I nie chodzi tu tylko o wygodę mieszkańców, ale o ambicje polskiej stolicy, która chce stać się finansowym i biznesowych centrum Europy Środkowo-Wschodniej. I ma na to spore szanse.
Wszak samemu Mateuszowi Morawieckiemu udało się namówić wielki amerykański bank inwestycyjny JP Morgan do stworzenia tu lokalnego centrum, które ma zatrudniać 3 tys. osób. Teraz to, co udało mu się jako wicepremierowi, może popsuć jako premier upierając się, by wraz z otwarciem Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK) na polach położonej 50 km na zachód gminy Baranów zamknąć leżący zaledwie 8 km od centrum miasta port lotniczy im Chopina. Dlaczego? Bo lotnisko Okęcie jest wielkim atutem naszego miasta. Atutem biznesowym.
Ilekroć spotykam menedżerów wielkich zachodnich firm, które już zaokrętowały w naszym mieście, tylekroć obok pochwał dla rozwiniętego rynku biurowego, powtarza się to: „a najważniejsze, że macie lotnisko tak blisko centrum, tylko 20 minut taksówką”. To pozwala w Warszawie umawiać się na spotkania biznesowe, zwoływać jednodniowe narady międzynarodowych korporacji. Lotnisko Baranów pozbawi Warszawę tego atutu. Można wręcz powiedzieć, że zamknięcie Okęcia to dla stolicy Polski sabotaż.
Już dziś dojazd z Baranowa do centrum to wyprawa ponadgodzinna. I to pod warunkiem, że akurat nie ma korka na mocno obciążonej autostradzie A2. Owszem, władze mają śmiałą wizję budowy szybkiej kolei, ale dotychczasowe doświadczenie podpowiada, że inwestycje kolejowe to pięta achillesowa naszej transformacji – spóźniają się jak pociągi w PRL.
Ponadto budowa nowej infrastruktury kolejowej (że o drogowej nie wspomnę) to wiele miliardów złotych. Unia Europejska, wbrew marzenio … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS