ferii zimowych, gdzie jako ostatnie wyjeżdżały do Włoch Mazowieckie i Dolnośląskie.
Antonow-225 Mrija odlatuje z Lotniska Chopina Fot.Dariusz Borowicz/Agencja Gazeta
A teraz możemy obejrzeć transmisję z lądowania i „uroczystości” powitania na warszawskim lotnisku An-225, który przywozi 80 ton sprzętu
– To modelowy materiał do Polskiej Kroniki Filmowej z lat 70. Przenosimy się do PRL. Stanisław Bareja tego by nie wymyślił. To są sceny z „Misia” i „Zmienników”. Relacje jako żywo przypominające zamieszczane w gazetach z czasów PRL propagandowe opisy statków przybijających do polskich portów z cytrusami z socjalistycznej Kuby. Na szczęście ludzie się na to nie nabierają. Ostatnio na zakupach porozmawialiśmy sobie z panią pracującą na kasie. Była wzburzona i tym transportem, i propagandą. Mówiła, że sama nie mogła pojechać na groby bliskich, a Jarosław Kaczyński wjechał na zamknięte Powązki limuzyną. Ludzie widzą, co się dzieje, i mają swój rozum.
Co jest dziś ważniejsze: polityka, wybory czy walka z pandemią? Odpowiedź wydaje się oczywista i wszyscy mówią, że liczy się zdrowie nas wszystkich. Tak odpowiada opozycja i władza. Dlaczego w takim razie PiS zdecydowanie i bez pardonu prze do przeprowadzenia wyborów w maju?
– Bo każde kolejne wybory przegra. Jadą już na oparach propagandy. Nawet tak sprawnemu manipulatorowi jak Morawiecki skończyło się paliwo i wszyscy Polacy niebawem się o tym przekonają. Czym się zajmują Polacy, co dla nas jest teraz najważniejsze, to widać gołym okiem. Zamknęliśmy się w domach, żeby walczyć z pandemią. A dlaczego PiS prze do pseudowyborów? Zdaje sobie sprawę, że za dwa-trzy miesiące sytuacja będzie się obracać na niekorzyść PiS-owskiej władzy. Państwo PiS nie zdało egzaminu. Okazało się państwem z tektury, sznurka i zardzewiałego drutu. Ludzie to widzą. Wprowadzane bez ogłoszenia stanu wyjątkowego ograniczenia są niezgodne z konstytucją. Oni wiedzą, że stracą poparcie, dlatego chcą jeszcze w maju przeprowadzić wybory. Liczą na pierwszy efekt pandemii, na to, że wyborcy skupią się w trudnej chwili wokół władzy. Liczą także na nieuchronne kłopoty z przeprowadzeniem pseudowyborów korespondencyjnych. Poczta Polska nie jest w stanie doręczyć wszystkim wyborcom pakietów do głosowania. Sądzą, że duża część zwolenników obozu demokratycznego nie zagłosuje w wyborach, które mają przeprowadzić instytucje podlegające ministrowi rządu PiS, poza realną kontrolą mężów zaufania, komisji obwodowych, Państwowej Komisji Wyborczej. Dla nich to ostatni dzwonek, aby utrzymać się u władzy. Ostatnie wypowiedzi Kaczyńskiego, które są skupione wokół władzy i jej utrzymania o tym świadczą. Brakuje w nich troski o przedsiębiorców i pracowników. Polacy dziś martwią się, co za miesiąc włożą do garnka. A PiS mówi ciągle o tym, że mają za miesiąc wrzucić do skrzynki kopertę i zagłosować w wyborach.
Organizując te wybory, ryzykują życie tysięcy Polaków, a robią to dlatego, bo wiedzą, że jak teraz ich nie zrobią, nastąpi ich polityczna śmierć.
Co według pana jest najbardziej niebezpieczne w wyborach korespondencyjnych?
– Nie ma co tego nazywać wyborami, to będzie proces wyboropodobny. A najgroźniejsze są dwie rzeczy. Pierwsza: narażenie pracowników Poczty Polskiej i ludzi, których przymuszą do obsługi tych pseudowyborów. Druga: to niezachowanie demokratycznych procedur. Pseudowybory nie będą ani powszechne, ani także tajne. Będą organizowane wyłącznie dla utrzymania władzy. Będziemy mieli powrót do PRL i fikcyjności głosowania, jak w tamtych czasach. Aparat już zadba, aby wygrał odpowiedni kandydat.
Pytał pan zarząd Poczty Polskiej i ministra Jacka Sasina o stan przygotowań do przeprowadzenia wyborów i ochronę listonoszy. Odpowiedzieli?
– Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Milczą. Rozmawiam za to z ludźmi na ten temat i słyszę przerażające rzeczy. Rządowy pomysł jest jedną wielką fikcją. Władza myśli tylko o sobie. Media donoszą, że testy dla nich były przeprowadzane bardzo szybko. Zwykli ludzie, medycy muszą na nie długo czekać. Kaczyński wskazywał przecież gorszy i lepszy sort obywateli. Mamy państwo rodem z powieści Orwella.
Co pan sądzi o zjawisku, które się pojawiło kilka dni temu – zmniejszającej się sukcesywnie liczby wykonywanych testów na koronawirusa?
– Kto ma informację, ten ma władzę. Gołym okiem widać, że PiS próbuje wywołać w tej chwili w opinii publicznej przeświadczenie, iż ten wirus nie jest na tyle straszny, by normalnie nie mogły funkcjonować pewne życiowe płaszczyzny. Dlatego docierają do nas informacje o poluzowaniu restrykcji, a z drugiej strony codziennie są nowe dane z mniejszą liczbą zakażonych. Nie może być inaczej, skoro liczba testów spadła o połowę. Ale to nic innego jak zwyczajna manipulacja danymi.
Dziwię się, że Kaczyński, który powinien pamiętać, jak skończyli komunistyczni kacykowie, idzie tą samą drogą i szpachluje rzeczywistość, jakby ten szpachel nigdy nie miał odpaść. Przecież prawda wyjdzie na jaw. I konsekwencje zostaną wyciągnięte.
Razem z tym zmniejsza się liczba wykrytych przypadków zakażenia koronawirusem. Nie wiemy, dlaczego robi się mniej testów, ale oczywiście ma to związek z niższą liczbą wykrywanych zakażeń. Nie są testowani masowo pracownicy służby zdrowia i ludzie na pierwszej linii kontaktu z innymi, zatrudnieni w handlu, policjanci. Dla nich testy powinny być robione raz w tygodniu, co było głównym postulatem senatorów obozu demokratycznego. Władza nie chce tego robić.
Dlaczego?
– Bo chce ukryć skalę pandemii w Polsce.
Lękamy się teraźniejszości i zakażenia, ale chyba jeszcze bardziej boimy się o przyszłość, tego, jak pandemia koronawirusa uderzy w gospodarkę, naszą pracę.
– A PiS odrzucił dobre rozwiązania Koalicji Obywatelskiej, przede wszystkim zwolnienie z ZUS na trzy miesiące średnich i dużych firm. To byłby ratunek dla tysięcy ich pracowników. Za kilka tygodni te przedsiębiorstwa mogą zostać zmuszone do radykalnych cięć w zatrudnieniu. Z nimi powiązane są także mikroprzedsiębiorstwa. Żenująco niska jest przedstawiona przez PiS propozycja pożyczki w wysokości 5 tys. zł. To nie wystarczy nawet na półtora etatu przy minimalnym wynagrodzeniu. Nasza propozycja – pożyczka do 40 tys. z możliwością umorzenia. Pomoc państwa musi być szybka i konkretna. A premier zachowuje się jak iluzjonista, tylko rolę królika w kapeluszu odgrywają pokazywane przez niego slajdy. A ludzie czekają na konkrety.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS